Nowości wydawnicze 2022
Stefan. M. Żarów - Czytanie Wiatru
Stefan M. Żarów w słowach skierowanych do czytelnika pisze:
Oddając w Państwa ręce ten zbiór wierszy w większości publikowanych w czasopismach literackich, almanachach, antologiach i na portalach poetyckich, mam na uwadze czas w których one powstały na przestrzeni ostatnich burzliwych lat. Okres dwóch dekad obecnego wieku, początkowo spokojny można by rzec bezpieczny na wskroś idylliczny z prognozowanym ,,Końcem historii’’ ogłoszonym w słynnym eseju przez Francisa Fukuyama, w formule nawiązującej w swym założeniu do heglowskiej wizji powszechnego postępu, został zweryfikowany wydarzeniami o znaczeniu globalnym jak pokazał rozwój sytuacji geopolitycznej: masowa emigracja z południa do Europy, pandemia Covid -19 (utwory poświęcone temu zagadnieniu znalazły się w zbiorze Mensura Hominis dziennik małopandemiczny). Wspomnieć należy konflikty bliskowschodnie, następnie działania militarne za naszą wschodnią granicą na skalę niemającą precedensu od 1945 roku. Dodając do tego niekorzystne procesy makroekonomiczne, degradację środowiska naturalnego otrzymujemy zbiór niewiadomych przed którymi staje każdy z nas.
Dalej we fragmencie eseju pt. ,,Odhumanizowanie bytu” czytamy: Żyjemy w poczuciu dziejowych zmian, mentalnie pozostajemy epigonami przeszłości, bardziej lub mniej świadomie płynąc nurtem wyżłobionym przez płynną ponowoczesność. Idee, które ukształtowały naszą osobowość nadal wywierają istotny wpływ na ogląd i spostrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Czy mamy wewnętrzne odczucie kształtowania kultury dwudziestego pierwszego wieku, stojąc wobec wyzwań rozwoju nauki i powszechności wirtualnej informacji, na ile obudowujemy kulturowo rozpowszechniający się model homoelektronikusa, a może pochłonie nas konglomerat przyzwyczajeń – przywar towarzyszących jednostce ludzkiej od zarania jej uspołecznienia (…)
» Stefan. M. Żarów – Czytanie Wiatru. Wyd. Mieleckie Tow. Literackie. ss.112
Nowości wydawnicze
Edyta Pietrasz - O zmierzchu pod wiatr idę
» Edyta Pietrasz – O zmierzchu pod wiatr idę, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza, 2022.
Nowości wydawnicze
Dawida Ryll - Za oknem mgła
Mgła i wieczność (fragmenty posłowia)
(…) Wiersze są dla autorki zagłębieniem się w krainie pamięci, która jest naszym lustrem, z czułością wypełnianym znikającym wciąż istnieniem. Jednakże, prócz kadrów życia, cały czas obecny jest drugi wektor – to nadlogika Boga, który jest zawsze ponad tym, co ponad, który jest zawsze głębiej od najgłębszej głębi, który jest przed i poza słowem, i myślą …choć, paradoksalnie, także w nich, w ich istocie i esencji. W wierszu „Ty wiesz który wiesz” czytamy:
Ty wszystko
czytasz w moich słowach
czego nikt inny zrozumieć nie zdoła.
(…) Poezja Dawidy Ryll (zawsze tak było – w każdym z jej tomików) posiada rys bliskości, zaprasza do wczucia się, udostępniając adekwatność obrazów, naturalność rytmu, trafność metafor, uniwersum szczegółu… Niewidzialne linie narracji. A może tylko poeta intuicyjnie zna prawdę skrytą poza słowami, choć właśnie nimi się posługuje.
Spotkanie z poezją Dawidy Ryll jest jak górska wędrówka, niełatwa, wymagająca uwagi i trudu, ale przynosząca niezapomniane widoki i perspektywy. Może gdzieś w dolinie dostrzeżemy małą sylwetkę wędrowca, którym okażemy się my sami… Ale niech każdy czytelnik tego tomiku próbuje znaleźć własną ścieżkę…
Janusz Hędrzak
» Dawida Ryll – Za oknem mgła, Wydawnictwo Ruthenus, Miejsce Piastowe 2022, ss. 44.
Nowości wydawnicze
Ryszard Mścisz - Zaraza
Dawka przypominająca
Choć Ryszard Mścisz w rzeszowskich środowiskach literackich jest znany, bo niezwykle zaangażowany, to – jako osoba niezwykle skromna – niekoniecznie znany w całej Polsce. A wart jest przybliżenia.
Urodził się w Stalowej Woli, pracował jako nauczyciel języka polskiego w Zespole Szkół w Jeżowem, obecnie jest na emeryturze. To członek Związku Literatów Polskich (oddział rzeszowski) i Stowarzyszenia Literackiego „Witryna” w Stalowej Woli. Jest autorem ośmiu tomów poetyckich, zbiorów satyrycznych, a także zbioru recenzji książek pt. „Czytanie nieobojętne”. Ponadto jest autorem audiobooka satyrycznego „Humoryśki” i współautorem dwóch albumów Jeżowego. Trzeba też dodać, że Ryszard Mścisz jest laureatem I nagrody Międzynarodowych Spotkań Poetów „Wrzeciono 2005”, zdobywcą tytułu Mistrza Poetyckiego w 2010 na tymże „Wrzecionie”, wyróżniony w Leżajsku, w Ogólnopolskim i Polonijnym Konkursie „O kwiat Azalii” (2010) i w VII Ogólnopolskim i Polonijnym Turnieju Poetyckim „O srebrne pióro” Prezydenta Mielca (2011). Otrzymał także Nagrodę Literacką „Gałązka Sosny” za tom „Wibracje”, a za tomik „Na strunach lat” i zbiór tekstów satyrycznych „Swojski diabeł i inne humoreski” – „Złote pióro”, prestiżową nagrodę rzeszowskiego oddziału ZLP.
Jak widać z powyższego, Ryszard to postać nietuzinkowa i jeszcze ostatniego słowa nie powiedział, ale ja dziś jego osobę przywołuję nie po to, żeby głosić peany pod jego adresem, lecz by pochylić się nad jego nową książka, tomikiem wierszy – zdawałoby się – na temat już oklepany, temacie covidu. Ale inny od reszty, bo autor stroni od egzaltacji, od przesadnej wylewności, której poetom przecież nie brakuje. Ot, taki covidovo-zwyczajny! Zapyta ktoś: co z tego, że taki tom powstał, skoro rzeczywistość mamy zwyczajno-covidovą? Skoro pomimo epidemii staramy się żyć zwyczajnie? Prawie nic, oprócz tego, że nikt (zwłaszcza z poetów) nie pisał o tym zwyczajno-nieegzaltowanym dniu Kowalskiego, w czasie gdy już nawet maseczka spowszedniała, gdy obostrzenia denerwują, a nie jak kiedyś – mobilizują.
Poeta w opisywanych obrazach przedstawia świat na pozór zwyczajnie płynący. Jednak okazuje się, że jedyne trwałe skutki pandemii, to skutki negatywne – opustoszałe kościoły („Bóg z pustego kościoła”, str. 6), milczenie przy stole, gdzie zwykle panował gwar. Poeta jednak czyni to poprzez obrazy, skojarzenia, co sprawia, że wiersze – głębokie i pełne treści – stają się jeszcze bardziej treściwe.
Skojarzenia w tomiku „Zaraza. Dawka przypominająca” grają bardzo ważną, jeśli nie najważniejszą rolę. Śmiem twierdzić, że poeta uczynił ze skojarzeń kolejną figurę stylistyczną. Skojarzenia te są nienachalne, ufające inteligencji czytelnika i ową inteligencję głaszczące. I tak ksiądz w opustoszałej świątyni przypomina nam jednocześnie o odsuwanych poza granice pamięci względach bezpieczeństwa sanitarnego. Święta Bożego Narodzenia w cieniu pandemii są świętowane „bez fanfar i barwnych orszaków” („W Bogu narodzeni”, str. 16) i jakikolwiek z tekstów otworzymy w tej książce, będziemy zdumieni prawdziwością spostrzeżeń, które czyni poeta. Mogę uspokoić potencjalnych czytelników: książka nie emanuje negatywną energią i temat – na pozór bardzo negatywny – potraktowany jest przez Ryszarda najbardziej obiektywnie, jak tylko się dało.
