Nowości wydawnicze

Rzeszów

Preambuła statutu ZLP


Związek Literatów Polskich jest zawodową organizacją pisarzy. Jego członkowie, w swojej twórczości i działalności, nawiązują do humanitarnych tradycji myśli ogólnoludzkiej, które w kulturze polskiej zawsze były zespolone z troską o dobro kraju i narodu. Kontynuacja tych tradycji oraz wszechstronny rozwój współczesnej literatury polskiej stanowią przedmiot starań i pracy wszystkich członków i władz Związku Literatów Polskich.



Związek Literatów Polskich

Menu

Nowości wydawnicze 2019


Włodek Gąsiewski, Krystyna Gargas-Gąsiewska - Bieszczadzkie szlaki ikon / Bieszczady Trail of Icons /Droga do Łopienki / The Way to Łopienka


W listopadzie 2019 r. ukazała się publikacja autorstwa Włodka Gąsiewskiego (wiersze, opisy i zdjęcia/poems, descriptions and photos) oraz Krystyny Gargas-Gąsiewskiej (ikony pisane/ written icons), pt. „Bieszczadzkie szlaki ikon / Bieszczady Trail of Icons /Droga do Łopienki / The Way to Łopienka”, tłumaczona na język angielski przez Olgę Markowską.
Jest to przewodnik poetycko-artystyczny, będący plonem bieszczadzkiej wyprawy do Łopienki i Cisnej w 2015 r. oraz kilku lat ikonopisania małżeństwa: Krystyny Gargas-Gąsiewskiej – ikonopisarki i Włodka Gąsiewskiego – autora wierszy i opisów. W wydanym tomiku jest więc poetycki opis drogi do cerkwi w nieistniejącej już bieszczadzkiej wsi Łopienka, na trasie do której jest m.in. kapliczka „Szczęśliwego powrotu”, retorty do wypalania węgla drzewnego znane z „Siekierezady” Edwarda Stachury, a w samej cerkwi ikona Matki Boskiej Dobrej Miłości oraz monumentalny rzeźbiony w drewnie Chrystus Bieszczadzki. Potem jest już tylko Cisna ze znanym barem bieszczadzkich zakapiorów zwanym „Siekierezadą” oraz pracownia ikon Jadwigi Denisiuk podkarpackiej ikonopisarki, która napisała kopię ikony do cerkwi w Łopience. Do tego dochodzą jeszcze malownicze zdjęcia bieszczadzkie oraz ikon napisanych przez współautorkę publikacji. Na zakończenie jest opis i zdjęcia bardzo mało znanej ikony Matki Boskiej Niewiędnący Kwiat, m.in. na podstawie przedwojennego Akatystu/Hymnu wydanego przez cerkiew z Warszawy w 1926 r. Należy także dodać, przewodnikiem po bieszczadzkich szlakach ikon i nie tylko, w tym do Łopienki i Cisnej był Leon Chrapko, bieszczadzki malarz i poeta. Wydawnictwo sygnowane Łopienka, ma format 15×23 cm i zawiera 44 strony, w tym 22 kolorowe.


Łopienka

Do czytania niewielkiej książki autorstwa Włodka Gąsiewskiego i Krystyny Gargas Gąsiewskiej przystąpiłem z pewną dozą emocji. Co było przyczyną takiego nastawienia psychicznego? Otóż w 1964 r. byłem uczestnikiem obozu wędrownego po bieszczadzkich szlakach, zorganizowanego przez Liceum Pedagogiczne w Mielcu. Przemierzając ten piękny, ale dziki i tajemniczy zakątek Polski, z narastającym smutkiem mijaliśmy porośnięte wysoką trawą i krzewami resztki spalonych lub zdewastowanych zagród, tu i ówdzie niewielkie przydomowe sady ze zdziczałymi drzewami, a bywało, że i kompletnie zniszczone urządzenia, trudno określić, do czego służące. Co jakiś czas napotykaliśmy mocno zniszczone cerkiewki i resztki cmentarzy. Przykre i nie dające się zapomnieć widoki. Napotykani nieliczni mieszkańcy zbywali nas stwierdzeniem: „tu byli wszyscy przeciwko wszystkim, ale po co wam to wiedzieć” lub nie chcieli odpowiadać na pytania: co tu się działo? Pamiętam, że zorganizowaliśmy ognisko z programem artystycznym dla mieszkańców wsi Solina na rzeczką Solinką. (Niedługo potem wysiedlono mieszkańców i po powstaniu zapory wieś Solina znalazła się na dnie Jeziora Solińskiego.) Po zakończeniu imprezy jeden z mężczyzn opowiadał, że w pierwszych latach po II wojnie światowej tereny bieszczadzkie były miejscem krwawych porachunków, wzajemnych oskarżeń, żądań rewizji granic itp. Słuchaliśmy tego z pewnym niepokojem, bo mówił też, że jeszcze do dziś (tj. w 1964 r.) krążą po lasach grupy nieznanych ludzi, czasem przychodzących do mieszkańców po jedzenie i zostawiających listy z pogróżkami.

Teraz, po kilkudziesięciu latach, wspomnienia tamtych czasów odżyły we mnie po lekturze książki „Droga do Łopienki”. Autorzy z godną podziwu dbałością o szczegóły, w niezwykłym - poetyckim stylu opisują swoje spotkanie ze współczesnymi Bieszczadami, ale też poprzez sugestywny opis resztek dawnych wsi przywołują wydarzenia z lat 40. XX w. Autorzy snują przejmujące refleksje związane z historią odwiedzanych przez nich miejsc (niektóre z nich powtarzając - zapewne dla podkreślenia własnych emocji), ale każda strona przemawia do czytelnika Ich fascynacją tym jedynym w swoim rodzaju zakątkiem naszego kraju. Podziw budzi także część publikacji dotycząca pisania ikon przez wybitną artystkę Jadwigę Denisiuk w Cisnej. Nie dziwi mnie to, bo przecież Współautorka książki Krystyna Gargas Gąsiewska jest naszą mielecką „Denisiuk”, a pisane przez nią ikony są podziwiane nie tylko przez mielczan. Spotkanie obu pań w Pracowni Ikon w Cisnej zostało przepięknie opisane przez męża – poetę. Atutem książki są też zdjęcia, zwłaszcza ikon. Po zamknięciu książki z pełnym przekonaniem można ją polecić do czytania i przeglądania. Nie raz, nie dwa – wielokrotnie. Dopiero wtedy możemy w pełni docenić jej wartość i talent Autorów.


Józef Witek


 

» Włodek Gąsiewski, Krystyna Gargas-Gąsiewska - Bieszczadzkie szlaki ikon / Bieszczady Trail of Icons /Droga do Łopienki / The Way to Łopienka, Wydawnictwo sygnowane Łopienka, Cisna 2015 – Mielec 2019, ss. 44


