Nowości wydawnicze

Rzeszów

Preambuła statutu ZLP


Związek Literatów Polskich jest zawodową organizacją pisarzy. Jego członkowie, w swojej twórczości i działalności, nawiązują do humanitarnych tradycji myśli ogólnoludzkiej, które w kulturze polskiej zawsze były zespolone z troską o dobro kraju i narodu. Kontynuacja tych tradycji oraz wszechstronny rozwój współczesnej literatury polskiej stanowią przedmiot starań i pracy wszystkich członków i władz Związku Literatów Polskich.



Związek Literatów Polskich

Menu

Nowości wydawnicze 2020


Teresa Paryna - Roztrzaskane lustro


Kresy utracone czyli „Roztrzaskane lustro”, podróż sentymentalna Teresy Paryny

Jak przedstawić książkę, żeby nie zgubiła się w setkach, a może nawet w tysiącach kresowych wydawnictw, nie tylko z Podkarpacia ale i Lubelszczyzny, Podlasia, a nawet z całej Polski, gdzie wszędzie rozsiani są potomkowie mieszkańców polskich Kresów i w najprzeróżniejszy, artystyczny sposób wracają do krain swoich rodziców i dziadków, nie mogąc się wyzbyć bólu z okaleczenia pękniętej części Ojczyzny, której dzikie pola odłamano od Macierzy brutalnie niczym taflę lustra…

Teresę Parynę znam oczywiście jako koleżankę z rzeszowskiego oddziału Związku Literatów Polskich, ale też raz, czy dwa spotkałem ją właśnie na Kresach. W ukraińskim Zadwórzu, polskich Termopilach, gdzie kilka setek żołnierzy, w tym gimnazjalnych uczniów opierało się w 1920 r. bolszewickiej nawale. W większości zginęli, ale zbawiennie opóźnili marsz czerwonych kozaków na Warszawę. Pani Teresa z wielkim zaangażowaniem uczestniczyła wówczas w rocznicowych, sierpniowych uroczystościach. Ja byłem bardziej obserwatorem, reporterem i po trochu kronikarzem,. Jako urodzony na Mazowszu, Kresy, czy to obecnie ukraińskie, czy białoruskie, gdzie również byłem, traktowałem bardziej jako kolebkę polskiej historii i kultury, a nie miejsce jako moje rodzinne strony. Tymczasem wystarczy tylko zagłębić się w notkę biograficzną Teresy Paryny, która „urodziła się w Sośnicy Jarosławskiej, w rodzinie przesiedleńców z miejscowości Czyszki koło Lwowa, od 1974 r. mieszka w Przemyślu...” Tylko w tym jednym zdaniu wyrwanym z życiorysu zawiera się los Kresowian i ich dzieci, w tym także autorki „Rozstrzaskanego lustra”.   » więcej...



 

» Teresa Paryna – Roztrzaskane lustro



Nowości wydawnicze

Anita Róg-Bindacz - Przyćmione światła


„Przyćmione światła” to szósty tomik autorstwa Anity Róg-Bindacz. Został wydany pod patronatem Mieleckiego Towarzystwa Literackiego i wydrukowany przez Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnię w Sandomierzu. Publikacja ta jest podzielona na dwa działy: „Ćma przysiadła na moim ramieniu” oraz „Ćma przysiadła na moim sercu” i liczy 74 strony. Została ona wzbogacona o ilustracje absolwentki liceum plastycznego w Rzeszowie, obecnej studentki historii sztuki na UJ, Sylwii Maziarz oraz zdjęcia męża poetki.

Ten tomik ma dla autorki szczególne znaczenie. W ciągu nieco ponad roku w jej życiu doszło do wielu zmian, a wiersze są ich odzwierciedleniem. Dotyczy to zmian w świecie zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. W utworach można odnaleźć chociażby echa pandemii. Są w nim także wiersze o niestandardowej budowie, np. Interpunkcjonalizm lub Algorytmik. Okładka jest wytworem wyobraźni autorki.



 

» Anita Róg-Bindacz – Przyćmione światła, Mieleckie Towarzystwo Literackie, Mielec 2020, ss. 74



Nowości wydawnicze

Stefan Żarów - MENSURA HOMINIS


Wypadki roku przestępnego 2020 po raz kolejny w historii cywilizacji spowodowały, że nagle życie z dnia na dzień może mieć absurdalny wymiar egzystencji. Wszystko co ziemskie ma formę przemijającą, lecz by dar życia posiadał najwyższą rangę nie należy nam godzić się na zło nawet na najmniejszy jego przejaw. Pandemia Covid-19 jest obecnie przejawem kolejnej formy zła w skali globalnej bez względu na fakt przyczyn jej wywołania. Codzienny trud jednostki wystawiony został na ryzyko utraty zdrowia, a nawet śmierci. Ponownie został zachwiany odwieczny rytm zdobywania przysłowiowego szczytu pchania mitycznego kamienia.