Do obrazów negatywnych Ryszard Mścisz dołączył (może dla równowagi, może dlatego, że jest doskonałym obserwatorem i nie mógł zbagatelizować takiego spostrzeżenia) wiersze o wydźwięku pozytywnym. Podmiot liryczny, który wolny jest od wirusa, zaraża wręcz radością:
płynę za potokiem gwarnych
ulic dotykam tkanki życia
zarażony bezobjawową miłością
ośmielam kroki wyzwalam oddech
wczorajszych obrazów nie da się
odzobaczyć wyzwolić z czasu
sprawić by stało się
na nowo
Zatem poeta zdaje sobie sprawę z tego, jakim ogromnym obciążeniem staje się możliwość zakażenia i jaką ulgą jest jego brak. Ba, Mścisz potrafi w kilku wersach oddać ten stan! To jedna z wielkich zalet wierszy w tej książce – sprawozdawczy wręcz obiektywizm i beznamiętność, które sprawiają, że odbiorca nie zastanawia się czy tak jest, tylko zwykle bierze fakty zawarte w utworze za pewnik. Tym bardziej, że wiele z tych sytuacji sam przeżył.
Możemy zastanawiać się, czy taki zbiór jest w ogóle potrzebny, skoro w pełnym rozkwicie pandemii powstało wiele wierszy, tomików i antologii poświęconych tej tematyce. Po pierwsze – tomik jest inny przez chłodne i obiektywne potraktowanie tematu, bez egzaltacji.
Po drugie czas jest inny – bo choć grożą nam kolejne fale covidu, każdy z nas w pewien sposób już zdążył zdystansować się do tematyki, jaką porusza Ryszard Mścisz w „Zarazie...”.
To zresztą kolejna zaleta tego zbioru. Większość czytelników w Polsce (i nie tylko) może utożsamić się z treściami zawartymi w tym tomiku. Wielu może powiedzieć za autorem:
pożyczam od głupich
nadzieję
oni przecież mają
szczęście
doczekają przetrzymają
czyli
wyzdrowieją
Ale w tym zbiorze, wbrew pozorom, nie dominuje temat covidovy, czy postcovidowy.
Autor uczynił w nim znacznie więcej – naprzemiennie ukazując zwyczajność i niezwykłość świata, pozostałości po zarazie, owe okruchy zła i jego piękno. To sprawiło, iż książka „Zaraza. Dawka przypominająca” jest swego rodzaju terapią. Dla czytelnika, czy dla autora? Sam Mścisz, w rozmowie, utrzymuje, że elementy tomiku, dotyczące pandemii są pewnym rodzajem autoterapii, lecz zbiór, jako całość nie traktuje tylko o niej i jeśliby nawet „zaraza” nie rozwinęła się do takiej postaci, to książka powstałaby. Autor wskazuje znacznie szerszy kontekst poruszonej w swoim tomiku choroby. Jest to sposób widzenia bardzo podobny do „Dżumy” Camusa – jako oznaki zła, plagi, która rozbudza w ludziach najniższe instynkty i jest bliskoznaczna wojnie czy innym kataklizmem. Powołuje się na to porównanie i mocno wskazuje na jednoczesne wystąpienie „zarazy” i wojny na Ukrainie („Wielka wojenna Noc”, str. 65), które – w rozmowie prywatnej – zrównuje choćby poprzez ten sam literowy znak - symbol „Z”. „Z” jak zaraza i litera malowana na czołgach najeźdźców.
To oczywiście nie są wszystkie powody powstania tego zbioru i nie wszystkie zagadnienia, jakie porusza. Poeta roztrząsa także tematy odległe od tytułu zbioru, a bliskie życiu codziennemu, jakby chciał nam powiedzieć że owa „zaraza” (cokolwiek miałoby to znaczyć) wkradła się we wszystkie dziedziny życia i występuje na każdej płaszczyźnie.
Na koniec trzeba także poruszyć aspekt niezwykłej urody zewnętrznej zbioru wierszy Ryszarda Mścisza – załączona do niniejszej recenzji ilustracja nie odda piękna miejscowego lakierowania UV, skrzydełek czy po prostu świetnego składu. To trzeba zobaczyć samemu!
Jak zwykle – opowiedziałem wam jedynie o części zawartości książki, by nie odbierać przyjemności odkrywania całości. Tę książkę czyta się powoli, z namysłem, by nie uronić żadnego ze słów, bo każde jest tu umieszczone z namysłem i celowo. Dla każdego będzie ona znaczyła co innego, bo margines interpretacji, na jaki autor pozwala czytelnikowi, jest bardzo szeroki, zatem jeśli ja czegoś nie dojrzałem, zobaczycie to wy i zróbcie to czym prędzej...
Krzysztof Kwasiżur
» Ryszard Mścisz – Zaraza, 2022.
Nowości wydawnicze
Mieczysław A. Łyp - Antidotum
W niniejszym zbiorze jego autor, Mieczysław Arkadiusz Łyp, przedstawił czytelnikowi wszystkie swoje utwory z lat 2020 i 2021. Są to w sumie 63 wiersze i 17 tekstów piosenek. Całość została ułożona nie chronologicznie, a tematycznie. Stąd podział na cztery części: rozdział I – Zielone ścieżki ogrodów; rozdział II – Niepokoje; rozdział III – Magia sztuki; rozdział IV – Więzi. Całość kończą zebrane w rozdział V teksty piosenek.
W rozdziale I, zawierającym wiersze obrazujące niezwykle silny związek podmiotu lirycznego z naturą, odbiorca znajdzie w kreacjach świata przedstawionego liczne wizje pejzażowe. Budowane przede wszystkim kolorem, wieloma kolorami, tworzącymi panoramiczne, rozległe płaszczyzny dalekich horyzontów. Krajobrazy zimowe nie są jednoznacznie białe, są nośnikiem także innych barw, układanych w harmonizujące ze sobą warstwy, jak na przykład w wierszu Tęsknota:
Pod grafitową taflą nocy
bielą się białe przebiśniegi
Tańczą jabłonie tańczą wiśnie
i śniegi zapisane we mnie
Pojawia się tu dodatkowy element konstrukcyjny – odwołanie się kreatora do pejzażu wspomnień, istniejącego na zasadzie obrazu (nawet zapewne wielu obrazów), przechowywanego w pamięci podmiotu lirycznego. W wizjach zimowych funkcjonuje także błękit:
W krystalicznie
błękitnym powietrzu zimy
wiruje krzyk spłoszonego bażanta
Krajobraz z bażantem
Błękit szczególny, posiadający walor kryształu, syntetyzujący w swojej strukturze barwę i światło, wzbogacony o element akustyczny – wołanie ptaka, nadające całości dodatkowej głębi. Pojawiają się tu też inni przedstawiciele fauny: rudzik, sikorki, dwa domowe koty, nawet owady – przede wszystkim pszczoły, które pełnią też rolę symbolu.
Należy jednak podkreślić, że to nie zima jest najwyżej cenioną w tej poezji porą roku. Niewątpliwie jest to lato. Wiosna i jesień są zdecydowanie na planie dalszym. Konsekwencją takiej hierarchii jest w kreacjach pejzażowych intensywność i rozmaitość kolorów, która w pełni objawia się dopiero w motywie kwiatów. Jest też jednak ważnym elementem przestrzeni. I nie jest to, jak można byłoby się spodziewać, zieleń, błękit, biel czy szmaragd. Dominują rozmaite odcienie złota:
W świetlistym kielichu kwiatu
złota pszczoła pije złoty świt
i rozwija dzień w złoty żar
W kroplach bursztynu zastyga czas
Świat pełen jest światła
Magiczne drzewo
» ... ciąg dalszy
Urszula Pantoła
Stanisław Rusznica – ANTIDOTUM ŁYPA
Mieczysław Arkadiusz Łyp wydał w tym roku kolejny tomik wierszy, w którym przedstawił czytelnikowi wszystkie swoje utwory z lat 2020 i 2021. Są to w sumie 63 wiersze i 17 tekstów piosenek. Całość została ułożona tematycznie. Rozdział I – Zielone ścieżki ogrodów; rozdział II – Niepokoje; rozdział III – Magia sztuki; rozdział IV – Więzi. Całość kończą zebrane w rozdział V teksty piosenek.