Nowości wydawnicze

Małgorzata Żurecka - Nusia


Opowiadania Małgorzaty Żureckiej
Małgorzata Żurecka znana i ceniona autorka wierszy, w której dorobku literackim jest sześć tomików, zaskakiwała zawsze liryką przepełnioną ciepłem, trafnością metafor i precyzją słowa. Było jednak do przewidzenia, że kiedyś zaskoczy nas utworami prozatorskimi przede wszystkim dlatego, że w jej liryce często pojawiała się nutka epickości czyniąc z jej wierszy mini opowiadania. Żurecka lubi opowiadać. W opowieściach swych wprowadza czytelnika w świat , który wydawałoby się odszedł w zapomnienie, którego już nie ma, bo rzeczywiście nie ma już światów które opisuje, nie ma w rzeczywistości, ale wciąż są w naszych wspomnieniach, myślach czy zadumie nad czymś co wydawałoby się, że bezpowrotnie odeszło. „Nusia” to opis świata widzianego oczami dziecka. Wrażliwego, z kompleksami jak to zwykle bywa po rozejściu się rodziców, dziecka, które obserwując niejednokrotnie brutalny świat dorosłych, właśnie o dorosłych mówi prawdy, których często nie dostrzegamy lub nie chcemy dostrzegać u siebie. Pisane jakby dziecięcą ręką, narracją, która jeszcze mocniej nadaje tym opowiadaniom siłę, ale i wartość krzyku. Gdy z początku lektury ten sposób przedstawiania świata może nawet i drażnić chropowatością, czy wręcz nieporadnością dziecka to czym bardziej zanurzamy się w tej prozie widzimy, że ten literacki zabieg sprawdza się, wchłaniając nas czytelników w obrazy, które są jakby filmem, i klatka po klatce przestają należeć do pisarski a stają się światem, obrazem, filmem czytelnika. Te światy, te opowiadania nie są już Małgorzaty Żureckiej są nasze, moje. Sami przyznacie, że tak pisać potrafią tylko najlepsi. Dużą wartość tej prozy stanowią opisy zwyczajnych to znaczy tych sprzed pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu lat czynności (pieczenie chleba, nabieranie wody ze studni, picie mleka prosto od krowy), zabaw (jazda na taśmociągu budowlanym, skakanie z piętra budowanego domu na pryzmę piachu, obite do krwi kolana, dziury na rajtuzach), nawet obrządków jak choćby pogrzeb prababci, powrót mieszkańców wsi z pielgrzymki do Kalwarii Pacławskiej, tragedii ( choroba dziecka czy przyjaciółki gdy to dziecko stało się już dorosłą kobietą). Dużo w tym zbiorze tego typu zdarzeń, słów regionalnych, zapomnianych, dziwacznych po czasie, językowych smaków. W jednym ze swoich wierszy „Droga do Kremenko” autorka użyła motta: czasami trzeba wyjechać aby zmienić zdanie… Myślę, trawestując cytat, że można by napisać Trzeba czytać Żurecką aby zmienić zdanie o sobie , bo czyż czytanie nie jest podróżą w nieznane? Jest, a szczególnie gdy jest to podróż do samego siebie. I to jest powód dla którego zachęcam do lektury „Nusi”


Jerzy J. Fąfara


 

» Małgorzata Żurecka - Nusia, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2019, ss. 186


