Galeria poetycka Zdzisława Beksińskiego
Wiersze Ryszarda Kulmana poświęcone artyścieGrafiki ze zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku
Gioconda Beksińskiego
Zabiję każdego kto źle dotknie
Bez hard rocka symfonii Szymanowskiego
Fikcyjnie grzecznego w nim chłopca
Moja histeria to euforyczne floresy jego ręki
Nieustanna monografia pindy i patrycjuszki
Szuranie fluidu piękna w perłach brzydoty
Mirandy ciepła w łzach ostatniej dziewicy
I pierwszy obcy jęk w sypialni jej brzucha
W rytmie crescendo przypalam papierosem
Sanocką poezję nagą w sobie Giocondę
Znaczę co bolesne a nie całkiem obrzydliwe
Kanibalizm miłości pornografię Boga
W ekskrementach cierpienia jego nasienie
Pamiętasz naszą miłość mój mistrzu Beksiński
Z jej skaleczonego uśmiechu namalowałeś ekstazę
Jako doskonały kształt kałuży
BEKSINSKI'S GIOCONDA
I shall kill everyone
who touches wrongly
without hard rock
a Szymanowski symphony
the ficticiously well behaved boy in him
my hysteria is the euphoric zig-zag of his hand
an endless monography of hussy and patrician
fluid of beauty shuffling in pearls of ugliness
mirandas of warmth in the tears of the last virgin
and the first moan of a stranger
in the bedroom of her belly
in crescendo my cigarette burns
the poetry from Sanok naked in herself Gioconda
I mark everything painful but not entirely disgusting
the cannibalism of love God's pornography
his seed in an excrement of suffering
my master Beksinski
do you remember our love
from her deformed smile you painted extasy
as perfect shape of a paddle
Muza Beksińskiego
Idzie za tobą
Wyciąga się na sofie w salonie na podłodze
Jeśli jej nie zauważysz
Wyrzeźbi ci paznokciem pod skórą skorpiona
Już w pierwszym tangu dotykiem piersi zabija
W tobie błazna w drugim gdy dojrzeje
Do złotej empatii w poezji — morduje cellulitis
Wytrzeszcza oczy hipnotyzuje
Słono płaci za anomalie nocy
W której nie widać żylaków na nogach
Lśniących sztucznych zębów
Dłoni znikającej w dłoni
Płaczu w separacji za obopólną zgodą
Jak matka — rozróżnia
Bawiące się pod powierzchnią jej snów
Brutalnie świeże — tatuaże naszych dzieci
Krwistna amantka
Włócząca się po sanockim Pigalle’u z duszą Beksińskiego
Z derwiszem Szwejka
Marzącym o pełnym portfelu o obrączce na wierność
Sutenerka dziewic
Z ich archetypicznym błyskiem warg jak śluz finki
Wtulona w nich
Szuka miesięcznej pensji boga i czułości szerszenia
Gdy kochanek — zarośnięty brudny
Z koszulą poplamioną szminką innej
W tantrycznej pozycji yab-yum
Pogrąża ją po szyję ciepłą śliną tchórzofretki
Wtedy — jak w idealnej miłości
Bez momentów z kawałkami paznokci
Niemającej nic wspólnego z Bogiem
I przekwitaniem uśmiechów
Powie sakramentalnie: skomplikowałeś mi życie
Adios jasnowidzący nagi chamie
Kobieta Beksińskiego
Nie wiedziałem
Że jego kobieta z przesadnie oszpeconą płcią
Z kończynami w zaniku
Obleczona w pajęczynę — jest zdolna do miłości
Gdy nieświadomie dotykam jej piersi i kolan
Że jej krystaliczna nagość zachowuje zimną krew
Pod czujnym i zadomowionym w niej głodem Mistrza
W którym ancilla1 i servus2 to jego pędzel dłoń i palce
Bosko uwolnione od skrzywionej wstydem twarzy
Nie wiedziałem
Że trzeba było aż siedemnaście łajdackich pchnięć ostrzem
By wyruszył poza katharsis jak John Fizgerald K.