Działanie to sens naszej ziemskiej wędrówki - tu i teraz, sedno naszego być, w którym odnajdujemy cel podejmowanych czynności, kreację rzeczywistości. Jeżeli nie będziemy w stanie pokonać pandemii w chwili obecnej, to doraźnie wymusi ona na nas zmianę pewnych nawyków i przyzwyczajeń, a w dłuższej perspektywie może prowadzić do powstania nowych wzorców kulturowych.

Historia ludzkości wskazuje, że nie powinniśmy spocząć, poddać się, zaprzestać walki z niewidzialnym wrogiem. Pandemię czy jakąkolwiek inną formę zła nie można niczym usprawiedliwiać. Jak trafnie ujął to Albert Camus autor perły w światowej literaturze Dżuma, „W miarę możliwości nie należy być po stronie zarazy” dodałbym - w jakiejkolwiek jej przejawie i na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Nie wolno nam przyzwyczaić się, okazywać inercję. Czy to aż tak wiele by nadal przeciwstawiać się i poszukiwać rozwiązania?


  » Recenzja Ludwika Filipa Czecha Historia wierszem spisana


Stefan Żarów


 

» Stefan Żarów – MENSURA HOMINIS dziennik małopandemiczny, Mieleckie Towarzystwo Literackie, Mielec 2020, ss. 70



Nowości wydawnicze

Izabela Zubko - Wierszariusz słowiański


„Wierszariusz słowiański” Izabeli Zubko to najnowszy tom poetycki traktujący o bytach-bóstwach słowiańskich rzekomo wpływających na nasze emocje: radość, tęsknotę, rozpacz, strach i ból... Autorka przedstawiła ich tu całą plejadę. Do każdego bohatera przypisana jest wymowna ilustracja, przez co bóstwa zdają się być ucieleśnione przydając całości nutkę grozy. Mistrz krytyki literackiej Andrzej Zaniewski we wstępie do niniejszej publikacji z entuzjazmem i uznaniem wskazuje na zalety tego wydania. Wyraża podziw dla przenikliwości i sugestywności narracji, jaką obdarowała autorka specyficzne byty, które są „obce religii chrześcijańskiej, nie są jednak w konflikcie z wiarą większości Polaków, a przeciwnie – wydają się jej uroczym, oryginalnym dopełnieniem…”. Jest wdzięczny Izabeli Zubko, iż zabrała go w fascynującą podróż po zamierzchłych-zapomnianych regionach cywilizacji pogrzebanej, zasypanej, a przecież jakże ważnej w naszych narodowych pradziejach. Iza Zubko wywiązała się perfekcyjnie z trudnego zadania lirycznej interpretacji mitologii słowiańskiej, co wymagało analitycznej wiedzy, precyzji, a może i odwagi – dodał Autor wstępu. Nie można się nie zgodzić z taką konkluzją. Każda strona poetycka istną ucztą. Może rozsmakujemy czytelnika wierszem „Zwid” z promowanej lektury: Przeżyłam porę / dojrzewania jabłoni / na szczęście nie jest ostatnią / przytulona do bryzy / nie usłyszałam twojego głosu / Zapraszam więc życie /zatrzymane na moście / do zbierania plonu / bo kwiaty odzyskały zapach / W obawie że przyjdziesz po mnie / odwróciłam lustro od dnia / nie chcę w tobie rozpoznać siebie / i czekać aż wrócisz


Recenzja Marii Bednarek ukazała się w: "Własnym Głosem" Nr 1/2020/110, styczeń-marzec 2020, s. 17.

  » Recenzja Stanisława Stanika ukazała się w: "Gazeta Kulturalna" Nr 5(285), maj 2020, s. 8
  » Recenzja Tomasza Rudnickiego ukazała się w: "Radostowa" Nr 1-6/2020 (258-263), s. 55
  » Andrzej Zaniewski - wstęp do Wierszariusza słowiańskiego


Maria Bednarek


 

» Izabela Zubko – Wierszariusz słowiański, Wydawca: Rafał Jarnicki, Warszawa 2020, ss. 108



Nowości wydawnicze

Zdzisława Górska - Zawirowania


Grafika czarnych gałęzi (albo: Okład z zapachów)

Nowy tom Zdzisławy Górskiej „Zawirowania” *) zdaje się być jeszcze oryginalniejszy, może będzie plasowany na wyższej półce od „Ulotności”. Zatem to swego rodzaju liryczny progres. Wprawdzie poetka nadal przemawia swoją własną dykcją, lecz dopływają tu nowe obrazy, odkrywcze, również pod względem formalnym. Dla przykładu wiersz „Escape” – wiersz zapisany graficznie, to jakby echo kaligramów Apollinaire’a. Bo może lewe brzegi zapisu to zarys parasola? (zaistniał w wierszu) a może skrzydła pomagające ucieczce właśnie? Lecz to forma.