Nowości wydawnicze

Ryszard Mścisz - Kołatanie do wrót nocy


KOŁATANIE DO WRÓT NOCY – pod takim jakby trochę staroświecko i tajemniczo brzmiącym tytułem wydał w roku bieżącym swój kolejny tomik wierszy poeta i prozaik Ryszard Mścisz. Nastąpiło to w Podkarpackim Instytucie Książki i Marketingu w Rzeszowie.
Co do tytułu, być może klucz do niego odnalazłby – gdyby jeszcze żył –przedwojenny znany niemiecki filozof kultury Oswald Spengler , autor głośnej swego czasu książki ‘Zmierzch Zachodu”. Powiedziałby zapewne, że przemawiająca przez tomik poetycka osobowość to dziecko nowożytnej cywilizacji europejskiej, ‘człowiek faustowski’.
I gdyby bliżej przyjrzał się zamieszczonym wierszom i poruszonym tematom, umiejscowiłby tego faustowskiego, pełnego zadumy autora – w fazie końcowej tej nowożytnej europejskiej formacji kulturowej – w fazie wyczerpywania się jej potencjału rozwojowego, a więc w fazie starczej – ‘zmierzchu’, uwiądu, dekadencji . Wyczułby chyba bowiem atmosferę à la fin de la décadence, końca epoki, znaną z wiersza Paula Verlaine’a – przeczucie, że coś się nieuchronnie kończy, że stoimy u progu czegoś nowego, nie dającego się przewidzieć .
Ale nie wybiegajmy zbyt daleko do przodu. Otóż zdaniem Spenglera człowiekowi faustowskiemu, jego ‘czuwającemu istnieniu’ towarzyszyło zawieszenie w pustej przestrzeni , atmosfera bezsennych nocnych rozmyślań, sam na sam z Bogiem , który ejst milczącym partnerem dialogu. Dialogu pozbawionego wszelkiego , nie dającego się wyobrazić w żadnej ‘magiczno-plastycznej’ formie. Samotność – czuwanie – noc .Noc , w której gubią się ścieżki i znikają kolory.
Mamy tutaj zapowiedź tego ,czego możemy się spodziewać przy lekturze tomiku. Porównanie z legendarnym magiem i alchemikiem, doktorem Faustem uwiecznionym przez dramat Goethego, jest trafne. Odnajdujemy w tym tomiku wątek, który przewija się przez wiersze poszukiwanie ‘chwili’, którą warto utrwalić i prosić – ‘pozostań!’
Podmiotem lirycznych tych poetyckich rozmyślań jest bardzo świadome ludzkie ‘ja’, świadome świata, siebie, swojej ludzkiej egzystencji. Cechy indywidualizujące, ułatwiające identyfikację tego ‘ja’ zostały silnie zredukowane i zatarte . Chciałoby się powiedzieć: Oto Każdy, Everyman, jak w średniowiecznym moralitecie, stający wobec rzeczy ostatecznych, w tym śmierci ( w jednym z tekstów napotykamy delikatną aluzję do średniowiecznych tańców śmierci, danse macabre)
W tę atmosferę konfrontacji ze śmiercią zostajemy wrzuceni bez zapowiedzi od razu na początku tomiku – to wiersz ODEJŚCIE TATY. I ,paradoksalnie, na tle innych wierszy tego cyklu to wiersz najbardziej emocjonalnie naładowany i najbardziej indywidualizujący liryczne ‘ja’ przemawiające do nas w tym tomiku.
Relacja ojciec-syn, znikniecie jednego z jej członków, ojca, to jakby opóźnione przecięcie pępowiny – ojciec staje się symbolem sporego kawałka życia, symbolem przeszłości tego wycinka bądź aspektu świata, który staje się już tylko czymś przywoływanym z pamięci. Migawki towarzyszące scenie pogrzebu sygnalizują to, co się przy tej okazji uwydatnia (ciepło więzi rodzinnych) i co pozostaje ( rana w sercu, dobra pamięć).
Nasuwa się refleksja o niewystarczalności słów, o tak trudnym problemie ich ich użyciu w sama porę, gdy są potrzebne trudno się mówi rzeczy najprostsze. Ten początek tomiku, który zaczyna się śmiercią, ma swój odpowiednik na końcu tomiku, razem tworzą one pewną ramę, w obrębie której następuje proces odchodzenia w przeszłość także innych elementów, które człowiek uznał za towarzyszące znaki swojego istnienia – mówią o tym wiersze ROLA DLA DOMU i STARY SKLEP.
Po tym początkowym ‘zainfekowaniu ‘ tematem nie dziwią nas nawracające myśli o przemijaniu i jak sobie z nim radzić ( w tle także literacka polemika z horacjańskim wątkiem Non omnis moriar, ‘nie wszystek umrę’). I to wszystko w dialogu z Bogiem, w którym ludzie ‘ja’ broni prawa do błądzenia, do ‘niedokończenia’ w sensie gombrowiczowskim – czyli nie osiągania etapu w którym wszystko już się wie i niewiele chce , i tak wiele rzeczy przestaje człowieka ciekawić. Etapu starczego skostnienia ludzkiego ducha.
Jest to jednocześnie spojrzenie trzeźwe i bez złudzeń, z silna nutą sceptycyzmu, humoru, autoironii, dystansu do siebie i tego, co się robi. Podmiot tego tomiku to klerk, człowiek należący do wykształconych strażników i przekazicieli kultury – nauczyciel, wychowawca (jak się domyślamy z wiersza HERBERT CZYTANY LEKTURĄ), zachowuje jednak jakiś prymarny plebejski , wiejski kontakt z naturą, co prawda we wspomnieniach z dzieciństwa (podglądanie pasikonika). Nie ma tu jednak takiej nowakowskiej konfrontacji dwóch ja ( ja w cylindrze, ja boso ). Widzimy natomiast równowagę, dusza która do nas przemawia jest wolna od uroszczeń płynących z roli społecznej – i przez to autentyczna, co wyraża się we wspomnianym dystansie do samego siebie.
Uderza nas pewien brak poczucia zakorzenienia, raczej wręcz coś odwrotnego –mobilność, poczucie bycia ciągle w ruchu (PODRÓŻ), co wyraża się literackim toposem drogi i nawiązaniem do hasła homo viator – ‘człowiek wieczny wędrowiec’.Podróż ,w wymiarze symbolicznym urasta do rangi alegorii życia ,a zarazem zapisu zachodzących w człowieku zmian, łączy pierwiastki pasywne (bycie przedmiotem dziania się) i aktywne (bycie podmiotem). To liryczne ‘ja’ jest bardzo bystrym obserwatorem strumienia zjawisk wokół siebie, stara się nie dać się mu wchłonąć (tylko krytyczna obserwacja śladów siwizny…).Potrafi uchwycić pewne prawidłowości ,’znaki czasu’. Jest wrażliwe na zgiełk i natłok bodźców, przede wszystkim informacji , płynących z mediów i rozpanoszonej elektroniki.
Jest jakby głosem wewnętrznym, czasami ’podziemnym chórem’ wg określenia Brandstaettera – gdy rozliczaniu się ze sobą towarzyszy poczucie winy .Pojawia się bowiem w tej autorefleksji także trudno uchwytny motyw sprzeniewierzenia się samemu sobie , zawodu sprawionego sobie samemu.
Nie przesądza, ocenia jedynie delikatnie i zarysowo, bez recept – ale nie jest obojętnym widzem . Mimo podkreślanego dystansu jest to ktoś zaangażowany bez fanatyzmu , i bez oznak entuzjazmu – ktoś, kto dobrze zna grę sukcesów, porażek i rozczarowań, słodki i gorzkie smak życia. Postawa Sokratesa, do którego zresztą nawiązuje, deklarując swoją niewiedzę: woli postawić pytanie niż diagnozę.
‘Noc’ nabiera wymiaru wszechogarniającej metafory, nawet alegorii tego, co nieznane, w co desperacko wrzucamy nasze pytania – chociaż ten wymiar naszkicowany jest niewieloma i to delikatnymi kreskami.
Wiersz KLAWIATURA LAT stara się zapisać doświadczenia życiowe ‘nowocześnie’ , językiem komunikacji komputerowo-smartfonowej , typowym dla młodszego pokolenia. Ale pojawiają się tez akcenty niepokoju. W wierszu UCIECZKA W NOWOCZESNOŚĆ widzimy, jak gubi się perspektywa, człowiek gubi swoje naturalne postrzeganie rzeczywistości – jest ono przesłaniane przez jego własne twory . Pada rzucone mimochodem, a le ważne pytanie o ‘syndrom Pigmaliona– nawiązanie go greckiego mitu o rzeźbiarzu, któremu ożył wyrzeźbiony przezeń posąg. Zarysowuje się wizja człowieka odgrodzonego od prawdziwego życia i prawdziwego świata przez to, co sam wytworzył, co go pogrąża w przestrzeni wirtualnej i iluzorycznej, co gorsza zatraca zdolność rozróżnienia jednego i drugiego.
Pojawia się też zagrożenie manipulacji ludzką świadomością na skalę na skalę masową , do niedawna trudną do wyobrażenia – pochylmy się nad wierszem WŁADZA. Światem zaczął rządzić światopogląd ‘Światopogląd’ to przecież ulubione słówko ‘minionej’ ; a tak niedawnej epoki totalitarnej, rzekomo już całkiem wyegzorcyzmowanej i odesłanej w niebyt. W istocie to triumfalny (spotęgowany przez upraszczające działanie masowych mediów) zespół grupowych mitów do wspólnego wierzenia i utwierdzania się w przynależności do ‘swoich’… a tak naprawdę odgradzających od rzeczywistości i życia ścianą tworzonych naprędce mitów, samooszustw i złudzeń.
Niekiedy wydaje się pojawiać ledwie dostrzegalna nuta – ‘coś niedobrego wisi w powietrzu, ale nie bierzmy sobie tego zbytnio do serca (w domyśle: bo i tak nic na to nie poradzimy ) …trochę to przypomina ostatnie lata ‘Wieku Rozumu’ – XVIII-wiecznej, oświeceniowej Europy przed spazmami Rewolucji Francuskiej . Ale to może zbyt daleko idące przypuszczenia.
Tomik jest więc jakby osobistą spowiedzią dziecięcia wieku, rozliczeniem osobistym ( co JA zrobiłem ze swoim życiem), ale także rozliczeniem klerka, wykształconego członka społeczeństwa powołanego do pewnej misji, intelektualisty , dziedzica tysiącleci kultury , jej depozytariusza i strażnika.
Jest zatem czymś, czemu jak najbardziej warto się przyjrzeć z bliska, przeczytać, i pozwolić sobie na własne refleksje. Bo zdaje się, że jedną z ważnych funkcji tego tomiku jest właśnie prowokowanie czytelnika do refleksji.


Mirosław Grudzień


 

» Ryszard Mścisz - Kołatanie do wrót nocy, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2019, ss. 66


Nowości wydawnicze

Zbigniew Michalski - Circulus vitiosus.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

» Zbigniew Michalski - Circulus vitiosus, Mieleckie Towarzystwo Literackie, Mielec 2019, ss. 64


Nowości wydawnicze

Anatol Diaczyński - O tych zapomnianych powiedzcie choć słowo.


Książka ta już była wydana w językach rosyjskim i ukraińskim, w skróconej wersji także po polsku. Było to jednak dwadzieścia lat temu. Od tej pory już całe pokolenie nie tylko nie czytało, ale nawet nie widziało tej książki. Ze wschodu przez te lata wróciły tysiące repatriantów i oni też o niej nie słyszeli.

Nie mam fizycznych ani finansowych możliwości promocji swojej książki, zwłaszcza za granicą. Na szczęście publikacja ta sama za mnie to czyni. Nieliczne egzemplarze po polsku, po rosyjsku i ukraińsku dotarły do Kazachstanu, Rosji, Niemiec i na Ukrainę. I ze wszystkich stron, zwłaszcza od moich ziomków, słyszałem tylko same dobre słowa o niej. Powiem więcej! Na podstawie tej książki niektórzy studenci pisali prace dyplomowe. (…)

Teraz, po latach, postanowiłem dopełnić i doprecyzować poprzednie polskojęzyczne wydanie, które miało tytuł „To my jesteśmy, Polsko!” i przygotować do druku nową wersję. Liczę, że tym razem po jej wydaniu zostanie ona należycie wypromowana, powiększając grono czytelników w całej Polsce, i nie tylko.

O czym jest ta książka, że ma takie powodzenie? Powieść tę napisałem w formie artystycznej, oparta jest jednak na faktach i zdarzeniach historycznych z życia współczesnych kazachstańskich Polaków. Historia o Polakach, o których władze PRL-u wolały nie wspominać. Również władze „nowej, demokratycznej” III RP nie od razu kwapiły się, aby pokazać siebie jako dobrą matkę Polkę wszystkich rodaków. (…)

Powieść „O tych zapomnianych powiedzcie choć słowo” to przede wszystkim literatura piękna. Życzę więc Państwu miłej lektury.