Zbiór zawiera wiersze na najwyższym poziomie artystycznym. Część z nich była przedstawiana i nagradzana na wielu ogólnopolskich konkursach literackich. Nowością dotychczasowej działalności twórczej autora jest łączenie wierszy z muzyką. Ten układ słów i nut zawarty jest w rozdziale V. Słowa napisał poeta A. Łyp a muzykę opracowali znani muzycy środowiska rzeszowskiego. Warto wymienić choćby Andrzeja Szypułę czy Wiktora Bochenka. Do nich należałoby dopisać artystów – malarzy i fotografików, których reprodukcje świetnie uzupełniają całe wydawnictwo. Są to Andrzej Korzec, Hanna Krupińska-Łyp, Mieczysław A. Łyp, Jacek Kaszyński. Wydanie przedstawianego tomiku można uznać za ważne wydarzenie roku. Jest on najlepszy z dotychczasowych wydań autora. Tomik dedykowany jest wnukowi autora Krzysztofowi Edgarowi Łypowi.
Biogram poety. Urodził się w Radomsku. Jest absolwentem WSP w Rzeszowie. W czasie studiów był członkiem redakcji studenckiego pisma „Prometej”, jurorem Ogólnopolskiego Jarmarku Poezji o Laur „Prometeja” i organizatorem Turnieju Jednego Wiersza o Nagrodę Dziekana Wydziału Filologicznego WSP w Rzeszowie. Jest krytykiem literackim, edytorem, fotografikiem, aktywnym promotorem kultury i sztuki Podkarpacia. Od 1987 roku jest członkiem współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa, od 1993 roku członkiem Związku Literatów Polskich w Rzeszowie, od 1997 roku członkiem Stowarzyszenia Twórców Fotoklubu RP w Warszawie. Od lipca 2015 do marca 2019 roku pełnił funkcję prezesa Oddziału Związku Literatów Polskich w Rzeszowie. Pod jego kierunkiem Zarząd Oddziału ZLP wydał 10 publikacji. Jest laureatem licznych ogólnopolskich konkursów poetyckich, a jego wiersze zostały przetłumaczone na wiele różnych języków.
Stanisław Rusznica
Adam Decowski – MIĘDZY ŚWIATŁEM A MROKIEM
Najnowszy, 25. tomik poezji Mieczysława Arkadiusza Łypa, wydany w lipcu 2022 roku przyciąga uwagę już swoją złociście słoneczną okładką. Ten energetyczny, optymistyczny kolor stanowi jedną a części przesłania zbioru. Ale symboli jest tu znacznie więcej. Umieszczone w nim zdjęcia wiążą się bezpośrednio zarówno z główną ideą tomiku, jak i z jego tytułem. Antidotum zostało tu wyraźnie określone: jego funkcję przyjmuje na siebie natura, co potwierdza zresztą wiele przemyśleń – na przykład w liryku tytułowym, w apostroficznym zwrocie do odbiorcy:
Nie mieszaj nocy i dni
Pilnuj sadu kwitnących jabłoni
i światła drzew oliwnych
Antidotum
Zdjęcia, którymi ozdobiona jest okładka, zawierają upostaciowanie leku na dolegliwości (w szerokim tego słowa znaczeniu) współczesnego człowieka: szeroko otwarty, spokojny i pogodny horyzont z niebem pełnym białych obłoków oraz zachwycające piękno kwiatów: słonecznych kaczeńców, niezwykłych w swoim rozkwicie piwonii. Jako tło występuje też wiosenna ukwiecona łąka.
Z tego względu zapewne jako pierwszy umieszczony został rozdział: Zielone ścieżki ogrodów, w którym czytelnik zostaje wprowadzony w rzeczywistość arkadyjską, w samo centrum Edenu. W tej niezwykłej krainie żyją szczęśliwe zwierzęta, króluje bujna roślinność, a podmiot liryczny zanurza się w morzu barw, kształtów, zapachów i dźwięków. Przynosząca najrozmaitsze doznania rzeczywistość mieści w sobie nie tylko rośliny eleganckie i wytworne – tulipany, hiacynty, piwonie czy drzewo tulipanowca, ale też zwykłe trawy lub kwitnącą nawłoć. Jest to efekt wnikliwej obserwacji natury i szacunku podmiotu lirycznego dla każdego jej elementu.
Jeszcze dwa rozdziały tomiku zawierają odwołania do terapeutycznej funkcji poezji – a właściwie sztuki: rozdział III: Magia sztuki i IV: Więzi. Podmiot liryczny sugeruje, że ukryć się przed złem świata można nie tylko w głębi rajskich ogrodów, ale też wchodząc do innych obszarów, pozostających we władzy malarzy, czy muzyków. Artyści, jak wiadomo, potrafią wykreować własne światy, podległe tylko ich woli. O tym pisze autor tomiku, także w cytowanym już wyżej wierszu Antidotum:
Szanuj stare fotografie
- piękno świata zatrzymane
przez malarza na płótnie
i światło jaśminu
w czerwcową noc
W lirykach trzeciego rozdziału uderza bogactwo rzeczywistości, wykreowanych w obrazach takich malarzy, jak Olga Boznańska, Vincent Van Gogh, Józef Chełmoński, Józef Mehoffer czy Wojciech Weiss. Odbiorca może tu odbyć wędrówkę od wnętrza jednego obrazu do drugiego, przenikając między różnymi światami.
W tym też rozdziale pojawiają się odwołania poetyckie (np. do twórczości Juliana Przybosia) i reminiscencje wrażeń muzycznych, odnoszące się również do dorobku muzyki ludowej.
W rozdziale IV, na co wskazuje jego tytuł – Więzi, otwiera się świat osobistych związków. Tu odbiorca porusza się w dwu płaszczyznach: czasu teraźniejszego i przeszłego. Płaszczyzny te często stykają się ze sobą, czasem wręcz wzajemnie się przenikają. Zaludniają je osoby żyjące i ci, którzy już dawno odeszli, spotykając się w obszarach pamięci autora. Poeta wskazuje tu jeden ze sposobów na schronienie się przed zbyt bolesną teraźniejszością: krainą wspomnień. Zwłaszcza dotyczy to powrotów do rodzinnych, białych, ale rozświetlonych i kolorowych Wigilii. One zawsze przynoszą chwilę zapomnienia.
Zastosowanie antidotum na ogół daje skutek, ale trzeba dostrzec zagrożenie. W ramach realizacji funkcji terapeutycznej w rozdziale II, zatytułowanym Niepokoje, poeta sygnalizuje całe zło tego świata, sugerując odbiorcy liczne niebezpieczeństwa, istniejące praktycznie wszędzie: zagrożenie wojenne, zagrożenie epidemią, działaniem nieokiełznanych żywiołów, czy wszystko to, co czai się w ciemnej stronie ludzkiej psychiki. Tylko czasami pojawia się tu wątła nadzieja, jak na przykład w Modlitwie o deszcz:
Przy okazji
głupi obmyje grzech pychy
mądry przywróci światło prawdzie
słowu
i obudzi piękno
tkwiące w człowieku
Tę kruchą i niepewną, ale jednak nadzieję, można odnaleźć też w innych lirykach nieco posępnego drugiego rozdziału.
Natomiast ostatni rozdział, V, może ucieszyć pogodniejszym nastrojem, który jest konsekwencją przyjętego założenia twórczego: po raz pierwszy Łyp zdecydował się opublikować swoje teksty piosenek. Jak pisze w słowie Od autora:
„Jednak zawsze interesował mnie związek dźwięku ze słowem. Dźwięku, który odkrywa największe tajemnice i uroki słowa”.
Ten swoisty eksperyment wprowadza czytelnika w nieco inną konwencję – pojawia się także obok wiersza białego wiersz rymowany i wyraźne dążenie do wyjątkowej, wewnętrznej harmonii liryków.
Należy podkreślić bardzo wysoką jakość szaty edytorskiej. Nie tylko okładka może przyciągnąć uwagę odbiorcy, ale też całe wewnętrzne zorganizowanie wydawnictwa. Każdy rozdział został poprzedzony doskonale dobraną reprodukcją obrazu lub zdjęciem, które nie tylko ilustrują, ale także sugerują interpretację zawartych w poszczególnych częściach zbioru treści.
Dopracowany w każdym aspekcie, starannie wydany tomik, opatrzony wnikliwym i interesującym wstępem autorstwa Urszuli Pantoły, budzi nadzieję na zachęcenie czytelnika do spotkania się z poetą w wykreowanym przez niego świecie. Takie spotkanie może przenieść odbiorcę do innej rzeczywistości i przynieść mu chwilę wytchnienia.
Adam Decowski
» Mieczysław A. Łyp – Antidotum, Rzeszów 2022, s. 148.