Natomiast w „Zawirowaniach” czytelnik spotyka piękne sformułowania, metafory nowe i świeże, jak incipit wiersza „Wniwecz”: pukanie wskazującym palcem / dzięcioła / w strukturę znaną i nieznaną / jednocześnie. Albo jak w wierszu „Tej jesieni”: Wierzby trzymają wąskie / liście na uwięzi / żeby wiatr październikowy / mógł odwrócić wszystkie / na srebrną stronę. Lub w „Porównaniach”: W listopadzie patrzę na grafikę czarnych / gałęzi odbitych żałobą na szarej ścianie. A kolory – także w tym wierszu – sfrunęły: odeszły do tęczy (…) uszkodzonej przez odrzutowce.

Nasze trwanie dyktuje „Pośpiech” - a przecież z każdego miejsca ta sama droga / do nieba. Wspomnijmy również o innym poetyckim zdaniu z wiersza „Boli”: Nie pomoże nawet okład / z zapachu / wszystkich wokół kwitnących / czereśni – jakież to oryginalne, zaskakujące a, zdawałoby się, przecież proste. Piękno pejzażu w słońcu, które bohaterka wiersza nawija na tęczę przeżyć, pomaga z niepokojem pytać, co dalej: Czy wolno mi będzie te dary / zabrać ze sobą? („W słońcu”). Właśnie stąd się to bierze – z poetyckiej wyobraźni.   » więcej...


Zawsze jest czas na poezję i zachwyt

Wymowny, nieujarzmiony, władczy – to insygnia czasu w wierszach Zdzisławy Górskiej z nowego tomiku Zawirowania. „Czas – nieustępliwy i obowiązkowy/ brutalnie przerywa bieg słów”. W wierszu roz mo wa owe cechy nabierają jednak pewnej jakości ambiwalentnej – pejoratywna brutalność łączy się tu wszakże z cechami, których istotą jest pewna dwuznaczność, w wielu przypadkach (choćby w realiach zawodowych) mogą wszakże znamionować coś pożądanego, cennego. Wieloznaczne wyrażenie „niby feralna trzynastka szczęścia” z tego wiersza w odniesieniu do czasu także nabiera relatywizmu, ambiwalencji. Wszakże ten sam „brutalny” czas umożliwia „szybowanie w myślach latami”, „pozwala wskoczyć w radość (...) młodości”, „płynie (...) na tafli wyobraźni”.

Przywołanie na początek właśnie tego wiersza i motywu nie oznacza jakiejś monotematyczności zbiorku, nawet nie dla każdego będzie wskazaniem sedna rzeczy. Jednak jest to motyw o dużym znaczeniu, który ogniskuje różne problemy, stanowi jądro odniesień egzystencjalnych, eschatologicznych, filozoficznych czy twórczych. W pierwszym wierszu zbiorku zatytułowanym Zasłona podmiot mówiący snuje liryczną refleksję: „Dziś już po pełni i mgła gęstnieje/ niedopowiedzeniem/ zachłannych oczu”. Heraklitejskie słowa „wszystko minie” dopełniają owej miary niedosytu, żalu za tym, co piękne i godne zachwytu a „niezerwane”, dostępne dla innych adeptów życia w tym „rozkręconym świecie”. To życie jest zbyt krótkie: nawet jeśli wyposażone w solidną miarę lat i przeżyć, to jakże bezradne wobec tej wspaniałości, bogactwa rzeczy wartych zgłębienia, poznania, skosztowania. Nawet pośpiech, bieg – tak często obecne w wierszach Zdzisławy Górskiej – nie są w stanie tego niedosytu zniwelować:
Od początku biegnę, spiesząc się
bo szkoda czasu i życia
Biegnę po gumowej bieżni czasu
i odnoszę wrażenie, że stoję w miejscu
  » więcej...


Ryszard Mścisz


 

» Zdzisława Górska – Zawirowania, Bonus Liber, Rzeszów 2020



Nowości wydawnicze

Mieczysław A. Łyp - Sztambuch współczesny


Mój nowy tomik. Autokomentarz do Sztambucha współczesnego

Zanim sztambuch został sprowadzony do roli pospolitego, zwykłego pamiętnika, przeżywał lata świetności. W renesansie pełnił funkcję „album amicorum”, w którym podróżnicy gromadzili wpisy poznanych przyjaciół. Właściwy sztambuch ukształtował się pod koniec XVIII wieku w Niemczech. Zyskał wówczas staranną, wspaniałą oprawę i wnętrze, wzbogacone o pasma włosów, zasuszone kwiaty, rysunki i wiersze. Ceniony na dworach królewskich i w salonach arystokracji, w XIX wieku stał się też pożądanym elementem wystroju salonu szlacheckiego w polskich dworach.

Spośród słynnych pięciu albumów sławnej pianistki, Marii Szymanowskiej (jak wiadomo, teściowej Adama Mickiewicza), szczególnie wyróżniają się dwa: dar księcia Cambridge, brata króla Jerzego IV i ojca przyszłej królowej Wiktorii, oprawny w czerwoną pozłacaną skórę, ozdobiony klamrą wysadzoną drogimi kamieniami i drugi, nieco skromniejszy. Oba jednak, jak pisze znawca przedmiotu, Andrzej Biernacki w opracowaniu Sztambuch romantyczny, zaskakują wpisami największych indywidualności Europy – od Goethego po Bacha czy Haendla.