Anatol Diaczyński, Słowo wstępne (fragmenty)


 

» Anatol Diaczyński - O tych zapomnianych powiedzcie choć słowo, Wydawnictwo Poligraf, Brzezia Łąka 2019, ss. 340


Nowości wydawnicze

Mieczysław A. Łyp, Maria Stefanik, Wiktor Bochenek - Autorski Zeszyt Poetycki 2019 Nr 11, Czytanie obrazów. Pamięci Zygmunta Zabłyszcza.


Życie Zygmunta Zabłyszcza nie było łatwe. Dom rodzinny zastąpił mu dom dziecka w klasztorze Szarytek w Chełmnie, tam też przetrwał II wojnę światową. Po ukończeniu szkoły papierniczej i odbyciu służby wojskowej zamieszkał w Gwoźnicy Górnej. Tu spotkał swoją miłość, Jadwigę, z którą ożenił się, mając 25 lat. Małżeństwo to przyniosło mu dwóch synów i dwie córki oraz poczucie stabilizacji. Niestety, żona zmarła, dzieci się usamodzielniły i artysta został sam w niedużym domu w Wilczem w Gwoźnicy Górnej.

Każdego, kto zbliża się do tego domu, wita barwny portret żony, namalowany na zewnętrznej ścianie frontowej, widoczny z daleka.

Zygmunt Zabłyszcz próbował różnych zawodów: papiernika, strycharza w cegielni, rzemieślnika budowlanego, malarza w MPGK. Jednak już w wieku 14 lat zaczął interesować się malarstwem. W roku 1969 (w wieku 38 lat) zaczął pracować jako plastyk w Zakładach Metalurgicznych WSK Rzeszów. Po otrzymaniu renty inwalidzkiej zatrudnił się na stanowisku plastyka w Gminnym Ośrodku Kultury w Niebylcu. Z inicjatywy tej placówki został wydany w roku 2019, jeszcze za życia artysty, folder: Zygmunt Zabłyszcz. Artysta z Wilczego. Jest to pozycja wydawnicza, przedstawiająca biografię i drogę twórczą malarza oraz reprodukcje jego dzieł. Twórca zmarł już jako emeryt w wieku lat 88.

...

Pełna treść Wstępu


H. Krupińska-Łyp - fragment Wstępu do książki


 

» Mieczysław A. Łyp, Maria Stefanik, Wiktor Bochenek - Autorski Zeszyt Poetycki 2019 Nr 11, Czytanie obrazów. Pamięci Zygmunta Zabłyszcza, Druk: Drukarnia Creative Partner, Rzeszów, Wydawca: Związek Literatów Polskich Oddział w Rzeszowie, ISBN 978-83-927213-9-0, Rzeszów 2019 r., ss. 48


Nowości wydawnicze

Włodzimierz Gąsiewski - Blizna od poligonu rakietowego do Parku Historycznego.


Przez lata historia poligonu w Bliźnie była znana jedynie nielicznym mieszkańcom Blizny i okolicy oraz fascynatom broni, którzy w lasach otaczających naszą miejscowość znajdowali szczątki po rakietach i pociskach. Aby nie stracić tej historii, postanowiliśmy utworzyć Park Historyczny Blizna. Jest to obiekt położony dokładnie w miejscu poligonu doświadczalnego w czasie II wojny światowej. Mamy świadomość, że dla niektórych jest to historia trudna, związana ze śmiercią ludności. Jednak nie można zapomnieć o wydarzeniach II wojny światowej i o tym jak istotną rolę odegrała myśl technologiczna Wernhera von Brauna. Obecnie w Parku Historycznym Blizna staramy się przekazywać jak najwięcej informacji historycznej wszystkim zainteresowanym. Udaje się nam przekazywać wiedzę dzieciom i młodzieży. Nie wybielamy i nie koloryzujemy historii. Prezentujemy zarówno jej dobre jak i złe strony, tak, aby każdy mógł sam wyrobić sobie zdanie na temat tego, co się wydarzyło i jaki miało to wpływ na współczesne czasy

Wiesław Jelen - prezes Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Bliźnieńskiej, kustosz Parku Historycznego Blizna w Polsce (z przedmowy do książki)


 


Over the years, the history of the battleground in Blizna was known only to few: the inhabitants of the village, and the weapon enthusiasts who found remains of rockets and missiles in the forests around our village. We decided to create the Historical Park to not to lose this story. Our Historical Park is located exactly at the site of the World War II testing grounds. We are aware that the history of the place is difficult and involves the loss of lives of thousands of people. However, one cannot forgot about the events of World War II and about the significance of the technological thought of Werner von Braun. Currently, in Blizna Historical Park, we try to provide as much information as possible to all interested people. We aim especially at educating children and youth. We do not whitewash or dye history. We present both its good and bad sides. So that everyone can form an opinion about what happened and what effect it has had on modern times. (Tłum. Agnieszka Gąsiewska, Artur Skubis)


ÜberJahre blieb die Geschichte der Versuchsstelle in Blizna nur für wenige Bewohner von Blizna und der Umgebung sowie diejenigen, die für Waffen begeistert sind, bekannt;die haben in den Wäldern um unsere Ortschaft Teile der Raketen und Projektile gefunden. Damit diese Geschichte nicht verloren geht, fiel die Entscheidung, den Historischen Park von Blizna zu erstellen.

Die Stelle liegt genau da, wo sich die Versuchsstelle im 2. Weltkrieg befand. Uns ist bewusst, dass diese Geschichte für manche schwierig ist, dass sie mit dem Tode von Menschen verbindet. Die Ereignisse des 2. Weltkriegs und die wichtige Rolle des technologischen Gedanken Wernher von Brauns dürfen nicht verloren gehen. Laufend versuchen wir im Historischen Park von Blizna so viele Informationen aus der Geschichte allen Interessierten Personen zu liefern. Wir sind imstande, Wisse an Kinder und Jugendliche zu ermitteln. Wir waschen die Geschichte nicht rein, wir färben sie eben auch nicht. Wir stellen sowohl gute, wie schlimme Seiten dar, dass sich alle selbst eine Meinung darüber, was geschah, und welchen Einfluss dies auf heutige Zeiten hatte, bilden können. (Tłum. Łukasz Kiczko)


Blizna jest także przykładem nierównej walki żołnierzy polskiej Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i innych formacji, którzy wydzierali tajemnice broni „V” i przekazywali je sprzymierzonym aliantom. Dzięki temu było na pewno mniej ofiar ataków bombowych i rakietowych w Wielkiej Brytanii i innych krajach zachodniej Europy. Bliznę też wyzwalali polscy partyzanci, którzy wówczas współpracowali z nacierającymi wojskami sowieckimi. Oni też przekazali kolejne tajemnice tego poligonu przedstawicielom międzynarodowej komisji alianckiej. Teraz przed Parkiem Historycznym mają swój pomnik - wyraz wdzięczności za swoje bohaterstwo. Włodzimierz Gąsiewski (ze wstępu do książki)

Więcej informacji książce i spis treści: http://promocja.mielec.pl/wlodzimierz-gasiewski-blizna-od-poligonu-rakietowego-do-parku-historycznego/


Włodzimierz Gąsiewski (ze wstępu do książki)


 

» Włodzimierz Gąsiewski - Blizna od poligonu rakietowego do Parku Historycznego, Agencja Wydawnicza "Promocja" Mielec, ISBN 9788387549671, Mielec czerwiec 2019 r., format: A-5, ss. 150


Nowości wydawnicze

Włodzimierz Gąsiewski - Sceny filmowe i życiowe, czyli dzieciństwo na gapę w kinie "Narew".