Nowości wydawnicze
Teresa Paryna - W galerii zdarzeń
Pomiędzy radością a cierpieniem – paradygmaty poezji Teresy Paryny
Teresa Paryna funkcjonuje w przestrzeni artystycznej od ponad 35 lat. Główną jej domeną jest poezja, ale otrzymała od Opatrzności niejeden grant; pisze felietony, opowiadania, recenzje, uprawia z powodzeniem rękodzieło artystyczne i malarstwo. We współczesnej kulturze postrzegana jest jako poetka o ugruntowanej recepcji twórczości, „utytułowana konkursowo, perła Ziemi Przemyskiej”*. Już pierwsze teksty literackie, publikowane w prasie, almanachach oraz antologiach przyniosły autorce rozgłos – a wkrótce potem autentyczną popularność i szczere uznanie, zarówno czytelników, jak i krytyków, które intensyfikowały się z każdym nowo wydanym zbiorem. Poetka wykreowała własną wizję poezji – poezję naszych czasów, ale zarazem dochowała wierności pewnym tradycyjnym formom i tematom.
* Tomasz Agatowski, Po stronie wierszy, „Radostowa”. R. 2003, nr 69-70, s. 48.
W galerii zdarzeń, to zbiór jubileuszowy, niejako zwieńczający dotychczasowe dokonania. W utworach tego tomu z codziennych przeżyć i otaczającej rzeczywistości artystka wykreowała cudowne, bogate i różnorodne obrazy poetyckie, które anektują wyobraźnię czytelnika i zapadają w jego pamięć. Tytuł można uznać za trafne określenie formalne, które zdaje się być doskonałą metaforą mechanizmów rządzących naszym życiem. Poetka łączy w tomie zwyczajność z niezwykłością, odsłaniając jednocześnie pełną paletę uczuć i wrażeń, jakich doświadcza człowiek każdego dnia. Intrygujący pomysł jak samo życie, nieprzewidywalne, niedocieczone i wciąż otwarte.
W zbiorze widoczna jest dojrzała swoboda twórcza, podbudowana głęboką wiedzą o życiu. Literaturoznawczyni, Zofia Brzuchowska, niejednokrotnie wskazywała na oryginalność i dojrzałość poezji autorki, która wychodzi naprzeciw wyzwaniom swoich czasów, i pragnie wyrazić dramat egzystencjalny, obejmujący ludzką kondycję.* Poezja zatem, tak jak ją widzi we własnym wymiarze Teresa Paryna, winna podejmować zarówno najważniejsze tematy, odpowiadać na fundamentalne pytania, kierować uwagę czytelnika na aspekt etyczno-moralny życia, skłaniać do refleksji, określonych czynów, jak i stanowić poetycki komentarz o świecie, codzienności, tożsamości oraz naszej mentalności na początku trzeciego tysiąclecia.
* Zofia Brzuchowska, Ludzka pełnia w poezji kobiecej, O wierszach Teresy Paryny, „Nasz Dom Rzeszów”.R.2015, nr 113, s.9-10; Też, Po lepszej stronie życia, [w:] Teresa Paryna, Dał mi skrzydła, Przemyśl 2017, s.103
Prezentowane wiersze i miniatury prozatorskie, mocno osadzone w realiach życia codziennego, dają asumpt do refleksji i pytań o Dekalog, marzenia, pragnienia, cele, złożoność ludzkiej duchowości, wrażliwość na drugiego człowieka i unde malum. O kreowaniu przestrzeni miejsc decydują mechanizmy pamięci. Autorka niczym kurator wystawy oprowadza po swoim skarbcu, by przedstawić obrazy, które wykazują pewne wspólne motywy, a są nimi przemijanie, śmierć, miłość, zwykłe ludzkie sprawy, los człowieka, jego samotność w zbiorowości społecznej, lęki, obawy czy rozterki życiowe. Konstatuje przy tym, że naszą wrażliwość na piękno, dobro, pełnię człowieczeństwa wyznaczają przede wszystkim doświadczenia cierpienia i ciężaru ludzkiej egzystencji.
Tom, W galerii zdarzeń, zawiera teksty charakterystyczne dla twórczości poetki, wśród których wiersz Zapałki trzask, z wyznaniem podmiotu lirycznego - Czas serial życia ciągle kręci/ na twardym dysku mej pamięci –/ w zamęcie zdarzeń, w śmiechu, w łzach,/a wszystko jak zapałki trzask… - mógłby stanowić podsumowanie interpretacji całego zbioru, gdzie wręcz obsesyjnie pojawiają się te same motywy i tematy, chociaż raczej należałoby powiedzieć – ta sama tematyka spaja tom i nadaje mu jednorodność. Warto podkreślić, że lęk, niepokój, przerażenie, niepewność, nieufność, wspomnienia, samotność, cierpienie, utrata wartości, gorycz przeżyć, przemijanie, śmierć – te wszystkie przeżycia i stany emocjonalne można zaobserwować na przestrzeni całej twórczości Teresy Paryny.
Kreatorka słowa prowadzi nieustanny dialog z odbiorcą o fenomenie ludzkiego życia, a zarazem o jego trudach. Wyraża niepokoje, koi zwątpienia, umacnia dążenia, wskazuje na sens trudnych działań, podejmowanych każdego dnia, ale dostrzega również, że współczesny człowiek pracuje nie żeby być, ale mieć. Żyje w pośpiechu, chciałoby się powiedzieć na akord, zajęty pracą nie ma czasu na refleksję. Nie sposób nie zauważyć, że autorka najwyżej ceni w człowieku zdolność do samooceny, refleksji nad sobą, umiejętność słuchania głosu serca i sumienia. Dzisiaj każdy zapracowany, zabiegany/ bez pamięci/ i bez czasu/ i bez serca/ i bez końca…
W zbiorze zwracają uwagę rozważania i przemyślenia, dotyczące przemian obyczajowych, postępu naukowego, cywilizacyjnego i informatycznego. Jednym kliknięciem otwieramy wrota świata. (...) Wystarczy jedno kliknięcie. Poetka dzieli się wątpliwościami związanymi z mediami elektronicznymi, które oderwały człowieka od prawdziwego życia, tradycji i najważniejszych spraw. Natomiast pozwoliły mu na tworzenie wirtualnej przestrzeni, dały zadowolenie i złudzenie, że uczestniczy na bieżąco w ważnych sprawach tego świata, których niejednokrotnie nie rozumie. Kierując się emocjami chwili, jego dumne ego/ nie może pomieścić prawdy Boga, nie tylko nie potrafi obronić swoich wartości, ale nie potrafi ich nawet określić. Trudno nie dostrzec, że poetkę niepokoi kondycja moralna naszego pokolenia, relatywizm moralny i poznawczy, hedonizm, brak wrażliwości, a upozorowana troska o szczęście przesłania sens ludzkiej egzystencji. Wracam z odległego czasu,/ kiedy to, co dzisiaj stało się normą / było nieprawdopodobieństwem. Zadaje więc pytania: Dokąd idziemy/ w tym czasie ułomnym, chorym?/ W czyim spektaklu gramy?/ To przypadek, wybryk,/ czy znak? Zauważa, że postęp techniczny i cywilizacyjny przy kryzysie wartości nie likwiduje problemów społecznych, lecz generuje nowe, wirtualne obrazy /tęsknot nie ugaszą.(...) Taki świat! – dziwny świat - zagoniony, egoistyczny, nieufny, wylękniony…
Twórczyni jawi się również jako strażniczka pamięci historycznej, odwołując się do przeszłości poetycko ją przetwarza. Trzeba przyznać, że czyni to w sposób mistrzowski. Podejmuje tematy trudne i bolesne: Katyń, Sybir, Wołyń, agresja na Ukrainę, starannie dobierając słowa i poetyckie obrazy, by oddać głębię ludzkiego dramatu, ogrom cierpienia, lęku, zniewagi, poniżenia, niesprawiedliwości, represji, wykorzenienia z drogich miejsc, zajmowanych od wielu pokoleń. Zauważa, że słowa, jakkolwiek posiadają ogromną moc, są często bezradne, nazbyt ciasne, by wyrazić głębię uczuć, a już na pewno wymiar ludzkiego bólu, nędzy, krzywd.
Istotne miejsce W galerii zdarzeń zajmują wiersze utrwalające pamięć poetów oraz poświęcone postaciom: św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. Jest to poezja głęboko refleksyjna, która przywołuje treści biograficzne i świadectwo życia bohaterów. Przybliża ich naukę, wzywa do naśladowania ich życia i w osobliwy sposób przekazuje ich przesłanie. To medytacja dotycząca Boga i Ojczyzny oraz rachunek sumienia dla odbiorców. „Non possumus!” (…) Bo zło, choć zmienia barwy, złem pozostaje,/ dlatego proces Chrystusa z Nazaretu /wciąż trwa.
