Ryszard Kulman (1947-2011)
Urodził się w 1947 roku w Grabownicy Starzeńskiej na Podkarpaciu. Jako poeta debiutował w «Prometeju» (1978). Był laureatem szeregu konkursów literackich — regionalnych i ogólnopolskich. Uprawiał również prozę i krytykę literacką. Jego twórczość, inspirowana podróżami po niemalże całym świecie, stanowi oryginalny zapis postrzegania różnych kultur, a w nich człowieka.
Mieszkał w Sanoku i był członkiem Związku Literatów Polskich.
Wydał cztery tomiki wierszy: «Cokolwiek się stanie», 1982, «Słodki głód», Rzeszów 1989, «Lustra», Krosno 1997, «Wszystkie kobiety», Rzeszów 2009. Za tomik «Wszystkie kobiety» otrzymał Złote Pióro, nagrodę ZLP (za 2009 rok).
Jego wiersze znalazły się w antologii «40 Lat Wspólnej Obecności» (Rzeszów 2007) i w albumie «Natchnieni Bieszczadem. Antologia poezji» (Rzeszów 2008).
Zmarł 23 czerwca 2011 roku.
Recenzje
Bartłomiej Zajdel | Jan Tulik | Andrzej Gnarowski | Anna Strzelecka
Ryszard Kulman
„To poeta środka — w szlachetnym tego słowa znaczeniu — pisarz scalający głód życia z lirycznym ciepłem, tolerujący grzech, jako punkt odniesienia do dobroci tkwiącej w nas. A jest on poetą o unikalnej wyobraźni” — twierdzi Jan Tulik, omawiając sylwetkę Ryszarda Kulmana (Jan Tulik, Znad Sanu, Równika, „Ziemia Krośnieńska” 1996 nr 8). Ten sanocki prozaik, krytyk literacki, a nade wszystko poeta, znany jest też jako wieloletni działacz kultury. W 1984 roku, wraz z Romanem Bańkowskim, założył w grodzie Grzegorza oddział RSTK, organizacji, która jako pierwsza integrowała miejscowe środowisko twórcze. W latach 80. przewodniczył ponadto KKMP „Pogórze” w Krośnie. Dziś pozostaje członkiem Klubu Literacko-Artystycznego przy Krośnieńskim Domu Kultury, Korporacji Literackiej oraz, od 1999 roku, Związku Literatów Polskich (Członek zarządu oddziału rzeszowskiego).
Pierwsze próby literackie autora Luster sięgają jeszcze lat 60. Ale na prawdziwy debiut przyszło mu czekać aż do roku 1978. Wtedy to na łamach rzeszowskiego „Prometeja” ukazał się wiersz Obłąkany Syzyf (Zdobył on nagrodę w konkursie organizowanym przez to czasopismo). Był to początek, regularnych już, publikacji prasowych (m.in. „Tygodnik Kulturalny”, „Życie Literackie”, „Literatura”, „Okolice”).
Dominującym tematem poezji Ryszarda Kulmana jest walka o miłość, kontakt z drugim człowiekiem, dobro ukryte w każdym z nas. A źródłem owego dobra jest, według słów samego twórcy, sztuka. „Ona ogarnia nas sobą, otwiera tęsknotę za czystym światem; powoduje, że znika podłość człowieka, cichnie zwierzęcość. Wtedy banał, że piękno tłumi zło, traci swoją banalność i lśni rzeczywistym znaczeniem” (Krystyna Świerczewska, Poeta w bliskości gór, „Widnokrąg” 1985 nr 23).
Interesują go sprzeczności, antynomie, ścierające się i napędzające wzajem przeciwieństwa. Celem tworzenia wydaje się być, wobec niewiary poety w ostateczne zwycięstwo dobra, samo dążenie człowieka do piękna. Stąd niewyczerpanym źródłem natchnienia, nieodgadnioną tajemnicą i centralnym punktem odniesienia pozostaje w jego twórczości kobieta.
Rok 1982 przyniósł debiut w formie zwartej — Cokolwiek się stanie — arkusz poetycki wydany przez krośnieńskie „Pogórze”. Kolejne zbiory to: Słodki głód (1989) i Lustra (1998). Do druku gotowa jest już książka Wszystkie kobiety (Wiersze z tego tomu drukowała „Nowa Okolica Poetów” w nr 9 z 2002 roku).
