JÓZEF BILSKI
Józef „Czarny” Bilski – rocznik 1984, z wykształcenia historyk, w kręgu jego zainteresowań leżą również historia sztuki, filozofia i archeologia. Miłośnik gór a także podróży, w których uznaje tylko jeden środek lokomocji - autostop. Okazjonalnie fotografik.
Animator kultury, pomysłodawca i założyciel Fundacji Kulturalno-Artystycznej „Testudo”, poprzez którą organizuje koncerty, wieczory autorskie, spektakle, wystawy malarstwa i fotografii a także 2 festiwale - Lubelski Przeglądu Poetycki „Strojne w biel” czyli Zima z Bazuną (od 2012 r.) oraz Trombita. Folk – poezja – blues (od 2018, jesienią w Bieszczadach).
Pomysłodawca i założyciel Wspólnoty Literackiej „Verba Orientis” (2019), programowo mającej konsolidować środowisko poetyckie tzw. Ściany wschodniej.
Wiersze pisze od dzieciństwa. Debiutował późno i nieco nietypowo – spektaklem teatralnym „Skrzydłem trąceni” (wiersze JB, obrazy Roberta Myszkala, śpiew biały – pieśni łemkowskie), reż. D’Aria Galicka, którego premiera odbyła się w grudniu 2012 r.
Laureat wielu konkursów poetyckich i fotograficznych, głównie związanych z Bieszczadami.
Od 2021 roku jest członkiem Związku Literatów Polskich.
Powieści wydane drukiem - póki co autor wydał 5 tomików wierszy:
» niebobieszczadzkość (2013, Lublin, 978-83-940126-1-8)
» Trzy wieczory w Siekierezadzie (2016, Cisna – Lublin, 978-83-940126-4-9)
» Kroki w mroku (2017, Świdnik-Lublin, 978-83-940126-3-2)
» Miejsce (2019, Cisna – Wetlina, 978-83-940126-2-5)
» Listopady (2020, Bieszczady, 978-83-940126-5-6)
Publikował również w antologiach, almanachach i czasopismach: Antologia XVII Międzynarodowych Spotkań Poetów „Wrzeciono” (2021), Magazyn Kultury Popularnej Esensja (02/2021), antologia Dorocznych Spotkań Poetów Podkarpacia w Przemyślu (2020, 2019, 2018); Kozirynek (2020); Akcent. Literatura i sztuka. 3 (161) 2020; Wytrych (nr 7/2020 (23), nr 1/2020 (21); Fraza, nr 3 (105) 2019, ISSN 1230483-2; Epea, nr 1/2019 (2) ISSN 1733-8352, wydawca: Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku; Antologiach Forum Literackiego Ogród Ciszy (2018, 2016, ISBN 978-83-928856-6-5, ISBN 978-83-928856-3-4); Nasz Dom Rzeszów (Wers nr 8 (104) 2016, Wers nr 9 (93) 2015); Spacer z Minerwą po słowach… Antologia III Nałęczowskich Spotkań Poetyckich (2015, ISBN 978-83-929070-5-3); Haiku o Lublinie. Lublin w wierszach i fotografii. (2015, ISBN 978-83-942761-02); Antologia „Dźwiękosłowa” (lata 2013 i 2012); Dworzec Wschodni (nr 4/11/2012).
Jego wiersze doczekały się oprawy muzycznej – śpiewają je soliści i zespoły z kręgu poezji śpiewanej i piosenki turystycznej a także autorski projekt Józefa Bilskiego - grupa Zawiani (od 2010).
Jest autorem scenariuszy spektakli teatralnych:
» „Cohen Street” (na 1. rocznicę śmierci Leonarda Cohena, 2017)
» „Herbert (Nie)Istnienie” (w ramach obchodów Roku Herbertowskiego, 2018)
» „Pięć wieków poezji w Lublinie” (w ramach obchodów 500-lecia Unii Lubelskiej, 2019)
» Jacek Kaczmarski – Bard Solidarności (w ramach obchodów 25-lecia Solidarności, 2020, wersja online)
Jego poezja wynika z Drogi – z przebytych kilometrów, czasem nocy spędzonych na przystanku lub przy ognisku, noclegu w stodole. Ze spotkań z ludźmi, zasłyszanych historii.