W wielu tekstach odnajdujemy powroty i tęsknotę do „kraju lat dziecinnych”. Z perspektywy lat, pozostaje on miejscem spokojnym, szczęśliwym, bezpiecznym, pełnym magii. Tam za pagórkiem siwych lat/ wciąż na mnie czeka dobry świat./ Gdzie Matki kochające oczy. Staje się on antidotum na obecne przeciwności losu, archetypową arkadią, edenem. Wzruszają i wprawiają w zachwyt opisy uroków przyrody, piękna wiejskich ogrodów, sadów i łąk. Stajemy się świadkami rozkwitu kwiatów, śpiewu ptaków i brzęczenia owadów, a ich piękno kryje się w ulotnej chwili.
Ponadto, należy zaakcentować, że admirowanie więzi rodzinnych i apoteoza natury to niezmiernie ważne elementy tożsamości twórczej Teresy Paryny. Mistrzyni słowa maluje piórem detale: pojedynczych roślin, pąków, kwiatów, owoców, kłosów zbóż, traw, liści, ziół, czy określających ich kondycję pór roku. Stwarza niemal namiastkę biblijnego raju, wspomnienie czasów szczęśliwego bytowania w harmonii z przyrodą. Natura u poetki jest przewodniczką i nauczycielką, uczącą radości, uśmiechu, dobroci, pojednania, prostoty, łagodności, spokoju, szczęścia, miłości – również tej przebaczającej i obejmującej całość życia. Twórczyni przyjmuje postawę pełną afirmacji życia, pokory wobec losu, poszukiwania pozytywnych wartości, radości płynącej ze zjednoczenia z naturą i pochwały boskiego aktu stworzenia uprawiam swoją grządkę/ wytyczoną Bożym palcem/ na wydmie czasu. Sytuuje aktualne problemy w perspektywie bardziej uniwersalnej.
Wiersze tego tomu mają charakter mimetyczny i pozostają zakorzenione w rzeczywistości, a filarem sytuacji lirycznej czyni poetka konkretne, realne wydarzenie, intensyfikując je poetycką głębią, aforystyczną grą językową i strukturą metaforycznych znaczeń, w taki sposób, aby przekazać i wzbudzić u odbiorcy nowe emocje. Refleksje podmiotu lirycznego dotyczące życia pozwalają dostrzec urok każdej chwili i zwykłych przedmiotów. Czytam obrazy, barwy, dźwięki –/ treść codzienności/ w wielkim kramie życia. W wielu wierszach, W galerii zdarzeń, poetka wyraża podziw dla piękna natury, wskazuje uroki codziennego życia i radość z tego, co jest dla nas osiągalne, bo dostrzeżenie piękna i niezwykłości w prostocie, w codziennych zajęciach i przedmiotach – to prawdziwa sztuka życia. Bo przecież/ tak niewiele potrzeba:/ pary rozczłapanych butów,/ jakiś strzęp chustki,/ kromki chleba.
W tomie pobrzmiewają subtelne nawiązania intertekstualne i echa filozofii Heraklita, który twierdził, że główną cechą rzeczywistości jest zmienność. Jednak panta rhei w wydaniu Teresy Paryny nie kojarzy się ze smutkiem, ale ma wymowę optymistyczną i łączy się z horacjańskim carpe diem quam minimum credula postero, bo przecież i tak/ będzie, co ma być… a nadzieja na szczęście/ lubi szczęście/ i nie chce odchodzić/ za jesienne mgły.
W galerii zdarzeń - to pozycja pełna zdarzeń i postaci, wyposażonych w konkretne cechy indywidualne, oddająca uczucia, i wywołująca je. To wykreowane portrety jednostkowe i zbiorowe, w których nie ma egzaltacji czy łatwego sentymentalizmu. Świat przywołany i odtworzony przez autorkę staje się wręcz namacalny, i z łatwością go sobie wyobrażamy. Prezentowane wiersze oraz miniatury prozatorskie tworzą niezwykły klimat, ukazują wręcz magiczny związek poetki z przeszłością, są bardzo emocjonalne, a więc mają tę cechę, która jest niezbędna, by mówić o dobrej literaturze. Wciągają czytelnika i nie pozostawiają go obojętnym.
Dr Bernardyna Banaś
» Teresa Paryna – W galerii zdarzeń, 2022
Nowości wydawnicze
Izabela Zubko Kontury myśli
Harmonia trzech
czyli o Konturach myśli Izabeli Zubko i Heleny Leny Kołodziejek
Interesujący, świadomy zabieg czy dowód na przenikanie słowa do słowa i do obrazu? Czyli też do wyobraźni?
Interesująca kompozycja opierająca się o kanon piękna trzech elementów, doskonale uzupełniająca się wzajemnie czy też inspirowanie wyobraźni twórczej dziełem innego autora? Można tak – można tak. Czyli od haiku przez grafikę do wiersza lub też odwrotnie, co ma miejsce w twórczości Izabeli Zubko. Raz to, w Świecie wygasłych lamp, gdzie punktem wyjścia jest wiersz, potem powstaje obraz (schematyczna forma wizualna), aż wreszcie skrócona forma myśli podana w haiku – japońskiej formie poezji, która rozwinęła się w XVII-tym wieku i ma się dobrze do dziś, zarówno w Japonii jak i w innych kulturach, m.in. dobrze się czuje w Polsce, rozwijana w stowarzyszeniach i szkołach miłośników haiku, pod rygorem formuły 17-tu sylab w trzech wersach (5-7-5), choć nie koniecznie aż tak rygorystycznie, niekiedy dopuszcza się układ 4-7-4. Ważne by treść zawierała ulotną impresję przyrody, najchętniej z sugestią puenty, co pozwoli na połączenie się wyobraźni czytającego z przedstawionym poetyckim przekazem, ale uwaga! bez metafor.
Czytając haiku Heleny Leny Kołodziejek, potrafię odtworzyć sobie w wyobraźni zapis tych kilkunastu sylab jako budujący się we mnie obraz, tchnący spokojem i oddechem. Podejrzewam, że nie tylko we mnie. Tymże posłużyła się Izabela Zubko, umieszczając w książce Kontury Myśli – haiku jako, moim zdaniem, rodzaj motta, ale też osobny utwór poetycki, który rozwija w wiersz nieco tylko dłuższy, a treścią wypełniony bogatą. A w wierszu różnie.
Raz to refleksje, gdzie kontury dni... / ... pachną młodością / która oddycha / od świątecznego grudnia / aż do później jesieni//; raz to relacje, kiedy Cisza / nie potrzebuje słów / ona oddycha / bezkresem pieszczot / zatrzymuje czas / który niesie myśli / jak najdalej / jak najwyżej / aż na drugą / stronę miłości// (s. 29), przy czym w obu przetoczonych cytatach kluczowe zdaje się być słówko „aż”; stanowi swoiste rozwidlenie, bo czymże jest „druga strona miłości”?
Czasem wiersz stanowi subtelny erotyk, kiedy // krótka noc... / ... zakradła się / pomiędzy nasze usta... / ...Ubrała myśli / w pocałunki / subtelniejsze niż ona // (s. 53); czasem zaprzeczenie koncepcji wyjściowej.
Ciekawe też, że i nastrój w paralelnych utworach poetyckich obu autorek niekoniecznie jest taki sam. Raczej nie. Zdecydowanie nie.
Bo o ile w haiku: para kosów / zagwizdała i oto / już świta w lesie – zdecydowanie wróży jakiś optymistyczny początek, coś, co zaraz się zacznie dobrego, o tyle u Izy Zubko Świt w lesie (s.45): Niech noc / jak najdłużej / pozostanie świadkiem / naszego snu / pod namiotem z liści / usypanych przez czas – podmiot liryczny woli pozostać jeszcze w minionym, w ukryciu, pragnie zatrzymać coś delikatnego, kruchego, a jednak nietrwałego i nieuchronnego.
Niekiedy zaskakuje. Optymistyczny obraz i Fotel babuni w wiosennym ogrodzie haiku, rozwija się u autorki wiersza w wiosnę nostalgiczną: Głodny ogród / szumi o miłości / zagłusza / martwą naturę / która usiadła / w ciszy / bujanego fotela / okrywając / zmarznięte nogi / pierwszą wiosną / bez Ciebie (s.37). Ostatnia fraza zdecydowanie zmienia nastrój.
