Ryszard Kulman, Tomiki przygotowywane do druku

2010

Do 2011 r. Ryszard Kulman pracował nad dwoma nowymi tematycznymi zestawami wierszy. Miały złożyć się one na tomiki «Sanockie lapidaria» i «Beksa lala». W tym ostatnim zbiorze są teksty z Chin, z indyjskiego Bombaju oraz z centralnej Ameryki, od Meksyku po Brazylię. Pierwszy tomik to poetyckie reminiscencje z rodzinnego Sanoka.



Wybrane z tomiku «Sanockie lapidaria»

Sanocka zemsta | Sanocki Bazar Sztuki | W oku Hodegetrii |


Wybrane z tomiku «Beksa lala»

Beksa lala | Wstyd | Cudzoziemce z Londynu | Pierwszy gest w stronę miłości |



Sanocka zemsta


Pierwszej nocy,
przysięgała że była sodaliską.
Najczystszą sanoczanką na świecie.
Podczas zaręczyn, z zazdrości o jej mleczno białe piersi
i słowa: mój skarbie,
zmuszał by siadała tyłem do zaproszonych gości.
Wmawiał, że poderwała go z wyrachowania,
bo nie była dziewicą.
Upartą nadzieją pobudzał w niej halucynogenny rytm Madonny.
Każdym westchnieniem strząsał z niego część garderoby,
introit ze świecidełek pierścieni, kolczyków, bransolet.
Gdy oddawała się bez przyjemności,
wybuchał płaczem i pytał z kim go zdradza.
Muśnięty jej niemym wzrokiem, krzyczał: biada ci!

Bez skrupułów anioła komponował sanocką zemstę.
Nucąc w ustach kobiety Wariacje Chopina, straszył Boga:
Póki mój nóż zachwyca planetarnym kolorem Fausta,
będę ją szpicrutował waszą miłością. Amen.


Sanocki Bazar Sztuki


Obnażone sepią
pośladki niewiast drżą na głodnych drabinach do nieba.
Pies Nico strzeże łomocący się w ich aortach gwiezdny pokarm.
Autobiografie modeli rżnięte z niewinnego kryształu pragnienia
krzyczą: Boże! Wszystko co widzimy i słyszymy to twoje
chabry, białe motyle, folk, alternatywne hardcore, jazz.
Kot, dziewczyna i lustro, żądne fetysze jak u Balthusa.
Paroksyzmy świętych i poetów za niebo i piekło.
Imiona obrazów jak ze snów Beksińskiego:

Kobieta nr 956, Lady G, Fiolet wśród gór,
Żółty pocałunek, Nocna zmiana, Harfia,
Drzewo życzeń, Zamyślenie, Lix.


Na zewnątrz krzyki bawiących się dzieci.
Anonimowa jak portret Angelika.
I jej bazarowe anioły tańczące w każdym zodiaku sztuki,
z frenetycznym plaskiem stopy o sanocką ziemię.


W oku Hodegetrii

Władysławie i Franciszkowi Obercom

W zamyślonym oku Hodegetrii,
mijamy się z jęzorem błękitnego nieba Beksińskiego.
Pod jednym sklepieniem sanockiego zamku,
jego grzeszni przyjaciele różnej płci i urody
zaczynają adorować jej syna z Deesis.
Ich głosy odbite od kamiennego podniebienia Sanu,
nawilżone Torą, przestają bluźnić.
Urzeczeni tą miłością,
ubóstwiają w niej boskie westchnienia,
z których rodzą się,
nieślubne,
szczęśliwe dzieci.

Hodegetria — wedle tradycji, obraz kobiety którego pierwowzorem był wizerunek Marii, jaki namalował ewangelista Łukasz. Podobizna tego obrazu znajduje w Muzeum Historycznym w Sanoku.




Beksa lala

Zofii Barteckiej

I


Wpół rozebrana z wojskowego mundurka — lalka,
leży na ludzkim placu zabaw jak truchło mini miłości.
Wyziębione oczy, wywalony język, otwarte usta szepczą:
„Wojny nie ma, bo wojna jest cały czas — ratuj mnie!”

Wbity w jej nagi brzuch mój wzrok jak nóż,
jeszcze nie wie, że spija pięknym ostrzem Rilkego,
nie smakowaną dotąd poezję jej grzechu.

Uzbrojona w łatwopalną łzę, w kolczyk barbell na języku.
Tragiczna i szczęśliwa jak los w paryskich zaułkach Utrilla.
Kupiona jednym spojrzeniem w supermarkecie wojny,
jako beksa lala — przez kostropatego, ale odważnego chłopca,
oglądającego gorące newsy z codziennymi ekstazami bogów,
ich lśniące czoła od zimnego potu po nieprzytomność duszy.
Elektronicznie nawilżona, płynie w neurozie jego okrzyku:
„Obudź mnie, Julio, podaj rękę, ratuj mnie!”