Omawiając ostatni opublikowany tom Ryszarda Kulmana, Helena Zaworska pisała na łamach „Literatury”: „najważniejszą sprawą w [tej] poezji pozostaje umiejętność obcowania ludzi ze sobą. To taka trudna sztuka, zarówno w większych wspólnotach, jak i w przyjaźniach, czy namiętnościach miłosnych” (Helena Zaworska, Nienasycony głód, „Literatura” 1998 nr 3). Wtórował jej Tomasz Korzeniowski: „W poezji stosuje własne rozwiązania, często zaskakujące metaforą, niespodziewanym zakończeniem utworu. Co ważne, jest w [niej] zawsze sobą. Najwyraźniej nie oddziela sztuki od życia. A ponieważ w życiu to Ryszard Dobre Serce, miłość i erotyzm obcują w jego [twórczości] z miłosierdziem, współczuciem w bólu innym ludziom, wyzwalającym oczywiste pytanie ‘dlaczego?’” (Tomasz Korzeniowski, ‘Promocje’ i ‘Lustra’, „Tygodnik Sanocki” 1998 nr 23).
W roku 2003 rzeszowski oddział ZLP nagrodził Ryszarda Kulmana Srebrnym Krzyżem Zasługi za całokształt działalności kulturalnej. Oprócz nowego tomu poetyckiego autor przygotował do druku Brzuch baobabu — cykl opowiadań afrykańskich.
Bartłomiej Zajdel, Miasto nie zwyczajne, a królewskie... (sanockie środowisko literackie),
ZESZYTY ARCHIWUM ZIEMI SANOCKIEJ, ROCZNIK, Nr 3, Sanok 2003, s. 29-30.
Z Wydartego żebra, czyli o wierszach Ryszarda Kulmana
4 czerwca br. w Saloniku Artystycznym Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej odbyło się spotkanie z poetą Ryszardem Kulmanem. Autor prezentował swoje wiersze z najnowszego zbioru „Wszystkie kobiety”. Mówił o twórczych inspiracjach, zwłaszcza podróżach po Afryce, Ameryce i wielu krajach azjatyckich.
Ryszard Kulman urodził się w Grabownicy Starzeńskiej k. Brzozowa, mieszka stale w Sanoku. Wydał dotąd cztery zbiory wierszy, przychylnie przyjęte przez krytykę literacką i czytelników. Helena Zaworska — jedna z wybitnych interpretatorów literatury polskiej, w „Literaturze” napisała o wierszach Kulmana: „Kobiety, które przesuwają się przez ten tomik, bywają różne, wspaniałe i okropne, współczujące i bezlitosne, wierne i zdradliwe” — bo nie da się uwolnić od jedności płci, jaką dał Stwórca — dodaje Zaworska.
Wiersze z tego zbioru czytał sam autor, ale i Władysława Oberc z Sanoka, znakomita interpretatorka poezji. O roli kobiety na przestrzeni dziejów ludzkości mówił Józef Janowski, poeta, a z wykształcenia archeolog. Tom „Wszystkie kobiety” już zyskał uznanie krytyki i znanych pisarzy, w tym Wojciecha Kassa czy Ewy Sonnenberg; żywo dyskutują na jego temat czytelnicy.
Kobiety w wierszach Kulmana to paleta osobliwości kulturowych, to spojrzenie na człowieka poprzez pryzmat wielu obyczajów, religijnych obrzędów, i oczywiście wszelkiej magii, jaką ludzkość kultywowała chyba od zarania swego istnienia. To gąszcz odniesień do historii, do mitów i Biblii, a także faktów, które balansują na granicy z fikcją. Wiersze Kulmana to żywa materia języka. Nie ma tam zbędnej zabawy słowem, sztucznych kalamburów, które bywają sztuką dla sztuki, tym samym są z góry skazane na pozostanie na zakurzonym regale szacownych zabytków.
Autor stara się podkreślić, że kobiety to również otaczający nas świat. W wierszu „Moja Sarah” spotykamy dramatyczny obraz Żydówki, ofiary holokaustu:
Stoję przed tobą bo wiem że nigdy nie zapomnisz
Zapalić hanuki na kirkucie przy sanockich Kiczuach
By ogrzać łzy mojej babki Rabab
Smak cynamonu w kawie Kalmana
Inny dramatyczny obraz poetycki to zastrzelona w podsanockim Zasławiu sześcioletnia Sarah, przez „karabin szaleństwa pedantycznej kultury zachodu” (oczywiście aluzja do zmitologizowanej już kultury niemieckiej). O „sanockich pamiątkach” jest w tym zbiorze więcej. Są kobiety Beksińskiego, czyli osobiste interpretacje kobiecych postaci z obrazów sanockiego — ale przecież jednocześnie światowego — malarza Zdzisława Beksińskiego. Jest kobieta z wierszy Wiesława Koszeli, znakomitego, jakby zapomnianego poety, który przez ćwierć wieku związany był z Sanokiem i owocem jego poetyckich dokonań jest m.in. wspaniały poemat o bieszczadzkiej Madonnie „Preczystej”. Wiersz „Ikona Koszeli” to pejzaż, który autorowi służy do stawiania m.in. pytań o „inteligencję barbarzyńców”.