Uzupełnieniem pierwszej myśli, wyrażonej słowem haiku, jest grafika, bądź to autorki haiku H. L. Kołodziejek, więc dokładnie nie wiemy co stworzyła najpierw; bądź to, młodziutkiej adeptki sztuki rysunku – Emilii Kuny.
Wszystkie trzy formy twórczości doskonale ze sobą współgrają. Ilustracje uzupełniają i uatrakcyjniają stronę graficzną książki. Rozluźniają i łagodzą oddech.
Zagłębiam się w lekturę.
Haiku (s. 13) kiełek przy kiełku / na każdym po jednej/ kropelka rosy – wymowne wprost. Widać i kiełki i kropelki rosy na każdym, co ilustruje też grafika-rysunek Emilii Kuny. Iza Zubko idzie dalej, przynajmniej tak to interpretuję, widzi „zapiekankę nadziewaną ogródkiem warzywnym”, ale nie jest to zwykła zapiekanka. To zapiekanka, którą podmiot liryczny jest częstowany „ręką mokrą od rosy” (rosa z haiku) lub też swoją „ręką mokrą od rosy”; deklaruje „ozdobić kiełkami każdy jej kęs”. Tu można zacząć dostrzegać zadzierzgające się pole relacji. Relacji, z której nie wiemy, co wyniknie. Wiemy jednak, że każdy jej kęs (zapiekanki) z osobna kryje inną tajemnicę. A może każda kropla? Czy jest to rozbicie kropli na kęsy? Czy rozwinie się relacja z tych kiełków? Może z kęsów? Można domniemywać. Z pewnością jednak wiadomo, że do jej rozwoju, jako życia, niezbędna jest woda. A więc krople.
Powracam do pierwszej strony, tzn. do pierwszej triady: haiku-grafika-wiersz, i znów widzę, jak pięknie rozwija się myśl w wierszu podążającym za haiku.
Delikatność, filigranowość zawartych w książce utworów, uczula mnie, uwrażliwia na piękno przyrody, której dotyka. Na harmonię, jeśli człowiek zdolny jest żyć z nią w zgodzie. Czy to w ogóle możliwe w dzisiejszym zapędzeniu? A jednak przyroda, jeśli tylko potrafimy ją dostrzec, jej mikroklimat, jej subtelność, błogosławi kolorami ogrodu, odgania podmuch zimy / aby otworzyć / zaspane oczy / fauny i flory. Tak odpowiada Iza Zubko na haiku Heleny Leny Kołodziejek wiosenny ranek / na moim / parapecie / mała biedronka, a Emilia Kuna uzupełnia, szkicując – biedronkę. Relacja ulotności. Bo czyż nie jest ideą haiku chwytanie momentu chwili? Wystarczy tylko dostrzec ten mikro świat, mikro czas. Za którym podążają autorki, nie zawsze widzące ten sam promień optymizmu. Tu, gdzie autorka haiku „rozświetla krzak forsycji”, tam u Izy pojawia się refleksja, jakby dostrzegająca moment nieuchronnego przejścia, kiedy to „słońce przedziera się przez bramę przemijania”. Ponadto znamy z literatury symbol kruków i wron. Tę nieuchronność Iza Zubko obrazuje nam jako „cień krążących wron / nad ścianą lasu”. Emilia Kuna rysuje gałązkę forsycji, ale... uwaga! – oderwaną od krzewu, na tle muru. Czyż nie komponują się autorki poezji i rysunku jako zestawienie trzech elementów, uzupełniających się wzajemnie? Choć różnią się pięknie w odczuwaniu. Znów przytoczę cytowane już słowa. Bo jeśli autorka haiku wyraża optymizm „para kosów zagwizdała i oto już świta w lesie”, autorka wiersza mówi: niech noc jak najdłużej pozostanie świadkiem naszego snu pod namiotem z liści usypanych przez czas”. Co to znaczy?
Można powiedzieć, autorki próbują budzić, a niekiedy wręcz zaklinać wiosnę, przyrodę i piękno, zatrzymać chwilę, relację. Czy mają szanse dotrzeć do tych, którzy pędzą? Znów się waham.
Idą tak jednak wespół przez cztery pory roku, co uświadamia nieuchronność przemijania, ale jednocześnie daje i nadzieję, bo przecież ukazuje pewną cykliczność (w ostatnim wierszu znów pojawia się kropla), a więc szansę na powtórzenie. Czego? To już każdy niech spróbuje sobie odpowiedzieć. Ja także spróbuję ze swojej rady skorzystać. To zawsze lepsze niż rysowanie świata w kontekście niszczenia przyrody przez człowieka. O tym oczywiście tu nie ma, ale czyż nie jest swoistym manifestem, czy nawet hołdem złożonym, próba zwrócenia uwagi na coś, co znika, przekształca się na naszych oczach?
Zbiór poezji trzech, jako że i autorstwo form plastycznych doń wliczam, interesujących autorek – może to harmoniczne brzmienie jednej duszy?
A może sectio aurea – złoty podział, złota proporcja, boska proporcja – divina proportio? Czy można takiej tu szukać?
Na okładce subtelna gra(fika) elementów trzech.
Książka wydana na okoliczność setnej rocznicy pojawienia się kultury japońskiej w Polsce za sprawa klasyka Leopolda Staffa...
Opatrzona ciekawym wstępem Małgorzaty Wielgosz, zamknięta notami o autorkach oraz bogatą bibliografią haiku Heleny Leny Kołodziejek. Na czwartej stronie okładki nota Krystyny Rejniak, Małgorzaty Wielgosz.
Mira Umiastowska
Jerzy Stasiewicz – Pory roku pulsem życia w Konturach myśli
– haiku i miniatury…
Mam szczególny szacunek do książki, jako przedmiotu posiadającego duszę. Biorę ją w dłonie z wielkim nabożeństwem! Wiem – słowa wykute drukiem na papierowych kartach – to świat autora opisany pod własnym kątem w ułamku chwili „dzisiejszego”; za sekundę historycznego „wczoraj”. Ta stopklatka pozwala to „dziś” zachować na zawsze. Jako świadectwo zamyślenia autora (czas twórczy). I prawdę kosmosu.
Wyjąłem ze skrzynki na listy, uszkodzoną, opasłą kopertę. W niej Kontury myśli (Koszalin, 2022) ze szramą rozdarcia okładki przy nazwiskach ilustratorek. Nie pierwszy to raz kiedy Poczta Polska wykazuje „troskę” do powierzonej jej przesyłki. Może to moje szczęście, gdyż drażnię kurierów, listonoszy tomami poezji otrzymywanymi często. Może za często jak na jednego człowieka? A oni boją się, że – nie daj Boże – musieliby któryś przeczytać? A ja – o zgrozo – zapytam o tezę?
Zasiadałem do lektury Konturów myśli wielokrotnie, chcąc nie zagubić głębi obrazu, ale i wydobyć tzw. drugie dno metafizyczności skrywane w warstwie leksykalnej. A to przy dwu, jakże odległych terytorialnie i kulturowo formach poetyckich – haiku, wiersz biały – nie jest wcale łatwe. Ale wydaje mi się, że uchwyciłem tą nić pajęczą – nierozpuszczalną w wodzie – sklejoną serycyną i zarzuciłem opląt? Tu dodam dla formalności: książka poświęcona/wydana – w setną rocznicę pojawienia się wierszy haiku w literaturze polskiej dzięki rozległym zainteresowaniom Leopolda Staffa. Z francuskiego przekładu przetłumaczył zbiór poezji chińskiej pt. Fletnia chińska. To klasyk tworzący w epokach: Młodej Polski, Międzywojnia i Polski Ludowej. Przedstawiciel klasycyzmu, dekadentyzmu i parnasizmu. Duchowy przywódca skamandrytów. Już za życia „pomnik polskiej poezji”. Dla mnie to wzór artysty–mędrca. Mimo, że na przestrzeni lat twórczego życia liryka poety o czeskich korzeniach ulegała wewnętrznym przemianom – stałe było pojmowanie poezji jako ocalenie sumienia z nauką służącą osiąganiu pełni człowieczeństwa. To wszystko wyciszonym echem jak z odległej doliny, dobywa się z kart omawianego tomu, autorstwa Izabeli Zubko i Heleny Leny Kołodziejek, przedzielonych delikatną grafiką przyrody (nie tylko) młodziutkiej Emilii Kuny z Brunar, uczennicy Katolickiego Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Sączu.
Wypada przytoczyć biografie obu pań.