Z poszukiwań miejsc – tych istniejących tylko na mapach, płowiejących w pamięci. W jego twórczości „przytrafiało się” Roztocze, Polesie, klimaty żydowskie oraz oczywiście Lublin. Obecnie pisze prawie wyłącznie o Bieszczadach. Jest to efekt „miłości od pierwszego spojrzenia”, tego sprzed 16 lat nie zaś obecnie panującej mody na te góry. Za swym Mistrzem - Ryszardem Szocińskim - powtarza, że to nie są Bieszczady lecz Bieszczad, to nie góry to istota, jakiś rodzaj bytu, który ma realny wpływ na ludzi, na to jakimi się stają po Spotkaniu.
Józef jest czujnym obserwatorem bieszczadzkiego, beskidzkiego świata, który nieuchronnie się kończy. Owe obserwacje prowadzi chodząc nocami po górach, przechodząc zimą szlak graniczny przy -20 czy też siedząc w knajpie lub pod sklepem. Pisze również do twórczości innych – poetycko opisuje rzeźby Zdzisława Pękalskiego czy obrazy i ikony Roberta Myszkala (do tych ostatnich powstała już ponad setka wierszy). Często historia regionu czy też legendy splatają się ze współczesną rzeczywistością – jak np. w wierszu Hnatowe Berdo. Jest to twórczość o tyle specyficzna, że wymaga pewnej znajomości zarówno historii, wyznań jak i realiów opisywanych miejsc, sposobu życia i bycia ich mieszkańców.
Niespokojna dusza, człowiek drogi. Towarzyszą mu w niej słowa wierszy Norwida, Harasymowicza i Szocińskiego; dźwięki pieśni Okudżawy, Kaczmarskiego, Nohavicy; a pod powieką obrazy Kossaków i Maxa Ernsta. Lubi Wschód z jego sennością, wielokulturowością, nostalgizmem. I w tym kierunku biegną najczęściej jego wędrówki – bo jak mawia: „im dalej na wschód tym lepiej”. Przyciągają go Pogranicza, to, że tam wciąż jeszcze można się zagubić – bo „gubienie pomaga odnaleźć siebie”. Pisze natchnieniowo, najczęściej nocą – potem rano nie pamięta, że napisał wiersz…
Strony autorskie:
» www.czarnypoeta.bieszczady.pl
» www.facebook.com/CzarnyPoetaJozef
» kanał na youtube.com: Czarny Poeta & Zawiani
Kontakt elektroniczny
jozef_bilski@wp.pl
W świecie poezji
Józef Bilski
* * *
Bieszczad woła mnie
z dniem każdym coraz silniej
z nocą każdą coraz głośniej
wschodem
zachodem
żurawim skrzydłem
zamyka
dzień kolejny na klucz
drzwi do świata beze mnie…
stanę na wezwanie
żurawi klucz
zamknie
czas przeszły
opadnie na dno potoku
zmąci zgniłe liście
Jesień
obmyje duszę
stanę
czysty
wśród śniegu
Bieszczad woła mnie
znów…
mocniej…
Józef Bilski
O OGNIU
ogień – życie
trwa światłocieniem trawy
wraca przemijaniem gwiazd
ogień – śmierć
dogasa pogorzeliskiem domu
dopełnia istnienia jętek
życie i śmierć
tańczą
w ognisku nad Sanem
mimo
człowieka
choć on też zapisany
piórem feniksa
Józef Bilski
SIEKIEREZADA
stół przed Tobą
pełen blizn po papierosach
gaszonych gestem zniechęcenia
rys po kuflach
odstawianych po ostatniej kropli
rozpaczy
wokół oczy wyblakłe od wiatru
ponad nimi
kapelusze zmarszczone od deszczu
ponad
woń rozlanego piwa
gwar głosów
pełen wspomnień płowiejących
i marzeń upartych
ogarnia wirem myśli
upojone winem
kolejna godzina szaleństwa
dopala się wraz ze świecą
Góry za oknem
zawsze blisko
proszą o dotyk
Twych dłoni.