W języku niemieckim sztambuch oznacza księgę pnia, księgę rodu. Określano go także jako „skarbnicę przeżyć i wspomnień”, pięknie kwitnący i pachnący ogród, a nawet cmentarz, przechowujący w nagrobkach i napisach pamięć tych, którzy odeszli.

Te wyżej określone funkcje, a przede wszystkim tkwiąca w sztambuchu moc „ocalania od zapomnienia” skłoniły mnie do przyjęcia takiej właśnie formuły w konstrukcji zbioru wierszy.

Wszystkie one są nośnikami różnorodnych emocji. W porównaniu ze sztambuchową konwencją miałem jednak tę swobodę, że mogłem całość podzielić na tematyczne części, nie zawsze zachowując chronologię.

W pierwszej części umieściłem moje próby dyskusji z otaczającym mnie światem oraz uczucie silnej więzi z naturą, która nieustannie mnie intryguje i zachwyca.

Część druga to próba uchwycenia i zapisu doświadczeń z bliższych i dalszych podróży do miejsc wartych upamiętnienia.

W części trzeciej pragnąłem utrwalić moje fascynacje ludźmi sztuki, pokazać twórców dzieł ważnych i indywidualności, które nie powinny zostać zapomniane.

Część czwarta natomiast zawiera mój ulubiony motyw, jak sądzę, chętnie przyjmowany także przez odbiorcę – motyw Wigilijnej Nocy. Utrwalony wielokrotnie w tradycji literackiej jest jednak niewyczerpanym źródłem moich fascynacji. Wspomnienia rodzinnego domu, osób najbliższych, niepowtarzalnej atmosfery sprawiają, że czuję nie tylko zachwyt światłami, zapachami, dźwiękami, nie tylko tęsknotę za pustym miejscem przy świątecznym stole, ale i spokój. To mój azyl, w którym przez chwilę czuję się bezpieczny. I właśnie tę chwilę pragnę ocalić od zapomnienia. Spokojnie i głęboko odetchnąć. Dać czytelnikowi poczucie wolności od całego zła.

Żyjemy w oceanie nienawiści i przemocy. Ciągle zadaję sobie pytanie, co może nas ocalić? Cyprian Norwid powiedział, że piękno to kształt, w jakim materializuje się miłość, że przetrwają tylko poezja i dobroć. Od jego czasu niewiele się zmieniło. Być może jednak ciągle trzeba ufać mocy sztuki i temu, że tylko ona, ponad czasem i ponad podziałami może stanowić antidotum chroniące przed klęską.


Mieczysław A. Łyp


 

O Sztambuchu współczesnym Mieczysława A. Łypa

Obecny tomik poezji Mieczysława Arkadiusza Łypa obejmuje 52 wiersze, w tym specjalnie wyodrębniony cykl 15 pod nazwą Wiersze na Wigilię, co podkreśla szczególną wagę tej wigilijnej tematyki dla poety. Skoro wypadła mi rola osoby wprowadzającej i przedstawiającej zawartość tomiku, muszę to zrobić z wyczuciem, aby nie stanąć między czytelnikiem i autorem, gdyż ma to być spotkanie twórcy z odbiorcą. Nie wolno mi przesłonić wymowy tomiku swoim komentarzem, nie opisywać i nie opowiadać zbyt dużo z góry o treści wierszy – to jest rzecz czytelnika.

Na początku chciałbym czytelników ostrzec. Uwaga: macie Państwo do czynienia z autorem o wysokim stopniu świadomości twórczej, na dodatek koneserem sztuk plastycznych i muzyki, co w tej poezji daje się odczuć. Poezja ta stanowi zapis poszukiwań w zakresie formy, poszukiwań artystycznych, multi-medialnych (nie tylko w zakresie sztuki słowa). Wiersze Łypa wyglądają na pozornie proste, ale – uwaga! – za ta prostotą stoi spuścizna XX wieku, która tyle wniosła nowych zdobyczy w zakresie formy.

Co do zastosowanej w wierszach Łypa poetyki rodem z nurtów literackich współczesności, należałoby wspomnieć o imagistach początków wieku XX – o ich predylekcji do wiersza wolnego, o „poetyce czystego obrazu”, postulacie ukazywania życia poprzez rytmikę obrazów, gdzie realizują się jednocześnie funkcja przedstawieniowa, intelektualna i nasycenie emocją. Dodajmy do tego teorię Awangardy Krakowskiej o poezji metarealnej, koncentrującej się na „wiązaniach słów”, wyzwalającej wyobraźnię; także postulat oczyszczania języka poezji z mielizn i waty słownej– każde słowo musi być nieodzowne i „nośne”. Ale też przypomina się autentyzm integralny Stanisława Czernika i przedwojennej Okolicy Poetów – co objawia się czerpaniem z dokumentalnej surowości reporterskiej literatury „nagiego” faktu.