Gdy w chronometrach gwiazd
Początek wiosny oznajmiał ich miłość
Ale teraz mamy sanockie lato — w nim uniwersum piękna
Nigdy nienamalowane tęskni za nim
Jak kobieta ogień i dziecko
IV 2005
1 ancilla — łac. służąca
2 servus — łac. niewolnik
BEKSINSKI'S WOMAN
I didn't know
That this woman
with her excessively disfigured sex
with limbs atrophied
covered in cobwebs — is able to love
when I touch her breasts and knees unwittingly
that her crystal nudity preserves cold blood
under the watchful and ensconced in her
the Master's hunger
in which ancilla and servus are his paintbrush hand and fingers
divinely liberated from a broken face twisted in shame
I didn't know that 17 villainous stabs are needed
to set him out beyond katharsis like John Fitzgerald K.
when in star chronometers
the beginning of spring announced their love
and now we have summer in Sanok in its universum of beauty
never painted it longs for him
like a woman, fire and a child
Sanocki Bazar Sztuki
Obnażone sepią
pośladki niewiast drżą na głodnych drabinach do nieba.
Pies Nico strzeże łomocący się w ich aortach gwiezdny pokarm.
Autobiografie modeli rżnięte z niewinnego kryształu pragnienia
krzyczą: Boże! Wszystko co widzimy i słyszymy to twoje
chabry, białe motyle, folk, alternatywne hardcore, jazz.
Kot, dziewczyna i lustro, żądne fetysze jak u Balthusa.
Paroksyzmy świętych i poetów za niebo i piekło.
Imiona obrazów jak ze snów Beksińskiego:
Kobieta nr 956, Lady G, Fiolet wśród gór,
Żółty pocałunek, Nocna zmiana, Harfia,
Drzewo życzeń, Zamyślenie, Lix.
Na zewnątrz krzyki bawiących się dzieci.
Anonimowa jak portret Angelika.
I jej bazarowe anioły tańczące w każdym zodiaku sztuki,
z frenetycznym plaskiem stopy o sanocką ziemię.
W oku Hodegetrii
Władysławie i Franciszkowi Obercom
W zamyślonym oku Hodegetrii,mijamy się z jęzorem błękitnego nieba Beksińskiego.
Pod jednym sklepieniem sanockiego zamku,
jego grzeszni przyjaciele różnej płci i urody
zaczynają adorować jej syna z Deesis.
Ich głosy odbite od kamiennego podniebienia Sanu,
nawilżone Torą, przestają bluźnić.
Urzeczeni tą miłością,
ubóstwiają w niej boskie westchnienia,
z których rodzą się,
nieślubne,
szczęśliwe dzieci.
Hodegetria — wedle tradycji, obraz kobiety którego pierwowzorem był wizerunek Marii, jaki namalował ewangelista Łukasz. Podobizna tego obrazu znajduje w Muzeum Historycznym w Sanoku.
Retrospekcja madame
Ewie Sonnenberg
za „written on sand”
I
Pełnia lata nad Europą a tabloidy ryczą jak ludobestie
Mamy już wasze usta wasze dyskrecje wasze kieszenie
Wasze oparte o ścianę parasole wasze żarciki o śmierci Nirvany
Posiadamy na własność zachwyt waszego Króla Lira
Za roześmiane do niego oczy zespołu Sex Pistols
Dyskretny flirt z Elektrą i zysk za reklamowane dla niej
Koraliki i pacyfy długie włosy i rastamańskie dredy
Bez podanych insygniów prawie kolorowego Cyrana de Bergerac
Śpiewającego polskie reggae w nieprzyzwoitej pozycji
Obok wioski Kriszna gdzie jak na dłoni widać pokolenia
Waszych rodziców męczenników za wiadomą nienawiść
Do Żydów intelektualistów i starożytnej Hellady
Z miłości ku obcym
Pierwszy raz objawiamy retrospektywną wystawę aktów
Najpiękniejszych sanoczanek — madame Beksińskiego
Pachnących intensywnie erotycznym Ulissesem Magdaleną
Strumieniem świadomości psychoanalizą Epikura
Do Świętego Ambrożego albo splamionymi pigmentami zwierząt
Podglądaczy raju w którym głodna chuć
Jest śliczna i bezcenna jak oszlifowany kamień Syzyfa
II
Smażony za szybami witraży świątyń Bóg
Kosmopolita — surrealista nie idiota przecież
Czeka z niewyobrażalną miłością psa
Na altruistycznego we mnie Filokteta
Jeepa samotności pędzącego w ucywilizowanym safari
Celującego — jak to myśliwy — w pikującego sępa
Na starego księdza delektującego się mszalnym winem
Z dzikich owoców serca
Czy to ty moja Sarah
Sześcioletnia Sarah tak mnie oblegasz futurystycznie
Na tabloidzie bez historii bez współczesnego establishmentu
Zastrzelona niczym suka w Zasławiu blisko mojego Sanoka
Przez karabin szaleństwa pedantycznej kultury zachodu
W nudzie czerwono-brunatnych plam andregonii
W jej błękitnej krwi