(…) Forma książki. Ona mnie zaskoczyła, bo są to części poprzez które rozmawia autor z odbiorcami na Facebooku. Ja nie korzystałam i dopiero książkę drukowaną zdobyłam, bo nie posługuję się tymi środkami, a wielka szkoda, bo to po każdej części, a jest ich 52, można było zabrać głos, coś wyjaśnić, wspomóc pamięć. Nie wiem jaka to jest forma i chcę, żeby autor się wypowiedział: proza to wiadomo, wspomnienia, pewien pamiętnik, cofanie się w przeszłość. Nie umiem tego określić chociaż taki przedmiot jak teoria literatury i różne formuły jest mi znana. Ta możliwość rozmowy autora z osobami, które są z Pułtuskiem, albo były związane to bardzo ciekawe i zazdroszczę tym wszystkim, którzy potrafią takim nowym językiem się posługiwać. (…) W książce tak pięknie, uczuciowo, ciepło, wzruszająco dla mnie osobiście piszesz o swojej babci Ogrodowczykowej. Te twoje słowa, które brzmią, że babcia wpuszczała widzów do krainy snów i marzeń. To prawda. Kto z państwa chodzi do kina, żeby mieć przeżycia głębokie, to właśnie wkracza tam do tego świata zupełnie innego. On jest pozorny, on nie jest prawdziwy, ale jest bardzo ciepły, bardzo miły, wyzwalający różne uczucia i różne myśli człowiecze. Dlatego cieszę się, że to kino jest jednym z motywów twoich rozważań i wspomnień.

Więcej informacji o książce i przykładowe zdjęcia: http://promocja.mielec.pl/wlodek-gasiewski-sceny-filmowe-i-zyciowe-czyli-dziecinstwo-na-gape-w-kinie-narew-nowe-wydawnictwo-awp/


Irena Łapińska Siarkiewicz - emerytowana nauczycielka języka polskiego wychowawczyni autora w Technikum Mechanicznym w Pułtusku. Wypowiedź podczas Spotkania promocyjnego, Pułtusk 19 IX 2019 r.


 

» Włodzimierz Gąsiewski - Sceny filmowe i życiowe, czyli dzieciństwo na gapę w kinie "Narew", Agencja Wydawnicza "Promocja" Mielec, ISBN 9788387549695, Mielec - Pułtusk sierpień 2019 r., format B-5 (16x23,5 cm), ss. 284


Nowości wydawnicze

Włodzimierz Gąsiewski - Szkic historyczny Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Mielcu 1893-2018.


Książka historyczna, która wpisuje się w 100-lecie niepodległości Polski. Publikowane przez Włodzimierza Gąsiewskiego książki historyczne, są nie tylko opracowaniami naukowymi. Zawierają elementy eseju i opowiadania, starają się w przystępny sposób popularyzować dzieje i ludzi, którym są poświęcone.

"125 lat temu powstało w Mielcu Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, które było zalążkiem wszystkich późniejszych organizacji niepodległościowych w grodzie nad Wisłoką. Przede wszystkim w „Sokole” na wartościach chrześcijańsko-patriotycznych ukształtowało się całe pokolenie mielczan i mieszkańców innych miejscowości powiatu mieleckiego. W 1914 r. sprostali oni wyzwaniu i mimo nadal zaborczego ucisku w większości ochotniczo stanęli do walki w formacjach niepodległościowych, głównie w Legionach Polskich. Tak więc mielecki „Sokół” o 25 lat poprzedził odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 r. Dlatego właśnie, dziś w 2018 r., w 100 lat po odzyskaniu tejże niepodległości, tak ważna jest niniejsza publikacja, która wpisuje się w ten sposób w rok obchodów tej ważnej, narodowej rocznicy. Książka ta jest swoistą wędrówką przez dzieje mieleckiej patriotycznej, ale także i sportowej aktywności. Główne zawołanie „Sokoła” - w zdrowym ciele zdrowy duch, towarzyszyło mu przez cały czas jego historii."

Więcej o publikacji, m.in. spis treści i zdjęcia: http://promocja.mielec.pl/ukazal-sie-szkic-historyczny-towarzystwa-gimnastycznego-sokol-w-mielcu-1893-2018-wlodzimierza-gasiewskiego/


Józef Zaskalski - prezes Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Mielcu, z przedmowy do książki


 

» Włodzimierz Gąsiewski - Szkic historyczny Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Mielcu 1893-2018, Agencja Wydawnicza "Promocja" Mielec, ISBN 9788387549664, Mielec 2018 r., format: A-5, ss. 168


Nowości wydawnicze

Anita Róg - MEMENTO VITAE.


Anita Róg urodzona 4 października 2000 r. Pochodzi z Porąb Dymarskich. Obecnie studentka romanistyki Uniwersytetu Marii Curie - Skłodowskiej w Lublinie.



 

 

 

 

 

 

 

» Anita Róg - MEMENTO VITAE, Mieleckie Towarzystwo Literackie, Mielec 2019, ss. 66


Nowości wydawnicze

Stanisław Orzeł - Ziarno i ciernie.


Stanisław Orzeł (1911-1978) urodził się i wychował w sercu Gór Świętokrzyskich, w Chybicach. Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim wyjechał do pracy na Polesie. Wkrótce jednak podjął studia politologiczne na Uniwersytecie Wileńskim, które ukończył w 1939 r.
Wybuch wojny zatrzymał Stanisława Orła wraz z żoną w drodze na placówkę dyplomatyczną do Paryża. Lata okupacji spędzili oboje w Brześciu działając w konspiracji AK. W 1944 r. uciekli do Tarnobrzega, rodzinnego miasta żony Bronisławy, gdzie mieszkali oboje do końca życia. Stanisław Orzeł był tu znany jako nauczyciel, społecznik i dziennikarz gazety zakładowej w Kopalni i Zakładach Przetwórczych Siarki.
W 1951 r. wydał pierwszą powieść – od Łysicą, a potem do 1969 r. trzy następne – Chmurne lata, Kamienista droga, Zbój świętokrzyski. Prace nad kolejną powieścią przerwała śmierć autora w 1978 r.
Trzydzieści parę lat po jego śmierci porządkując domowe dokumenty znalazłam część rękopisów i maszynopis dokończonej powieści – Ziarno i ciernie.
Po dokonaniu niezbędnych korekt przygotowałam ją do druku.
Pragnę podziękować wszystkim, którzy mi pomagali w tej pracy, a zwłaszcza pani Marzenie Jarzynie za techniczne opracowanie tekstu.


Maria Orzeł – Łysiak (córka autora)


 

» Stanisław Orzeł - Ziarno i ciernie, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2019, ss 218


Nowości wydawnicze

Mieczysław A. Łyp - Wiersze zebrane. Tom II.


Mowa wiązana jako autoportret
O II tomie „Wierszy zebranych” Mieczysława A. Łypa


Tom drugi Wierszy zebranych (Rzeszów 2019) Mieczysława Arkadiusza Łypa zaczyna się naprawdę od cyklu Autoportret , który w znacznej mierze stanowi klucz do tej mowy wiązanej. Wobec kolejnych partii książki: (II) Pejzaży i ogrodów; (III) Zielnika; (IV) Sztuki; (V) Nokturnów świątecznych pełni on funkcję dość specjalnego – artystycznego – otwarcia i zarazem wprowadzenia. Niejako przy okazji ujawnia filmową zasadę montażu (łączenia) drobnych zdarzeń fabularnych – dziedziczoną po awangardzistach – anonsuje tematykę, sferę brzmień, semantykę, aksjologię.