... pełna treść recenzji: O Sztambuchu współczesnym Mieczysława A. Łypa


Mirosław Grudzień


 

» Mieczysław A. Łyp – Sztambuch współczesny, Wydawnictwo Zimowit, Rzeszów 2020, ss. 172



Nowości wydawnicze

Barbara Mazurkiewicz - Słodko – kwaśny tort weselny


POSŁOWIE
                    „ Z tego związku mają syna, posadzili drzewo,
                     wybudowali dom i … przepaść między sobą”

Skoro syn, dom, drzewo, to dlaczego przepaść? Jeśli Alicja wybrała „kogoś, kto bardzo ją kochał i nadskakiwał jak księżniczce”, to jak to się stało, że za ich wspólne „radości przyszło płacić”? Dlaczego „nikt nie przewidział, że życie będzie szopką weselną”? Dlaczego przez długie lata ona musi udawać miłość i w skrytości ducha marzyć o prawdziwych uniesieniach? Na te dotkliwe pytania autorka, Basia Mazurkiewicz, usiłuje odpowiedzieć w ciekawym a jednocześnie wzruszającym opowiadaniu „Słodko – kwaśny tort weselny”. Związek dwojga zakochanych młodych, pięknych, jakby stworzonych dla siebie ludzi, zapowiadał się pomyślnie; oboje chcieli odważnie „ruszyć ku przyszłości”, ale tak się nie stało. Prorocza okazała się weselna przyśpiewka: „Głupi ten, co się ożenił”. Związek Alicji i Jacka okazał się błędem na całe życie. Autorka nie oskarża, nie stawia pod pręgież, jedynie wini los i ludzki charakter, co nie potrafił sprostać marzeniom. Piękna jest postawa bohaterki. Mimo że zawiodła się na mężu, nie odchodzi, nie zostawia go samego, jak to dziś często bywa. Jest wierna swej dawnej miłości. Okazuje się silniejsza, nie załamuje się, bierze życie z powodzeniem w swoje ręce, a własne pragnienia topi w niezwykłych pasjach, w poezji, w fotografii, w czynnym życiu artystycznym. Po co? Może by się spełnić, może by zapomnieć o paskudnym życiowym pechu, może by zapomnieć o miłości? Tylko czy można o niej zapomnieć?


Anna Przeździecka


 

» Barbara Mazurkiewicz – Słodko – kwaśny tort weselny, Wydawnictwo i Drukarnia Diecezjalna, Sandomierz 2020, ss. 46



Nowości wydawnicze

Mirosław Welz - NIEPOKÓJ Z WIDOKIEM


Niepokój z widokiem to dwunasty tom poetycki Mirosława Welza, który po tomach myśli i aforyzmów, powrócił do poetyckiej refleksji nad światem, tym bliskim iwonickim, bieszczadzkim, ale też tym dalszym.

W tomie znalazło się pięćdziesiąt niepublikowanych wcześniej utworów poetyckich, w tym wiersze poświęcone pamięci Przemka Chmielewskiego, Ryszarda Szocińskiego czy Wacława Salwierza i przepiękny ,,Tryptyk łopieński"


Wydawnictwo Libra PL


 

 

 

 

 

 

» Mirosław Welz – NIEPOKÓJ Z WIDOKIEM, Wydawnictwo Libra PL, Rzeszów 2020, ss. 60



Nowości wydawnicze

Włodzimierz Kłaczyński - Pudełko


Przeszłość nie jest martwa. ona nawet nie przeminęła
William Faulkner

Włodzimierz Kłaczyński (rocznik 1933) debiutował stosunkowo późno, bo na początku lat 70. ubiegłego wieku. Przez długie lata życia i pracy lekarza weterynarii na Podkarpaciu zbierał bogate plony obserwacji z czasów wielkich polskich powojennych przeobrażeń społecznych, politycznych i obyczajowo-psychologicznych. Dał tego rozliczne literackie dowody, rysując obszerną panoramę ludzkich losów i postaw tego czasu. Znamy go jako autora opowiadań z tomu Wronie pióra (1985) powieści Popielec (1985 r., film i serial telewizyjny w reżyserii Ryszarda Bera), Anioł się roześmiał (1993), a głównie epicko-panoramicznych prozatorskich cykli, jak obszerne, pięciotomowe Miejsce: Korso, Krawędź wieku, Ważenie bólu, Gon, Głowa Holofernesa (2005) wraz dopełniającym freskiem Zasiek polski (t. 1, Idy lipcowe, t. 2 Biały koń, 2008). Był też znanym w latach 80. intrygującym felietonistą tygodnika „Sycyna” (pod redakcją Wiesława Myśliwskiego). Powstały wtedy dwa zbiory: I pies też człowiek oraz I kot ma duszę, które dopełniały w swoisty sposób tę jego obszerną panoramiczną opowieść o konkretnej epoce. 0 ludziach – poddawanych nieustającej presji wszelkich możliwych zewnętrznych nacisków, owych „dużych i małych” (by odwołać się do tytułu znanej powieści Wilhelma Macha), wydarzeń z dziejów najnowszej historii Polski. Losów ludzi toczących swoje prywatne potyczki i wielkie niekiedy wojny z tworzącą się nową, nie zawsze im przyjazną rzeczywistością. Tak właśnie widział – i nadal widzi – zadania i rolę literatury autor Włodzimierz Kłaczyński, wrażliwy i wiarygodny świadek swojej epoki.