Cóż — zdaje się przypominać autor promowanego zbioru - kobieta jest wieczna, młodsza tylko od jednego na świecie człowieka, bo jest przecież „żebrem wydartym” z ciała Adama. Natomiast „Miłość to niedosiężny Bóg”, jak głosi tytuł jednego z wierszy, więc prawdą jest i to, co zawarł autor w wierszu „Fala”:
Do dziś
Byłbym
Nicością
Gdyby
Nie fala
Twojej nagiej radości
Matko
Poza tym — tomik „Wszystkie kobiety” jest edytorskim popisem (wydany przez Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu w Rzeszowie), z plastyką córki autora Izabeli, która umiejętnie nawiązała do urody kobiet XVI-wiecznego malarza Botticelliego, z jego finezyjnym rysunkiem twarzy.
Ten zbiór wierszy Ryszarda Kulmana jest w jego dorobku najbardziej dojrzały, pełny i oryginalny. Wróży autorowi sukces.
Jan Tulik, Krośnieński Serwis Informacyjny (neon.info.pl), 26 czerwca 2009 r.
Świat nieustannie ożywiany
W znakomitym opowiadaniu Jastruna znalazłem taki oto fragment: „był jednym z tych potencjalnych poetów, jakich wielu spotykało się „na miejscach odludnych” (...) szczególnie pod jesień, która sprzyja wyznaniom, w jakimś na przykład Sanoku”, W dalszej części jest mowa o poetach, którzy „byli może najbardziej autentycznymi poetami tych stron”.
Odniosłem wrażenie, że tym poetą mógłby być Ryszard Kulman (obieżyświat mieszkający w Sanoku) „sit venia verbis”. Autor zbioru wierszy „Wszystkie kobiety”. Na okładce czytamy:
„Jego twórczość, inspirowana podróżami po niemalże całym świecie, stanowi oryginalny zapis postrzegania różnych kultur”.
Jednością rozumu i wyobraźni poety nazwijmy sumę tego, co nas otacza — począwszy od wydarzeń dnia codziennego tzn. zwykłych sytuacji, życiowych przyzwyczajeń (oraz to, co nowe, nieznane w świecie nieskończonych różnorodności).
Autor „Uczniów z Sais” postrzegał poetów jako kogoś całkowicie transcendentalnego. Pisał: „Artysta zmienia się we wszystko, co widzi i czym chce być”. Poeci, szaleńcy, święci, prorocy. Posiadają dar ożywiania świata. Jakże piękne są ciała kobiet z obrazu Sandro Botticellego (grafika Izabeli Kulman jest godna szacunku i podziwu).
„Wszystkie kobiety” to studium o miłości mistycznej i uniwersalnej. Gdzie proces przenikania, tworzy jedność: „Z tej zarodni — / wszystkich pierwiastków chaosu / oddychamy głośniej i szybciej”. Nie alegoria — obraz świetlisty. „Maluję dla ciebie obrazy świetliste”. Symbol samego siebie. Mężczyzna jako postać liryczna. Kobieta istota epicka. Życie jako historia pisana przez nas samych. A sprawiedliwość „jest / namiętna / boska”:
ona nawet śmierci nie mówi:
żeby
tak długo żyć
miłość trzeba
ze wszystkich stron
pooglądać
(„Sprawiedliwość”)
Jesteśmy solą ziemi — kobiety to oczy świata (fizjologiczna natura piękna cielesnego). Miłość pojawia się wraz z nimi — odczuwamy wtedy magnetyzm dusz: „Mężczyzna zamilkł i boski powiew. / Ona — właśnie objęła ten powiew w powieki”. Zakładamy, że w poezji Kulmana jedna kobieta przemienia się w tyle kobiet, ile tylko istnieje — dlatego „widać wyraźnie (Zaworska), że są najdotkliwszym głodem męskiego życia”, kiedy: „ciała splatają się w heraldyczny głód istnienia”:
Wszystkie kobiety
(...)
Pół życia tracą na poszukiwanie miłości.
Prawie drugie pół za egoizm w odnalezionej.