Wzmiankowaną kluczowość prezentuje od razu wiersz inicjalny – Biografia . Przynosi dawkę oznajmień osoby mówiącej o swoich własnych doznaniach egzystencjalno-estetycznych. Na początku sygnał, który ewokuje niepokój. „Zacząłem się od iskry płomienia ǁ ognia dotyku i lęku”. Tuż za nim, migawkowo, jawią się obrazy antynomiczne, z semantyką łagodności, urokliwe. „Zacząłem się od łąk ǁ stawów i sadów wiśniowych”. Tak prezentuje się pierwsza – z serii – wzmianka, która współtworzy sekwencję o tym, co w latach dzieciństwa, spośród zwyczajnych, choć nieraz przykrych zdarzeń – równolegle do poznawanych książek, obiektów przyrody, dzieł malarskich – kształtowało autora świadomościowo, ale też i o tym, co nadal go stwarza. Następne wzmianki mają postać wyliczeń i paralelizmów składniowych. „Co dzień zaczynam się od zieleni ǁ […] od Brzeziny i pachnącego tataraku ǁ białych zasp błękitnych irysów ǁ i ulotności chwili co trwa ǁ – a właśnie minęła”. Impresje o stronach rodzinnych, o tamtejszej zieloności, ale i o różnych dziedzinach sztuki – najpierw o literaturze pięknej (tu o Fauście Johanna Wolfganga Goethego), a potem o dziełach malarstwa, i o muzyce, wprawdzie niedookreślonej, ledwie wzmiankowanej – tworzą wymowny, spójny zbiór doznań, a zarazem przesłanek sprawczych świadomościowo. „Co dzień zaczynam się ǁ od słoneczników van Gogha ǁ nenufarów Moneta ǁ żółtego grążela Jana Majczaka ǁ […] ǁ Co dzień zaczynam się ǁ od barwy dźwięku i światła”. W ten sposób urzeczywistnia się ciągłość szczególnego aktu estetyczno-poznawczego, skupionego na recepcji piękna. Przynosi on zachwyt sztukami, które objawiają monologującej osobie piękno świata, będące remedium na historyczne zagrożenia i na kruchość ludzkiej egzystencji. „Jak ocalić kruchość istnienia?”; oto sceptyczna puenta wiersza Przebudzenie (W. z., 47). Również stąd nieprzypadkowo – gdzie indziej – padają na wskroś osobiste wyznania autora: „choruję na piękno” (Próba portretu; W. z., s. 229). „Szukam sekretu piękna ǁ pachnącego groszku ǁ tego z obrazu Polita ǁ tego z wiersza Trzebińskiego ǁ i obrazów Anny ǁ i z moich ogrodów” (W sercu liliowej tajemnicy; W. z., s. 123). Takich wyznań jest dużo, zasługują na uwagę ze względu na ich kulturowy rodowód. Od starożytności po nowożytność europejska myśl filozoficzna i historia sztuk wizualnych utrwaliły przekonanie, że piękno świata materialnego stanowi niedościgły wzór dla artystów . Jak trzeba domniemywać, z owego przekonania wywodzą się utwory Mieczysława Łypa, które tworzą cykle: Pejzaże i ogrody, Zielnik, Sztuka. Piękno w nich obecne ewokując dobro i prawdę , zda się być „widzialnością dobra, tak jak dobro jest metafizycznym warunkiem piękna” . (...)

Pełna treść opisu


Gustaw Ostasz, Mowa wiązana jako autoportret


 

» Mieczysław A. Łyp - Wiersze zebrane. Tom II, WBX Studio Drukarnia Wydawnictwo, Rzeszów 2019, ss. 252


Nowości wydawnicze

Mirosław Welz - Wróżę z wad, aforyzmy.


Mimo dość precyzyjnego określenia przez literaturoznawców poszczególnych gatunków, w rzeczywistości czyli w praktyce pisarskiej, granice pomiędzy aforyzmem, sentencją, epigramatem, złotą myślą zacierają się.
Mirosław Welz w prezentowanym czytelnikowi zbiorze „Wróżę z wad”, w pewnym sensie korzysta ze wszystkich tych form, jednak stawia zdecydowanie na aforyzm. I to bardzo skutecznie. Czyli na zwięzłe, przeważnie jednozdaniowe przywołanie prawdy; to aforyzmy w sensie klasycznym, czyli kilkuwyrazowe utwory, zawierające myśli o charakterze moralnym, filozoficznym, psychologicznym itp., jednocześnie błyskotliwe, stylistycznie wyraziste, często naznaczone paradoksem, jak choćby ten aforyzm: Grzech oswaja sumienie, aż staną się jedno. Zbiór ten jest w części wyborem wcześniejszych myśli i aforyzmów autora, reszta to jego nowe perły łowione z dna. […]
Mirosław Welz często przekazuje czytelnikowi myśli filozoficzne, właśnie w kanionie aforyzmu. To wielka tradycja – taką aforystyką błyszczeli Pascal, Schopenhauer, czy Nietzsche, Kierkegaard i Cioran, stąd niekiedy uważa się te ich myśli za prozę naukową lub filozoficzną. Ale nie unikali pisania aforyzmów najwyższej klasy poeci, jak Johann Wolfgang Goethe, Heinrich Heine czy Novalis. […]
Autor drąży nieustannie problem życia, akcentując jego jakość; życie musi mieć jakąś linię postępowania, by zdążyło ku określonym wartościom. W aforystycznym stwierdzeniu:

Nie wierzę ludziom, którzy nigdy nie kłamią,

tkwi jakaś zadra złych doświadczeń. Przecież nie ma wśród nas ideałów, nie ma permanentnie świętych. Lecz aforyzmy Welza przemawiają do nas nie tylko ex cathedra, nie tylko na koturnach. Wiele owych miniatur stanowi „odtrutkę”, sporo w nich żartu. […] Mirosław Welz, jak na aforystę przystało, ma w zapasie także gorzką ironię, pisze:

Piękny mózg, ani jednej zmarszczki,

czy

Chemia życia: przestrzegać zasad i unikać kwasów,

oraz zachęca do „współpracy”, może raczej oferuje swe usługi pod tytułowym szyldem: Wróżę z wad. Ustawiłem się do niego w kolejce …


Jan Tulik, Wróżę z wad [fragmenty wstępu]


 

» Mirosław Welz - Wróżę z wad, aforyzmy, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2019, ss. 118


Nowości wydawnicze

Barbara Mazurkiewicz, Tatko


Posłowie
„Jakże samotne są po tobie miejsca.”