Te ciążące nad naszą rzeczywistością stare i nowe problemy, dramaty ludzkie powojennego czasu, związane z tą dla wielu z nas już tylko historyczną epoką skomplikowanych dramatycznie naszych dziejów – mimo wszelkie zmiany używanych autorskich, gatunkowych tzw. „form podawczych (w tym i śmiałe sięganie do autentycznego języka plebejskich mas bohaterów) – są nadal główną osnową tematyczną jego najnowszego dorobku prozatorskiego. W tym oczywiście i w tej książce, którą oto trzymacie Państwo w rękach… Nosi ona również znaczący i znamienny – jak zawsze w przypadku innych utworów tego pisarza – tytuł Pudełko. Powieść autobiograficzna*. Iwraz z inną niedawno wydaną mikropowieścią Wnucek – jest bardzo ważnym dopełnieniem całej jego wcześniejszej twórczości, a zarazem widomym i dobitnym świadectwem pewnych literackich tendencji i zmian w jego utworach się dokonujących, także w samym zakresie używanych środków ekspresji.

Podobną formułę, literackiego odwzorowywania świata realiów i losów ludzkich, proponował Włodzimierz Kłaczyński także w swych sztukach teatralnych – zebranych przed paru laty w tomie „Dramaty”, utworach nawiązujących do (wraz z poprzedzającą je „powieścią radiową” – Skorpioniada z 2010 r.) tropów i motywów wcześniejszych swych prozatorskich utworów. Tworzące ten zbiór sztuki: Oficyna – komedia nieoptymistyczna w trzech aktach oraz Ciotka – dramat w dwóch aktachnoszący równie wielce znaczący dla jej wymowy podtytuł: Obraz z czasów, kiedy w Polsce wsie zamieszkiwali chłopi, świadczą o tym najlepiej.Dwie pozostałe sztuki są interesującymi próbami aktualizującego odwoływania się do pewnych uniwersalnych tematów zawartych w wybitnych klasycznych dziełach dramaturgicznych: Moralność pani D. – oczywiście według dramatu Gabrieli Zapolskiej – i dramat Inspektor, zwany w podtytule komedią w trzech aktach na motywach Rewizora Gogola – wersja współczesna.

Autor wprowadza teraz swych dawniejszych czytelników oraz nowych odbiorców w podobne co niegdyś rewiry życia, czasy okupacyjnej i powojennej rzeczywistości polskiej, szczególnie zaś tej wywiedzione już niemal wyłącznie z osobistych, młodzieńczych zwłaszcza, doświadczeń i przeżyć dziecka dojrzewającego w małomiasteczkowej atmosferze tamtego czasu, a potem młodzieńca, studenta weterynarii w akademickim mieście Lublinie. Podejmuje w Pudełku, choć z innej nieco perspektywy i oświetleniu – w gruncie rzeczy na nowo, jak każdy rasowy pisarz, te same zasadnicze, „od zawsze” nurtujące go problemy. Próbuje bowiem i tą nową prozą odpowiadać na tożsame pytania i problemy, na ostre wewnętrzne konflikty psychologiczne i obyczajowe, jako mające swe źródła w tamtych powojennych porządkach ustrojowych, odciskających nadal swoje piętno na rozlicznych „piętrach” – rozległych terytoriach polityczno-społecznych – ludzkich postawach i życiowych zachowaniach. Poprzez przez obecny tutaj, daleki od sielanki, egzystencjalnie bogaty i ciekawy, często odkrywczy literacko obraz tych tak „mrocznych” rejonów wczesnego dojrzewania osobowości; także między innymi w dziedzinie wtajemniczeń w mało raczej eksplorowane w naszej prozie – erotyczne rejony wieku dzieciństwa i młodości – jako ciekawy nawiasem mówiąc materiał dla psychoanalityków! I to na równi z wypływającymi stąd obrazami narracyjnego tła, czyli ówczesnej, „dużej i małej” polityki tego czasu naszej historii. Na przykład w zakresie szkolnictwa (wiele tutaj kapitalnych – „śmiesznych i strasznych” autorskich celnych obserwacji przeżyć), z autorskich, studenckich, jeszcze czasów płynących…