Izabela Zubko to postać bardzo znana na firmamencie współczesnej poezji, zwłaszcza katolickiej. Z ogromnym ciągiem na parnas. Autorka 14 zbiorów wierszy, biografii Stanisława Stanika Mały pisarczyk z Małoszyc, szkiców i recenzji. Członek redakcji „Metafory Współczesności” – periodyku międzynarodowej grupy literackiej «Kwadrat». „Własnym Głosem” organu Robotniczych Stowarzyszeń Twórców Kultury. Tłumaczona na języki: angielski, rosyjski, ukraiński, litewski, francuski, węgierski, chorwacki oraz telugu. Obecna w międzynarodowych antologiach i na festiwalach. Miałem zaszczyt pisać słowo krytyczne o Wierszariuszu słowiańskim (Honorowa Nagroda Zarządu ZLP w Rzeszowie). Wśród nagród są: „Złote Pióro Rusi”, złota odznaka WSTK, statuetka im. Stanisława Moniuszki (Litwa), „India World Poetree Festiwal” (Maroko), „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, „Brązowy Krzyż Zasługi”, Medal „Pro Masovia”...
» ... ciąg dalszy
Jerzy Stasiewicz
» Kontury myśli Izabela Zubko, Helena Lena Kołodziejek, ilustracje: Helena Lena Kołodziejek, Emilia Kuna, Wydawca: KryWaj Krystyna Wajda, Koszalin 2022, s. 132.
Nowości wydawnicze
Maria Stefanik - Światło z ziemi
W piątek 01.07.2022, w gminnej bibliotece publicznej w Jedliczu, odbyła się promocja tomiku wierszy poetki Marii Stefanik pochodzącej z Jedlicza, a ostatnio mieszkającej w Żarnowcu oraz wystawa fotografika Leszka Stefanika, który jest autorem zdjęć zamieszczonych w tomiku. Spotkanie zgromadziło wiele znanych i wybitnych osób.
Pani Maria to ceniona mistrzyni słowa pięknego, patriotka, poetka, a „Światło z ziemi” jest już jej ósmym tomikiem.
Dzięki pani Marii, miałem ten honor i zaszczyt skreślenia paru zdań tytułem wstępu do tomiku, w którym każdy wiersz poświęciła życiu Ignacego Łukasiewicza.
Oto fragment z wstępu: „mając przed oczyma kolejny jej tomik wierszy, zobaczymy nietypowy projekt, a raczej jej hołd dla „katedry nauki”, dla światła ludzkości, dla serca i miłości. Autorka przekazując nam „Światło z ziemi” pragnie „odszukać w Chorkówce Łukasiewicza dworu duszę”. Swoim słowem dotyka naszej wyobraźni i wprowadza w inny świat, jeszcze od tej strony nie widziany, taką formą literacką nie opisywany i nie zapamiętany. Uderza słowem niczym sercem w dzwon Zygmunta co przez wieki echem gna przez wzburzone polskie dzieje. Stawia pomnik, wytrawnym słowem wyrzeźbiony, trwały jak ludzka pamięć, która pobudzona zdolnym piórem poetki ukazuje nam: umysł, twarz i serce człowieka z panteonu polskiej chwały”.
Pani Mario dziękuję za ten piękny pomnik wyrzeźbiony z poetyckich sylab, które niczym najcenniejsze brylanty zostały oszlifowane i wypolerowane pani talentem i osadzone w złotej koronie podkarpackiej historii, gdzie pozostaną już na wieki choćby w tych katedrach słowa jakim są biblioteki.
Dziękuję panu Leszkowi za te piękne obrazy fotograficzne, które spięły przeszłość z teraźniejszością, ukazując nam ślady, które jeszcze pozostały po tym skromnym człowieku. To był jego debiut, ale od razu z górnej półki.
Dziękuję pani Annie Penar - dyrektor jedlickiej biblioteki, która jako organizator profesjonalnie przygotowała i zadbała by na jedlickiej ziemi, poprzez tomik wierszy pani Marii, przypomniano kilka faktów o Ignacym Łukasiewiczu.
Dziękuję młodzieży, która pięknie niczym wytrawni artyści deklamowała wiersze pani Marii i wszystkim obecnym, że swoim przybyciem podtrzymali, tym razem w Jedliczu, płomień lampy naftowej, która wciąż, po 140 latach od jego śmierci, płonie światłem naszej pamięci i wdzięczności dla człowieka, który lampą naftową – jak ją dzisiaj pięknie opisuje autorka tomiku „rdzą wyniszczoną od zmagań z trudem”, ale także sercem rozświetlił życie tylu naszym ziomkom.
Jurek Szczur
» Maria Stefanik – Światło z ziemi, Wydawnictwo Agencja wydawniczo-fotograficzna GRAFFIA. Druk HEDOM sp z o.o., Krosno 2022
Nowości wydawnicze
Maria Brzoza, A jednak…
Bo przez życie idziemy tylko raz
Myślimy, analizujemy, planujemy… Opierając się na doświadczeniach, staramy się przewidzieć przyszłość, na którą zazwyczaj nie mamy wpływu. Trudno nam ją do końca przewidzieć, ponieważ jest nieodgadniona. Potwierdza to moja ulubiona sentencja teologa i filozofa Abraham Joshua Heschel, która brzmi: „przebieg życia jest nieprzewidywalny… nikt nie może wcześniej napisać swojej autobiografii”.
O takiej perspektywie na życie pisze Maria Brzoza w zbiorze poetyckim pt. „A jednak…”. Książka składa się z następujących rozdziałów: „A jednak…”, „Jak to człowiek” oraz „Dla kogoś od kogoś”, a w każdym z nich weryfikacja przyszłości zachodzi na poziomie komunikacji podmiot liryczny – czytelnik. Dialog ten jest zawsze otwarty, przejrzysty i wyważony. Pozostawia wolną i elastyczną przestrzeń na swobodę w ocenie własnego punktu widzenia, planów czy wizji.
W zbiorze tym dominują trzy istotne tematy. Pierwszy z nich dotyczy Słowian i wierzeń naszych praojców. Motyw ten został powiązany z patriotyzmem. Poetka zachęca: „krzyknij po polsku / podejdź do płota”, bo „nadszedł rycerzy czas // (…) / my Słowianie wychodzimy z war”. Czy pomoże nam w walce o utrzymanie tradycji opisana tu Mokosza – bogini opiekująca się przędzeniem lnu i strzyżeniem owiec, której składano ofiarę w postaci kłębka wełny? A może zawalczy o Polskę Dusiołek - demon narodzonym z duszy grzesznika, osoby potępionej lub bezpodstawnie skrzywdzonej? Jeśli nie, pozostaje nadzieja w nas samych lub w Szeptuchach – ludowych uzdrowicielkach, które do dziś uzdrawiają w rejonie Podlasia ciężko chorych ludzi.
Drugi temat wpisany jest w nurt wiejski (rustykalny). Maria Brzoza porusza tu już inną sferę, a mianowicie wspomina Matkę-Ziemię, która wiosną niczym „(…) panna młoda / na noc poślubną czeka”. Wie, że nasze z Nią połączenie da poczucie bezpieczeństwa, podniesie na duchu i zaspokoi uczucie głodu a „z nasiona co wiatr pomiata / wyrośnie nowa Ziemia”. Przypomina Czytelnikowi, że „Ziemia pachnąca skibami” dała z siebie wszystko. Utrwala także obrazy związane z rodzinnymi stronami, gdzie „klekoce bocian jaskółka leci” a w dzieciństwie „(…) boso za pan brat z rosą / z bąblami po osach / [szukała] bajek z tysiąca nocy”. W innym wierszu prosi: „wybiegnij z pierwszym skowronkiem / żurawiom powiedz dzień dobry / naprzeciw nowym drogom dzikich gęści”. Niestety z obrazu beztroskiej wolności i radości z codziennego życia wynurza się inna rzeczywistość – pandemia, która zamyka wszystkich mieszkańców globu w domach. I choć wiatr „śpiewa banalnie / melodię wolnego człowieka”, to „(…) samotność boli tak / że sama się prosi / by ją zamknąć po połowie / pół w sobie pół powiesić”.