Wpadł mi w ręce niezwykły tomik wierszy, wspomnień, nasycony serdeczną miłością do ojca. Autorką jest Barbara Mazurkiewicz, która zwierza się w jednym z wierszy, że ma „kota na punkcie umierania z tęsknoty do swego taty”. Żałuje, że zbyt późno zaczęła „malować wspomnienia”, pełne tragicznych wydarzeń, od kiedy „załadowali w sowieckie wagony”. O tragicznej przeszłości ukochanego ojca opowiada nie tylko wierszem, ale i przejmującymi prozatorskimi obrazami. Wspomina „kresową krainę, cichą i zieloną”, która już porosła „rozrzucone kości” zabitych. W wierszu „Kiedy nastaje” powierza te ”blizny ptakom, ciszy i modlitwie”. „W imię ojca bohatera” „budzi do apelu” „dziewczęta i chłopców z wojny” i składa im hołd „za niezłomność, za pogardę dla śmierci i wroga”. Z tęsknotą „warkoczykowej dziewczynki” wspomina „dom niebogaty, lecz pełen ciepła, dobroci” i swe młode lata, gdy zakładała na głowę „kapelusze z duszą, z których można wyjąć marzenia senne”.
Tymczasem „Skrzypiący próg pożegnał na zawsze" ojca, a tyle jeszcze chciała mu powiedzieć o swym przywiązaniu, podziwie i przeprosinach. Nie zdążyła. Skarży się: „Zostawiłeś mnie tato i bracie z problemami nie do ogarnięcia”, ale wierzy, że ojciec nawet po śmierci „zbiera troski i żale” swoich dzieci.
„Ty, który mówiłeś, że jestem doskonała” – pisze poetka. W innym zaś miejscu narzeka na „coraz cięższe kamienie” życia; właśnie ojcu powierza swe żale, rozterki i myśli, co „huczą jak stare parowce” a potem „odlatuje na papierowych skrzydłach” do teraźniejszości, by znów „tęsknić do tego, co kochaliśmy”, bo dziś tak często życie jest oparte „na cudzym widzimisię”, że „trudno wytrzymać na bezdechu”.„Nie umiem bez ciebie dorosnąć”- przejmujące słowa.
„Oczy wielkie po tacie - widziały niejedno”, a nie zawsze dojrzały „światło”, które pozwoliłoby „zrozumieć niebo”. Barbara w słowach pełnych wdzięczności wymienia to, czego nauczył ją ojciec: miłości do człowieka, natury i ojczyzny. Wśród liryki wspomnieniowej, refleksyjnej znajdują się w jej poezji piękne wiersze patriotyczne. Ojczyznę widzi w miłości do przeszłych i teraźniejszych wydarzeń, w afirmacji piękna natury i ludzi, czyli tam, gdzie „słowem połamię się jak chlebem. - Szczęść, Boże - powiem sąsiadom.” „Ja wierzę w Ojczyznę NIEPODLEGŁĄ i nie porzucę dla piękniejszych ogrodów”. Ubolewa, że „nasze dzieci mają sny w Arizonie, Londynie - tam, gdzie zabijają za wiarę”. Stapia się obrazowo w naturę, łącząc uczucia, doznania z jej zjawiskami, jednocześnie zdając sobie sprawę, że „wszystko dzieje się od nowa, ale nie tak”, jak dyktuje „przykucnięta miłość”. Poetka wie, że „miłość ma boleć”, godzi się z przegraną, ale „czeka cierpliwa” na zmiany, bo nie potrafi być sama. Bardzo wzruszające są przeprosiny, jakie kieruje do tragicznie zmarłego brata. Mimo bezsilności wyrzuca sobie, że zbyt mało zrobiła, aby go uchronić od złego losu. Chciałaby cofnąć czas, „martwe liście przykleić do drzewa” i powrócić do tamtych chwil, gdzie wieje „podkarpacki wiatr”. O innym bliskim-dalekim pisze: „… jeszcze inne życie niż to tutaj”, niestety, zakreśliło „granice posiadania na własność” i „schowało ręce w kieszeniach”, by po chwilach uniesień przyszedł czas bólu i rozgoryczenia. Pozostały wiersze, w których poetka jak wytrawny „psycholog rozlicza czas”, co „uczy pokory i nigdy nie wraca”.„A czas nie działa wstecz” i nie wracają namiętności, i „głupio zamykać oczy, kiedy robi się dzień”. Trzeba pozostać przy „kawie, the doorsach i wierszach”. A co z miłością? „Nikt nie biegnie za nią”, pozostaje „trwanie”, bo „obietnice uległy przedawnieniu”. Ile w tej skardze goryczy! Piękne są ostrzeżenia, jakie Basia kieruje do ukochanego syna. Pisze: „Nadszedł czas na porządki w szczątkach - zanim słowa wrosną korzeniami”, zanim nie zgaśnie miłość, zanim nie za późno … „Droga do syna” okazała się pełna cierpienia i niepewności, jednak tylko „W Matce od początku do końca” znaleźć on może „miękkie oparcie”.
Przejmujące są słowa „Monologu własnego”, w którym autorka rozlicza się sama z sobą, pisze swoisty „testament pustki i niepokoju”, podczas gdy kiedyś „ miała skrzydła z puchu i przebierała w słowach idealnie”. W liryce miłosnej też: „O miłości mówię jak o chlebie” - pisze poetka w wierszu „Na dwóch brzegach”, przepełnionym tęsknotą serc „szukających się na odległość”. Pięknie zwierza się księżycowi. Z żalu próbuje "przygadać" mu, że jest "ospowaty i utknął w czasoprzestrzeni", ale jednocześnie zazdrości, że może być i "na emigracji", i w kraju. Skarży się na życie emigracyjne, gdzie nie "wyrastają chaty i latem nie patrolują jaskółki". Takie życie to "lekcja samotności, wyzwań i wyrzeczeń" Zaś w wierszu „Portrety” kreśli poetka szereg codziennych obrazów, obiecując sobie, że choć są przemijaniem, to w swoich wierszach i albumach zatrzyma ten czas. Sama próbuje „trzymać fason, bo nie wypada krzyczeć z bólu”, ale smutek dyktuje słowa: „radość w życiu jest niepotrzebna”, gdy „anioły wypadają z gniazd”.

Opowiadania Barbary to „wiersze rozebrane do prozy”, to przemyślenia pełne kunsztownych metafor, świadczących o ogromnej wrażliwości i umiejętności obserwacji nie tylko zachowań człowieka, ale i jego skołatanej przeżyciami duszy. Przyznaję z całym przekonaniem, że tomik tych wspomnień, refleksji i odczuć przypadłby Panu śp. Janowi Cozacowi do serca i byłby bardzo dumny ze swej Basi.


Anna Przeździecka


» Barbara Mazurkiewicz, Tatko, Wydawnictwo E–Kropek, Lubaczów 2019, ss. 85


Nowości wydawnicze


Mirosław Osowski, Wilki morskie na lądzie


„Wilki morskie na lądzie…” – dawne i nowe opowiadania

Wśród zbioru opowiadań Mirosław Osowskiego „Wilki morskie na lądzie i inne opowiadania” znajdziemy utwory pisane już w młodości, ale opublikowane dopiero w wieku dojrzałym, jak też i takie, które zostały wydrukowane dopiero po raz pierwszy. Osowski wcześniej nie kwapił się z publikacją swoich utworów, żyjąc daleko od środowisk literackich i sądząc zapewne, że na wszystko jeszcze przyjdzie czas. Do prasy społeczno-kulturalnej wysłał w młodości tylko kilka utworów, które jednak nie zostały przyjęte do druku. Te pierwsze niepowodzenia nie zraziły go jednak do pisania. Ale też z tego powodu nie ujawniał swoich prób literackich, nie wysyłał ich do pism literackich i społeczno-kulturalnych, chcąc zapewne wystartować jako ukształtowany twórca, który może poświęcić się wyłącznie pisarstwu. Niestety, źle skalkulował swoje plany, czas ponownego startu okazał się dla niego mało łaskawy. Kiedy miał zadebiutować przed blisko 30 laty z powieścią „Domki z kart”, noszącej jeszcze wtedy tytuł „Domy z piasku”, wszystko zaczęło się w Polsce gwałtownie zmieniać, prywatyzować i powieść, na którą miał niebawem podpisać z wydawnictwem umowę, po paru miesiącach została odesłana w maszynopisie z powrotem autorowi z załączonym listem i słowami uznania. Tylko tyle. Cztery lata ciężkiej pracy, a był to rok 1987, na niedawno zakupionej maszynie do pisania, po którą autor jechał aż do Radomia, pozostało odstawione na domową półkę na ponad 11 lat. Podobnie było z niektórymi opowiadaniami: niby miały zostać opublikowane, ale pisma upadły i także te utwory powiększyły zawartość domowego archiwum. Powieść w końcu udało się Osowskiemu wydać sumptem własnym, gdy był już od paru lat na emeryturze. Z opowiadaniami było trochę inaczej: niektóre znalazły się co prawda w wydanych przed kilkunastu laty zbiorach, wydanych sumptem własnym, inne zaś nie. No cóż, jak mawiali starożytni Rzymianie: habent sua fata libelli. Osowski chciałby tym zbiorem, tak się wydaje, zamknąć swoją twórczość prozatorską. Ma też jeszcze kilka tomów wspomnień podobnych do tych, jak w wydanych książkach: „W krainie dzieciństwa” czy „Uniwersyteckie lata”, ale – z tego, co wiadomo - nie zamierza ich przynajmniej na razie publikować, lecz zostawić w bibliotecznych archiwach.