Włodzimierz Kłaczyński mówi o tym wszystkim teraz wprost, bez pruderii, bez zahamowań obyczajowo-cenzuralnych. A też i bez maski tzw. tradycyjnego obiektywnego powieściowego, bezosobowego trzecioosobowego narratora; wcale nie krępuje go obecnie gramatyczna forma – ja, dodatkowo przecież uwiarygadniająca całość tej pamiętnikarsko-wspomnieniowej opowieści! Bezpośredni autobiograficzny punkt widzenia, zawężanie rzeczywistości do osobistego doświadczenia, nie przeszkadza Kłaczyńskiemu w wykraczaniu daleko poza zapis czystego i jałowego egocentryzmu. Ma bowiem jako pisarz pełną świadomość tego, że nigdy nie był – nikt nie jest naprawdę – „samotną wyspą”, szczególnie na tym wzburzonym morzu wszelkich społeczno-polityczych zawirowań polskiej historii oraz międzyludzkich interakcji. I dobrze wie, że pamięć zdarzeń, które przywołuje tutaj tak niby kapryśnie, wyciągając je niespiesznie, niczym zręczny prestidigitator, z głębokich zasobów swojej pamięci, z owego tytułowego symbolicznego zasobu – pudełka-szkatułki, jest ważna nie tylko dla niego…

Włodzimierz Kłaczyński nieprzypadkowo przecież – powiedzmy to na koniec wyraźnie i dobitnie – wybrał kiedyś, jako motto dla swojej wielotomowej powieści Miejsce, słowa amerykańskiego pisarza Noblisty – Williama Faulknera, ukształtowanego – jak on sam wyznawał w mowie wygłaszanej w Sztokholmie przy odbiorze tej nagrody – na tym ważnym dla niego przesłaniu zaczerpniętym i wysnutym z prozy Henryka Sienkiewicza: Przeszłość nie jest martwa. Ona nawet nie przeminęła…

Nie trzeba dodawać, że owe Faulknerowskie m o t t o jest oczywiście i teraz dla autora Pudełka, jako pisarska dyspozycja, niezmiernie ważna. Tak zresztą jak dla jego czytelników…


Janusz Termer


 

» Włodzimierz Kłaczyński – Pudełko, WBX Studio, Rzeszów 2020, ss. 474



Nowości wydawnicze

Andrzej Talarek - Msza za miasto Mielec


Andrzej Talarek jest autorem ponad tysiąca felietonów, publikowanych od kilkunastu lat w mieleckich mediach. Ich tematem są przede wszystkim sprawy związane – mniej lub bardziej – z Mielcem, chociaż nie brakuje też felietonów o tzw. tematyce ogólnej, czy to społecznej, czy politycznej, czy wreszcie felietonowych rozważań związanych z wiarą, życiem, przemijaniem.

Książka „Msza za miasto Mielec” jest zbiorem felietonów, napisanych przez autora w ciągu trzech ostatnich lat. Felietony - łącznie 87 - pogrupowane są w pięciu rozdziałach: Społeczeństwo, Wokół mieleckiej polityki, Mieleckie powietrze, Kościół i religia oraz To, co było. . Okładkę zaprojektowała Natalia Talarek – Oswald. Autor ma nadzieję, że wybór felietonów pozwoli na bardziej całościowe spojrzenie na tę jego część twórczości, jak też wierzy, że felietony nie zdezaktualizowały się zbytnio i że nadal będą mogły być z zainteresowaniem czytane przez mielczan.



 

» Andrzej Talarek – Msza za miasto Mielec, Wydawnictwo Szary Wilk, Mielec 2020, ss. 275