Resztę na stworzenie dyskretnej próżności;
makijażu, rajstop, podpaski higienicznej,
i oczywiście dnia i nocy dla swojego Boga.
(„Wszystkie kobiety”)
Kochać i być kochanym — to starać się czynić wzajemne istnienie coraz bardziej naturalnym, coraz bardziej obecnym w myślach. Marcel Proust tak pisał o kobietach i o miłości: „Jednakże moją jedyną radością było widzieć te kobiety, jedynym wzruszeniem oczekiwać ich. Można by rzec, że natura przydała im jakąś właściwość, nie mającą z nimi związku, i że ta siła, jak gdyby elektryczna, działała na mnie tak, że wzniecała moją miłość, to znaczy kierowała wszystkimi mymi postępkami i rodziła wszystkie cierpienia”.
Kobieta, która sprowadzona była do kilku elementów symbolizujących jedynie rozkosz — w wierszu „Budzą się kobiety”, rozrasta się do wizji bycia matką. Poeta jest wyczulony na czas i jego odmiany. Kobiecość jest potraktowana jako pewna stała biologiczna: kobieta-kochanka, kobieta-matka. Skoro jesteśmy już na tym świecie, naszą sprawą jest zajęcie najlepszego stanowiska wobec problemów tego świata:
Liżę jak komunię — dojrzałą rycinę twoich warg
Resztki soli w naszych łzach
Szamocącą się w mej dłoni twoją nagą linię życia
I pierwszy w twoim życiu krzyk matki
Ryszard Kulman debiutował w 1978 roku. Przebył poetycką drogę pozwalającą uwierzyć w sens poezji i wszelkiej twórczości (skala talentu zaznaczyła się wyraziście). Ponieważ życie jest podróżą — poeta rozpoczął ją „na kirkucie przy sanockich Kiczurach” idąc po wybitych śladach (zapewne pisarski talent i temperament nie wytrzymał — zawarł przymierze z „afrykańską” ziemią, która zaowocowała m.in. opowiadaniami „Brzuch baobabu”.
Z wierszy omawianego tomiku, które krytyka określa mianem „wrzących namiętnością” wybrałem erotyk „Ostatnia samarytanka”, gdzie pierwotne impulsy — jak też pierwotne emocje osiągnęły formę dostępną dla naszych zmysłów, nie przeistaczając rzeczywistości:
W jej oczach
widać było brudne z głodu
skurczone ciała mężczyzn.
(...)
pełnokrwistymi piersiami
rozcinała
odbite w kałuży ich szczyn
monsunowe niebo tropiku.
Gdy zapachniała ziemia po deszczu
mleko i srom
skoczyli do jej mołosiernych ust.
(...)
Nie po to,
by przez to zaistnieć, lecz żeby na nią patrzeć.
Na czym właściwie polega istota poezji Ryszarda Kulmana (nie da się dokładnie określić). Piękne i harmonijne są formy poetyckiego wyrazu. Od retoryki nieskończenie różne...
ANDRZEJ GNAROWSKI, Gazeta Kulturalna, maj 2010, s. 17-18.
„Wszystkie kobiety” według Kulmana
Trzymam w rękach "Wszystkie kobiety" Ryszarda Kulmana. I myślę sobie — ile razy to wszystko już było! O kobietach, o miłości, o pięknie, o sztuce. Nieprawdopodobne jest to człowiecze przekonanie, uporczywe usiłowanie, by wszystkiego dotknąć słowem, przekonanie, że to w ogóle możliwe. Nieprawdopodobne i paradoksalnie fundamentalne.
Poeta Kulman wbiega do mnie i — łapiąc oddech, w końcu to drugie piętro — śmieje się już od wejścia. Bezceremonialnie ściska mnie z całych sił, a na koniec wali po plecach jak kumpla z wojska. W międzyczasie opowiada już kilka historii — lokalne miesza ze światowym, sacrum z profanum. Wnuki, sztuka, „a pamiętasz”, nowy wiersz, sorry telefon, biznesy. Objazdowy fotoplastikon, wszystko w jednym: radość, smutek, miłość, śmierć, łzy, wesele, kasa, seks. Życie. Ostatnio Złote Pióro przyniósł pokazać.