W zbiorze „A jednak…” pojawiają się religijne rozterki autorki. Dlatego kolejnym motywem w omawianej publikacji jest kryzys relacji człowieka z Jezusem z Nazaretu, który zstąpił na ziemię. Brak takiej wspólnoty nie przekłada się na budowaniu czy umacnianiu więzi ze Stwórcą, która nadaje ludzkiemu życiu wartość i sens. W zaledwie w kilku słowach: „Bóg człowiek człowiek Bogiem” M. Brzoza spuentowała stosunek Najwyższego wobec ludzi i odwrotnie. W innym wierszu zastanawia się czy może „być Marią i Magdaleną / jednocześnie”. Nurtują ją także biblijne zagadnienie pojawienia się ludzi: „stworzył mnie ktoś / ulepiony z gliny / na podobieństwo / tylko czyje kto aż / tak się starał”. Rozważania te mają charakter filozoficzno-religijny i są ciekawym spojrzeniem na światopogląd poetki, jak również na zmiany zachodzące we współczesnym niepotrzebnie skomplikowanym przez nas świecie.
Zapraszam do lektury wierszy, w których poezja zmierza do harmonii, podnosi poczucie własnej wartości i tłumaczy przyczynę duchowego bólu, jednocześnie łagodząc go. A zawarte w nich sacrum pozwoli zagubionemu Czytelnikowi odnaleźć właściwą drogę w życiu i wzmocnić osobistą tożsamość.
Izabela Zubko
» A jednak… Maria Brzoza, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza, Krosno 2021
Nowości wydawnicze
Wiesław Hop, Wilki i ludzie i inne bieszczadzkie opowieści
"Wilki i ludzie i inne bieszczadzkie opowieści" to wydany w czerwcu 2022 roku przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą w Warszawie zbiór opowiadań Wiesława Hopa o tematyce łowiecko-przyrodniczej, o myśliwych, leśnikach, drwalach, kłusownikach, strażnikach leśnych, ekologach i policjantach z "leśnych terenów"... Jak przystało na syna rolnika i drwala, to swoisty hołd autora dla ludzi żyjących z pracy rąk na polach i w lasach, i piękna przyrody podkarpackiej ziemi: Pogórza Przemysko-Dynowskiego i Bieszczad, w tym szczególnie dla okolic Birczy, skąd się wywodzi i gdzie mieszka.
Wiesław Hop swoją twórczością literacką od lat stara się sławić swoją okolicę i żyjących w niej ludzi... I ma nadzieję, że jego opowiadania to nie tylko dobra rozrywka, czasami nawet z dreszczykiem, ale także satyra ujawniająca słabości naszych ludzkich charakterów oraz sposób na wypowiadanie się, na zajmowanie stanowiska na temat wielu ważnych i nurtujących nas dzisiaj problemów, w tym także społecznych i ideologicznych.
(R)
» Wilki i ludzie i inne bieszczadzkie opowieści Wiesław Hop, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 2022
Nowości wydawnicze
Marek Petrykowski, Fort Femina
Międzygwiezdne podróże uczuć
Tak można w skrócie określić zawartość nowego tomiku wierszy Marka Petrykowskiego pod tytułem FORT FEMINA, gdzie w tytule wyraz FORT nieco zamglony, stoi nad wyrazem FEMINA, wszystko pisane wytworną majuskułą, co w pewnym sensie intryguje. Do tego okładka tomiku w czerwieni, dążącej jednak do karminu. Wysmakowana graficznie okładka zmusza do uchylenia tajemnicy wnętrza. Kremowy papier i delikatny krój czcionki sugerują, że dbałość o estetykę wydania podkreśla delikatność wierszy o dużej zawartości uczuć.
Wiersze o zróżnicowanej temperaturze zaczynają się od "adagio", "andante" /.../ z tobą odnajdę słodkie krople/ rzeki dobrej wody /.../ mówi poeta, który nadaje równie subtelne tytuły swoim wierszom: Atol, Pod światłem gwiazd, W ogrodzie przemienienia, lśnienie czy Magnolia. Niech jednak nie myli liryka tytułów, bo to poezja syntetyczna, skrótowa i w przeważającej części poświęcona odwiecznej tajemnicy miłości, podkreślona męską szczerością wyznań i mocą przeżywania uczuć. Przypomina młodzieńcze wyznania Janusza Szubera i głód miłości Haliny Poświatowskiej, ale Petrykowski ma swój styl, zauważa szczegóły i z nich buduje poetycki obraz, przepełniony uczuciem do osoby wyśnionej, realnej, byłej? Nie wiemy... aura tajemnicy.
» ... ciąg dalszy
Zdzisława Górska
» Fort Femina Marek Petrykowski, Wydawnictwo AGAZAH Agata Zahuta, Krosno 2021, ss. 64
Nowości wydawnicze
Mirosław Osowski, Trzeci almanach Wiersze znad Sanu
Nadsańska poezja po raz trzeci
Znany stalowowolski prozaik i poeta Mirosław Osowski doprowadził do powstania trzeciego już almanachu poetyckiego Wiersze znad Sanu. Podobnie jak w przypadku poprzednich, kryterium jest nadsański rodowód twórców w nim obecnych, nie ma natomiast klucza tematycznego, a więc ich poezja nie musi mieć bezpośredniego związku tematycznego z regionem, w którym mieszkają i tworzą. Twórcy ci tworzą Klub Literacki, który zachowuje formułę otwartą, umożliwia im zaprezentowanie (we własnym wyborze) dorobku, dokonań twórczych – zwykle aktualnych, z ostatniego czasu.
W tegorocznych Wierszach znad Sanu prezentowanych jest zdecydowanie najwięcej twórców, bo aż 21 (w pierwszym było 16., w drugim 17.). Obok tych, którzy już w almanachu zaistnieli, zauważalna jest bardzo liczna grupa młodych poetek, często związanych z Warsztatami Poetyckim „Wers” w Stalowej Woli. Karina Jurewicz, Izabela Chyła, Alicja Czech, Aleksandra Knap, Natalia Męcińska i Małgorzata Sobkiewicz to poetki mające na koncie wiele sukcesów w konkursach dla młodzieży szkolnej – między innymi wszystkie były laureatkami różnych edycji Podkarpackiego Konkursu Twórczości Literackiej „Gdy słowa dojrzewają”, organizowanego przez Zespół Szkół w Jeżowem. We wszystkich częściach almanachu, a więc i w tej, swój udział mają: Elżbieta Ferlejko, Henryk J. Giecko, Hiacynt Górnicki, Jacek Kotwica, Marta Męcińska, Grzegorz Męciński, Ryszard Mścisz, Wiktoria Serafin, Bogdan Stangrodzki, Małgorzata Żurecka i Mirosław Osowski.
Także w tym trzecim almanachu jest spora grupa twórców z kręgu rzeszowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich i Stowarzyszenia Literackiego „Witryna” w Stalowej Woli. Pojawiają się także, na równych prawach, twórcy niezrzeszeni, niemający na koncie wydanego tomiku, ale zwykle piszący już od pewnego czasu, którzy odkryli w sobie pasję tworzenia. Niekiedy te almanachy sprawiły, że mogą się ze swoją twórczością pokazać, choć niektórzy twórcy już w czasopismach czy różnych almanachach mieli okazję zaistnieć. Decyduje to o dużej różnorodności prezentowanej poezji, która pod względem formalnym, dojrzałości i poziomu twórczego a także w wymiarze pokoleniowym cechuje się sporym zróżnicowaniem.
Trudno byłoby o taką pełną ocenę zestawu utworów poszczególnych twórców (który wszakże nie musi być też reprezentatywny dla całego dorobku poety), spójrzmy zatem na te propozycje wybiórczo, odwołując się do wybranego utworu z zestawu zaproponowanego przez twórcę. Będzie to pod pewnymi względami forma zachęty do sięgnięcia po inne, zamieszczone w almanachu wiersze twórcy i skonfrontowanie z nimi tego, który zostanie przywołany./p>
W opisowej Monotonii zimy Izabela Chyła zaczyna od opisu zimowego poranka, który ma po części impresjonistyczny charakter, jednak „wyostrzają” go „kruczoczarne gałęzie”. Panująca wokół cisza, myśli przysłonięte mgłą i jakby zamrożone to wyznaczniki pewnego zagubienia jednostki, braku celu, do którego mogłaby dążyć. Na swój sposób koresponduje z tym utworem wiersz Alicji Czech Matka. Tu jednak wszystko jest zgoła niezimowe, rozjaśnione, tonie w kolorach tęczy, choć w tym „rozbłysku” natury coś nieudanego, jakieś niepowodzenie, cień niepokoju dogasa. W zakończeniu wiersza dochodzą do głosu sprzeczne odczucia: z jednej strony jakaś wiara, pokrzepienie związane z przyszłością, z drugiej strony pewien sceptycyzm, obawa.
» ... ciąg dalszy
Ryszard Mścisz
» Wiersze znad Sanu Mirosław Osowski, 2022
Nowości wydawnicze