Tematyka opowiadań „Wilki morskie na lądzie…” jest – jak łatwo się zorientować - bardzo bogata i różnorodna, zaczyna się od wspomnień z dzieciństwa, spędzonego na wsi, w której się wychował i dorastał, potem przechodzi do reminiscencji ze swego pobytu w klasztorze, kopalni węgla kamiennego na Śląsku, by przejść do czasu studiów, latach spędzonych w Tarnowie, a kończy na wieku dojrzałym, nawrotem do epizodu z odległej młodości. Osowski w swoich opowiadaniach eksperymentuje i próbuje różnych form narracji: listów, diariuszy, czy wspomnień, pisanych w pierwszej osobie, czy mów sądowych, podkreślając autentyzm tekstów i autobiografizm, który tak bardzo charakteryzuje jego twórczość. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko gatunek i forma, przyjęta konwencja, ale za nią przecież kryje się fikcja literacka, a nie reportaż z przeszłości. Podobnie rzecz ma się z „Naczelnikiem Kurdą”, znamionującym satyryczne uzdolnienia pisarza.



» Mirosław Osowski, Wilki morskie na lądzie - opowiadania i humoreski, Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2019, ss 160


Nowości wydawnicze


Zdzisława Górska - Ulotność.


Wstęp

W tomiku Zdzisławy Górskiej zatytułowanym „Ulotność” dominują wiersze z 2013 i 2014 roku. Swoim chronologicznym układem zachęcają do dokonywania syntez i podsumowań. Można tu prześledzić linie rozwoju poetyckiego warsztatu i sposobu widzenia świata, oczywiście przede wszystkim w czasie zamkniętym datami tekstów.

Nie sposób jednak nie odnotować powiązań z lirykami, powstałymi wcześniej, skoro nowy tomik jest integralną częścią dorobku twórczego poetki. Nawet pobieżna lektura pozwala zauważyć kontynuację niektórych motywów i środków wyrazu. Autorka znowu eksponuje swoją ulubioną porę roku: jesień. Warto przytoczyć dłuższy fragment tekstu: Kadr z jesieni.
Przebarwił się las, zauroczył
Kolorami
Rdzawe liście bukowe jeszcze
przysłaniają niebo
Jak dobrze iść i oddychać
kiedy plamka słońca szuka mnie
nieustannie
a pnie szarosrebrzyste połyskują
księżycowo
Potoczył się wiersz perliście
po górach, jarach, niedostępnych
nawet myślom
Zapach mchu i przebarwionych liści
zamienił serce w kwiat paproci

Daje się tu zauważyć również inna stała cecha: fascynacja kolorem, którego źródłem jest pora roku. Jesienne motywy łatwo dostrzec też w takich lirykach, jak: Wspominam, Dzban, Zwątpienia. Pojawiają się obecne już w poprzednich tekstach udane neologizmy: jesiennieję, zjesienniałam, rozjesiennienie. Ten szczególny dla natury czas jest symbolem refleksji ontologicznej, środkiem do wyrażania poczucia upływającego czasu, przemijania. Coraz głębsze wchodzenie w czas prowadzi podmiot liryczny do własnej jesieni, nadchodzącej nieuchronnie. Stąd uprzywilejowanie tej płaszczyzny czasowej wobec wiosny, lata i zimy. Wprawdzie dni mijają, ale do końca roku jeszcze daleko. W cytowanym wyżej fragmencie pojawia się jednak coś, na co warto zwrócić uwagę: wywołane pięknem otoczenia poczucie radości życia. Rzecz dość rzadka w twórczości Zdzisławy Górskiej. Jej wiersze, co prawda niezbyt często, tchną tragizmem, ale są pesymistyczne. Mimo poczucia zagrożenia potrafi jednak podmiot liryczny wyzwolić euforię:
Dobrze jest żyć, iść aleją
kasztanową w Nałęczowie,
z kieszeniami wypolerowanych
natchnień,
W zawiei jaskrawych liści
powtarzać wiersz jak mantrę
Głębia
...

Pełna treść Wstępu


Hanna Krupińska-Łyp, Wstęp


 

 

» Zdzisława Górska - Ulotność, BONUS LIBER Wydawnictwo i Drukarnia Diecezji Rzeszowskiej, Rzeszów 2019, ss. 104


Nowości wydawnicze

Almanach pokonkursowy "O kwiat dziewięćsiła" - Okno z widokiem na każdą porę roku.


Słowo wstępne

Ogólnopolski Konkurs Poetycki „O kwiat dziewięćsiła” liczy sobie, nomen omen, już dziewięć lat roślina, która jest w nazwie tego konkursu, jak w dawnych czasach mieszkańcy górskich okolic wierzyli, posiada w sobie magiczną moc, która dziewięciokrotnie przewyższa działanie lecznicze innych ziół. Miejmy nadzieję, że przynajmniej w części taka moc towarzyszy temu konkursowi.

Konkurs trwa, to cieszy, a różne przecież były momenty w jego historii. Organizatorem pierwszej edycji była Filia Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Skomielnej Czarnej, od drugiej do siódmej edycji – jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Skomielnej Czarnej, a od ósmej edycji organizatorem jest GOKiS w Tokarni. Co roku do kręgu uczestników konkursu dołączają kolejne osoby, poeci z bliska i z daleka, w tym autorzy ze środowisk polonijnych wielu krajów świata.

Każdy człowiek chciałby swym życiem pozostawić jakiś ślad. Dla poety jest to słowo pisane, w którym stara się wyrazić swoje uczucia, myśli, niekiedy pragnienia, czasem ucieka się do artystycznej prowokacji, by tworząc wierszem swój własny świat, podzielić się tym wszystkim z czytelnikiem.

Co trzy lata wydawany jest pokonkursowy tomik wierszy, które z wielu zakątków Polski napływają do Skomielnej Czarnej w Beskidzie Makowskim nie po to, by tutaj pozostać, lecz aby dzięki wyobraźni czytelników wyruszyć w dalszą wędrówkę.

W niniejszym więc zbiorze znalazły się wiersze autorów nagrodzonych i wyróżnionych w VII, VIII i IX edycji OKP „O kwiat dziewięćsiła” oraz niektóre inne wybrane do druku. Poza tym zaprezentowane są sylwetki wszystkich jurorów tych edycji, pomysłodawcy konkursu, a także informacje na temat organizatora konkursu i członków komitetu organizacyjnego.

W dotychczasowych dziewięciu edycjach konkursowych wzięło już udział ponad 650 autorów z ponad 500 miejscowości ze wszystkich województw w Polsce. Do oceny jury zgłoszono w sumie około 2000 wierszy, z czego 78 autorów nadesłało w VII edycji 273 wiersze (łącznie w kategorii obowiązkowej i dodatkowej nieobowiązkowej), w VIII edycji 80 autorów – 286 wierszy i 77 autorów w IX edycji – 265 wierszy. Jak widać – udział uczestników jest już od kilku edycji ustabilizowany.

Liczby osób i wierszy towarzyszące temu konkursowi, opinie jurorów i czytelników, uprawniają stwierdzenie, że konkurs ma sens i spełnia swoje zadanie.

Tytuł niniejszego zbioru został zaczerpnięty z wiersza Joanny Ganobis pt. „Za wszystko”, nagrodzonego trzecim miejscem w IX edycji konkursu.

Jako inicjator konkursu, wierzę że wiersze autorów pomieszczone w tym zbiorze spotkają się z życzliwym przyjęciem każdego z czytelników i będą oknem z widokiem na każdą porę roku.


Lesław J. Urbanek


 

 

» Almanach pokonkursowy "O kwiat dziewięćsiła" - Okno z widokiem na każdą porę roku, Skomielna Czarna 2016 - 2018


Nowości wydawnicze


 

Związek Literatów Polskich