II


Szczęście, że mój nóż nie był kuchenny.
Gdyby był ostry,
nie wiem, gdzie by ona teraz była.


Wstyd


Wstyd.
Aby dodać sobie odwagi zamykasz drzwi na klucz.
Bezładnie całując moje piersi omal nie udusisz swej duszy.
Uprawiając fantomową miłość, zapominasz razem nuconą poezję
Franka O’Hary, który jako ostatni przyjaciel gejów z Las Vegas,
zostawił odcisk palca w naszych spojrzeniach.

Wstyd.
Uwiedziony tajemniczym uśmiechem Mony Lisy.
Jego stereofoniczną ciszą skaczącą do gardła.
Nasycony kebabem, stylem cut-up, wołasz do Leonarda;
Poprawiając jej usta, zrobi pan wszystkim przyjemność.
Czuję, że od dziecka cierpią na pewien defekt liryczny.

Wstyd.
Oczom nie wierzy Charles Bukowski, kochający na okrągło
femme fatale, która bojąc się cudu Ameryki, polucji, i wampira,
wbija dolarowe zęby w jego pijane ciało.
To moja niepokalana kochaneczka i mateczka — bełkocze solarnie.
Na której ślad rodzenia, widać jak ślad ugryzienia.

Wstyd.
Za ozdabianie Boga cackami i świecidełkami.
Zawał serca na Wall Street. Zajebiste wojny światowe.
W czasie dobrobytu plucie na skurczone dusze Freuda.
W surrealistycznych nieszporach casus Magdaleny i Hilton.
Poczęcie dziecka przez Globalną Mobilizację Śmieci.

I tak w kółko kochany.


Cudzoziemce z Londynu

bezwzględnej Venus

To bardzo trudna decyzja cudzoziemko.
Zapomnieć Londyn i twoją miłość.
W jej nagości było niewypoczęte tango milonga:
buddyzmu, taoizmu, judaizmu, chrześcijaństwa,
islamu, animizmu, konfucjanizmu….
et caetera,
gaszące w krwi kolonialne stopy barbarzyńcy.
Nie śpiąc, nie jedząc, mało mówiąc,
zapatrzeni w siebie, uczyliśmy się jego walki.
Bez mobbingu, ze świeżą gałązką ruty za uchem,
wchodziłem w ciebie jak w zapach obcej suki.
W słodką woń prowokującej kuzynki z lat dziecinnych.
Ze strachu przed samotnością cudzoziemko,
głodnym ciałem sukinsyna pieściłem twój głód.
Więziony w ulicach Londynu śmiechem Nancy Sinatry,
nucącej swój przebój z XX wieku: Something Stupid.
Obok macho i cynika byłem czułym kochankiem.
Dochodzącym co wieczór, zawsze z tą samą gazetą
w kieszeni serca, pełną ogłoszeń poszukujących siebie.
W oku ladyboy’a inspirowanego siłą grzechu,
ze strachu przed samotnością cudzoziemko,
spływałem w ciebie jak zalążnia białej sukni.
By z talii naszego życia nie wypadła karta pikowa
— śmierć miłości w ciągu trzech dni.

Londyn — non stop.



Pierwszy gest w stronę miłości

Ani Strzeleckiej

I


Uczyń pierwszy gest w stronę miłości.
Zapomnij modlitwę wśród krajobrazów nicości.
Zobacz światło w bezwstydnej pozie Boga,
Jak obraca płeć wokół własnej osi.

Rozchyl jej duszę, wgryź się w krew.
Niech usłyszy w ekstazie wierny głos Hioba.
Religijność domów publicznych.
Dzieci hippisów i Duchampów.

Bogom wywołującym wojny,
Każ wejść w jej łono jak w więzienie.
Niech ujrzą swoje fałszywe nasienia.
Poczęte oligarchie bez fructis ventris tui.

W środku nocy, w godzinie złodziei,
Pilnuj by nie szła bosą nogą po szkle nagości.
I nie bój się uśmiechu stojącej obok śmierci.
Zawsze był brzydki, okrutny, i doskonały.

II


Uczyń pierwszy gest w stronę miłości,
Gdy czytam nie przeczytane jeszcze książki.
Np.Umberto Eco, Witka Gombrowicza, Emila Ciorana…
By spróbować sobie wyobraźić ciebie,
ZE ŚWIATA OTCHŁANI.



TOP