Nowości wydawnicze

Mirosław Osowski - Notatnik liryczny


Metaformozy

Są osoby, którzy swoją przygodę literacką zaczynają od pisania wierszy, ale z czasem świadomie wybierają twórczość prozatorską, czując się w niej o wiele lepiej niż w poezji. Do nich zapewne należy także Mirosław Osowski, autor powieści i opowiadań. Wydany niedawno tomik poetycki co prawda nie jest jedynym w jego dorobku twórczym. Z zamieszczonego z tyłu na okładce niedawno wydanego „notatnika lirycznego” możemy się dowiedzieć, że ma za sobą także 2 inne tomiki zatytułowane „Jesień” i oznaczone liczbą 1 i 2, wydane rok po roku w latach 2008-9. Oba tomiki obrazują „stan duszy” w jesieni życia, gdy człowiek powoli zbliża się do swego kresu i nie ma już złudzeń, jaka czeka go przyszłość. Dzieli się więc swoimi refleksjami nad życiem z innymi. Dlatego „notatnik liryczny” jest w jakimś sensie nawiązaniem i kontynuacją „Jesieni”, nazywanej niekiedy „późną jesienią”. Osowski ma coraz większą świadomość, że jego życie powoli dobiega kresu i że „trzeba ze wszystkim się rozstać”, i ze wszystkiego rozliczyć, zarówno z ludźmi, jak i ulubionymi przedmiotami czy miejscami, a nawet z tym, co się nagromadziło za życia. Podchodzi do tego „wyroku historii” całkiem spokojnie. Już nie wadzi się z Bogiem jak dawniej, gdy był „poszukiwaczem prawdy”, kontestatorem, „rewolucjonistą”, chcącym naprawić świat bez Boga. Obecnie nadszedł czas rozliczenia, refleksji nad przeszłością. Dawną postawę prometejską, buntowniczą, zastępuje postawa franciszkańska, pokory i pogodzenia się ze światem. Autor „notatnika lirycznego” zapewnia, że ze swego życiorysu nie wymaże niczego, nie upiększy i nie wyprze swoich błędów. Byłoby to nieuczciwe. Na usprawiedliwienie ma tylko jedno, że taka jest zawsze młodość: pełna szaleństwa, zmagania się z sobą i światem. Pierwszy rozdział zatytułowany „portrety ze skazą” to refleksja nad życiem wielu wybitnych polskich poetów i pisarzy, pokazaniem ich skomplikowanego i niełatwego curriculum vitae. Bo przecież Osowski jako polonista uczył literatury w szkole i zżył się z tymi postaciami. Były mu one bliskie i towarzyszyły od młodości aż po „późną jesień”, nawet wtedy gdy już nie uczył w szkole, a zajął się, będąc na emeryturze, dziennikarstwem i twórczością literacką. Musiał ciągle jednak do nich wracać, być z nimi na bieżąco, jak z lasem czy parkiem, gdzie chodził na swoje długie „filozoficzne” spacery. Zapewne w młodości był nimi zafascynowany, urzeczony dorobkiem i talentem, być może byli nawet dla niego wzorcami, wskazaniami drogi, którą należy iść. Ale z czasem, gdy coraz bardziej zagłębiał się w literaturę, poznając przy okazji biografie tych, którzy weszli do podręczników, zapewne zrozumiał, że twórczość, nawet ta literacka, tak mu bliska, nikogo nie czyni świętym. Pisarze, poeci, to ułomny lud, taki sam jak wszyscy, z tymi samymi zaletami i wadami. Jest to swoistym przyznaniem się do własnej niedoskonałości i błędów, jakby jednocześnie autor tłumaczył się sam: spójrzcie, oni, ci wielcy też mieli „skazy”, czy mogłem być inny? Kolejny rozdział „dulce et decorum est…” poświęcony refleksjom nad ojczystymi dziejami, rozważaniom nad naszym polskim rodowodem, określeniem własnej tożsamości. Osowski szuka w nich odpowiedzi na pytanie: kim jesteśmy jako społeczeństwo i naród? I co nas odróżnia od innych? Dlaczego nasze dzieje są tak tragiczne? Czy nie ukształtowały one naszej osobowości? W „myślach przewrotnych” snuje refleksje natury ogólniejszej, filozoficzno-moralnej, zastanawia się nad racją i sensem naszego bytu, nad przemianami życia i wartościami moralnymi, które są ponad historią. Kulminacją tego jest część zatytułowana „memento”, inspirowana śmiercią osób bliskich, między innymi swego przyjaciela. Są w tych wierszach gorzkie refleksje na temat sensu życia i przemijania. Śmierć nie zawsze jest uwieńczeniem tego, co się już spełniło czy dokonało. Bywa niekiedy tragiczna, niespodziewana, zbyt wczesna, jak w „lamencie matki”. Kolejny rozdział „pomiędzy mną i bogiem” jest świadectwem zmagań, jakie towarzyszyły poecie, szukania odpowiedzi na pytania egzystencjalne. Są to refleksje a posteriori, jakby wysnute z życia. Z tych zmagań wychodzi poeta obronną ręką, z pokorą przyznaje się do swoich porażek i klęsk. Z pokorą jednak wyznaje, że odnajduje wreszcie po latach sens życia, normalnego, prostego, szarego, wśród zwykłych ludzi. A najważniejsza, najcenniejsza rzecz, jaka mu została to wewnętrzna wolność. Życie skromne, z daleka od tłumu, splendoru, zapewniające wewnętrzny spokój. Część końcowa tomiku zatytułowana „wspomnienia” jest powrotem do sielskich czasów dzieciństwa spędzonego na wsi, tradycyjnej, typowo polskiej, gdzie kalendarz wyznacza przyroda i liturgia kościelna. Tam odnajduje tę upragnioną prostotę, wyciszenie, ukojenie po latach buntu, zmagań i walki. Wie dziś jako człowiek dojrzały i doświadczony, że zmiany ustrojowe, filozofie nie zmieniają natury człowieka. Zawsze po czasie jest tak, jak było. A dawni „bohaterowie”, niegdyś wynoszeni pod niebiosa, odchodzą do lamusa albo są brutalnie wyrzucani na śmietnik historii. Potwierdzają to zresztą współczesne media. Zamyka tomik skromne „wyznanie”, swoiste credo na temat sztuki poetyckiej. Jest to nie tyle program, jak pisać, co hołd złożony ars poetica, literaturze, sztuce pisania, co było sensem i celem jego życia.

Tytuł tomik „notatnik liryczny” świadczy, że poezja w twórczości Osowskiego pojawia się doraźnie, w formie wierszowanych zapisków, refleksji i uwag. I zapewne nie stanowi zasadniczego trzonu jego twórczości, ale uzupełnia jego całkiem już pokaźny dorobek literacki, napisany prozą, zawarty w powieściach i opowiadaniach oraz wspomnieniach. Jest jakby nową, dodatkową jego odsłoną.



 

» Mirosław Osowski - Notatnik liryczny, Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu 2020. ss 126


Nowości wydawnicze


 

Związek Literatów Polskich