Józef Bilski
CZARNY ANIOŁ
(Napisany do rzeźby Zdzicha Pękalskiego, anioła uczynionego z desek spalonej cerkwi w Baligrodzie)
Czarny Anioł
Anioł Spalonej Cerkwi
jego żywot kruchy
jak drewna desek świątyni
jak drzewa na stoku
Czarny Anioł
Biesom podobny łatwiej rozumie
grzeszki przekleństwa powarkiwania
z czasem pojął także
istotę płomieni
Czarny Anioł
Anioł Spalonej Cerkwi
gdy zawieje wiatr będzie ci szeptał
słowa wielkie małe ważne
gdy zawieje wiatr z popiołem – uleci
Józef Bilski
JESIEŃ Z WETLINY
papieros
zabliźnia ranę
wczorajszego dnia
parę przekleństw
otwiera oczy
sam zapach wina
uderza do głowy
pod ścianą sklepu
sączy w duszę Jesień
czynię notatki
z przemijania światów
Józef Bilski
MIĘDZY MUZYKĄ
(popełnione do obrazu Roberta Myszkala)
pieją koguty wśród chat
dalejących we wspomnieniach
niesie pieśni tycha woda
niesie chłód schyłek dnia
pod karczmą Did z banduroju
więc wieś dziś długo nie zaśnie
oczy wypłowiałe od nieba
błądzą między żarówkami
w nich wirująca krajka
migające dłonie bandurzysty
już wznosi place
jak do przysięgi
na wszystkie cztery pory
przemijania
Józef Bilski
* * *
zbudowałem dom
wędrówek swoich
otwierający się na sam dźwięk
kluczy
żurawich
zbudowałem dom
ze słów otrzymanych
po drodze
z widoków zastanych
w oknach zarośli
zbudowałem
dom
i teraz
ogień rozpalam
na wiatru cztery ściany
Fragmenty prozy
Józef Bilski
REQUIEM DLA PRZYSTANKÓW
„Tylko koni, tylko koni, tylko koniiii żal” oznajmia trzeszczący i przerywający głośnik w autosanie, jednym z ostatnich, który pokonuje drogi codzienności bieszczadzkiej Wielkiej Pętli. Zatrzymuje się przy niebieskich znakach z własnym wizerunkiem, którym towarzyszą plamy betonu na ziemi.
- To tu nie ma przystanków? Daszków, żadnych budek? – dziwują się turystki.
- Zmieniają – uspokaja półgębkiem Pan Kierowca. Tonem takiego co to nie jedno widział i już się przyzwyczaił.
- Był przetarg… - zaczyna wyjaśniać jakiś Miejscowy.
Idzie nowe – Myślę mijając bliznę na zakręcie w Dołżycy, wspominając pewną grudniową noc, chwilę oddechu od wzmagającej się śnieżycy i gorące podziękowania temu kto tak przewidująco wykonał wiatrołap, że ni krzty śniegu w środku. Idzie nowe – powtarzam mijając piaszczysty prostokąt w Przysłupiu i płowiejące wspomnienie splecionych rąk.
Idzie wyprowadzone z szablonu tartaku. Będzie ładne, góralskie, bieszczadzkie. Jeszcze chwilę nie oplakatowane. Jak się człowiek po pijaku przy takim ocknie to za licho nie będzie wiedział czy poszedł do przodu czy pokręcił się w miejscu.
Idzie nowe…
Tylko przystanków, przystanków żal…