Poeta Kulman jest jak ojciec, nauczyciel, przyjaciel i wielbiciel w jednej osobie. Więcej: jest jak wszyscy faceci, nawet kiedy rozmawia z... sąsiadem z klatki! Jest jak pełen kolorów i pomysłów videoclip, który zaskakuje nieoczekiwanymi zmianami tempa i nagłymi zwrotami akcji. Jak nastolatek na haju, a czasem jak szaman po ayahuasce. Także wtedy, gdy dzwoni i płacze w komórkę, bo zmarła staruszka, którą się opiekował, od lat nieruszająca się z łóżka koleżanka z pracy jego żony... Chłopaki ponoć nie płaczą, ale poeta Kulman — już dawno nie chłopak — wcale nie ma oporów, żeby ryczeć także za psem, ukochanym jamnikiem, który właśnie dokonał kilkunastoletniego żywota na jego rękach.
Świetnie pisze. To wie każdy, kto go czytał. On sam pewnie też ma tę świadomość, ale jakoś nie przyznaje się do tego zbyt nachalnie. Pisze, bo tak ma. Wyrzuca z siebie te obrazy z szybkością karabinu maszynowego. Człowiek gubi się w tych jego wierszach zaraz po pięciu wersach, nie nadąża, próbuje raz jeszcze, zdumiewa się. Kalejdoskop doznań, nieograniczony repertuar kodów, magiczny iluzjon, do którego trzeba wracać i gdzie za każdym razem odnajduje się co innego. Ostatnio rzucił mnie na kolana fragmentem najnowszego wiersza:
Obok macho i cynika byłem czułym kochankiem.
Dochodzącym co wieczór, zawsze z tą samą gazetą
w kieszeni serca, pełną ogłoszeń poszukujących siebie.
Albo tym:
Wstyd.
Za ozdabianie Boga cackami i świecidełkami.
Zawał serca na Wall Street. Zajebiste wojny światowe.
Czasem myślę, że byłby świetnym tekściarzem albo copywriterem, choć nie wiem, czy pisanie na zamówienie nie byłoby uzdą nazbyt uwierającą tę rozchełstaną duszę.
Ale miałam o „Wszystkich kobietach”. Ależ tupet, czyż nie? Wszystkie! A jednak... wiem, że ma prawo tak pisać. Bo... dobry jest? Bo zobaczył prawie cały świat? Bo były jego? Nie pytałam — po lekturze nie czułam takiej potrzeby. Ma prawo, nawet jeśli „wszystkie” pojął poprzez tę jedną jedyną, wiele razy pojawiającą się w tej jego twórczości — żonę. Bo poeta Kulman, mam wrażenie, woli tę jedną od „wszystkich” tak naprawdę. Staromodny Don Kichot? Tak, nim też jest.
A kobiety według Kulmana? Te „żebra wydarte” bez mężczyzn zgody? „Pół życia tracą na poszukiwanie miłości”, „nie liczą ile ma lat pierwszy i ostatni z mężczyzn”, „nie zapominają tych, co zapominają o nich. To tak samo, jakby nigdy nie istniały”... Jak tajemnicza Egipcjanka Naima „szepcząca imiona swoich modlitw z Al-Fatiha”, Sarah, która „całowała inaczej, jej język rozpoznawał horyzont moich powiek”, samarytanka, która „tańcząc potrząsała wielką dupą, śpiewając krótkie kuplety rapu”, Judith, „piękna bez makijażu”, która „wzięła mnie za rękę i umieściła między nogami”... Czy jak „kobiety używane” — o czym pisze bez nuty fałszu — one „nie dręczą chłopców, którzy siedzą tyłem do rozkoszy i na fałdzie ich sukni onanizują się w niebo”, albo te „zgarbione od staropanieństwa za przygarniętych i odrzuconych kochanków”.
„Wszystkie” to także te we „fluorescencyjnych dresach” — te „migdałowe Safony”, które „tańczą swinga filozofują o wolności o seksie o Styksie” bądź kobiety-potwory, które nie odróżniają mężczyzny od swojego płaszcza... Wszystkie, a więc także — wcale nie bluźnierczo wybrzmiewająca — „namiętnie wieczna” ikona Preczystej czy „muza Beksińskiego”, która „powie sakramentalne: skomplikowałeś mi życie/Adios jasnowidzący nagi chamie”.
W końcu także ta najbardziej wśród „wszystkich” szokująca... Mistrzu, szacunek:
Do dziś
Byłbym
Nicością
Gdyby
Nie fala
Twojej nagiej radości
Matko
Nie, nie, bardziej nie będę ich tu „rozbierać”. Jedno jest pewne. Życie — z całym jego bogactwem, nieprzewidywalnością, okrucieństwem, zmiennością i pięknem... to kobiety. Wszystkie kobiety. I mówi to prawdziwy facet — w imieniu wszystkich facetów.
Anna Strzelecka